sobota, 14 maja 2016

Będąc eunuchami literackimi ratują się zagmatwaną frazeologią



Przeczytałem „Ruchomy cel” Johna Rossa Macdonalda i jestem pod wielkim wrażeniem tej powieści, ale w sensie szczególnym. Właściwie mógłbym jej użyć jako tematu kazania: „Jak nie należy silić się na wyszukany styl”. Uderzyła mnie w tej książce (a pewno bym nie pisał o niej, gdybym nie uważał, że autor jakieś tam zdolności ma) przede wszystkim maniera dość odrażająca. Trudno tu dojść do ładu. Autor chce zdobyć odbiorców dla swej powieści kryminalnej z gatunku najbardziej krwiożerczego i prymitywnego, a jednocześnie chce udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że osobiście jest nowoczesnym literatem najwyższej próby. Samochód jest więc „obsypany trądzikiem rdzy”, a nie pokryty plamami. Gryzmoły na ścianach szaletu publicznego to „ryty”, ktoś wspomina o „oskulacji pośladkowej” (medyczna łacina, proszę, jacyśmy wykształceni!). „Sekundy narastały ryzykownie, niczym chybotliwa wieża z żetonów do pokera” itp. Porównanie, które nie ma większego sensu, bo samo nie wie, do jakiego celu dąży.

Niektóre sceny są dobrze napisane, znać tu spore doświadczenie i nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to nazwisko jest pseudonimem powieściopisarza mającego pewne osiągnięcia na innym polu. Ale interesuje mnie przede wszystkim sprawa, czy ta pretensjonalność w doborze zwrotów i słów podnosi książkę na wyższy poziom literacki. Otóż nie. Można by ją usprawiedliwić, gdyby sama powieść była równie wyszukana, ale wówczas nie rozeszłaby się nawet w tysiącu egzemplarzy. Kiedy się pisze, że coś pokryte jest plamami rdzy (lub zżarte rdzą, skłonny byłbym, choć nie bez zastrzeżeń, zgodzić się nawet na liszaje rdzy), daje się od razu wyraźny obraz. Ale kiedy coś jest „obsypane trądzikiem rdzy”, uwaga czytelnika przenosi się natychmiast z opisywanego przedmiotu na afektację pisarza. Oczywiście, podałem tu bardzo prosty przykład stylistycznego gwałtu nad językiem. Według mnie, niektórzy pisarze odczuwają przymus używania wyszukanych zwrotów, żeby zrekompensować braki pewnych naturalnych emocji. Nie czują nic, są eunuchami literackimi i dlatego ratują się zagmatwaną frazeologią, aby udowodnić, jak są nietuzinkowi. Ten typ umysłowości utrzymuje przy życiu pisma awangardowe, i bardzo to interesujące, gdy się widzi próbę zastosowania podobnej metody pisarskiej do literatury detektywistycznej.

Mówi Chandler
tłumaczenie: Ewa Budrewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.