U stóp mych dzika przepaść. W
ciemnym niebie blady
świeci księżyc, podobny wodnej
białej lilii,
co kielich swój nad ciemne głębiny
wychyli.
Cicho - grzmot słychać tylko huczącej
kaskady.
Nad nurtem jej ze skalnej wyrosła
posady
limba: zżółkło konary smutno na dół
chyli,
czując, że dłużej walczyć na
próżno się sili
i runie - wicher szumi jej hymny
zagłady.
Nie ona jedna toczy tę walkę bolesną:
są ludzie i narody całe na
przedwczesną
śmierć skazane, przez losów okrutne
przekleństwo -
i czyż warto jest walczyć nie wierząc
w zwycięstwo?
I czyż warci są życia, którym brak
doń siły?
I cóż z tych łez wylanych na słabych
mogiły?...
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.