Serce
powinno zatem odrzucać wszystkie rodzące się myśli, nie tracąc
czasu na ich analizowanie, choćby były zupełnie nieznaczące, a
jedynie trwać z ufną prostotą w Bogu. Początkowo myśli te mogą
wydawać się miłym odprężeniem czy ukojeniem, ale dusza
natychmiast dostaje się pod bezlitosne jarzmo Szatana. Nie ma
ono nic wspólnego z lekkim i słodkim jarzmem Chrystusa prowadzącego
nas do wolności. „Człowiek, który wątpi w to, że Bóg może
przyjść mu z pomocą w pięknym dziele, lęka się własnego
cienia" [Isaac
le Syrien, Discours 5],
a mistrzem we wzbudzaniu lęku jest demon.
Tego
pięknego milczenia dziecka Bożego, jak wszystkiego, co przeżywamy
prawdziwie w Bogu, nie można osiągnąć od razu. Realizuje się ono
na drodze stopniowego rozwoju, poczynając od milczenia zdobywanego
w trudzie, niekiedy wymuszonego, aż po pełne słodyczy milczenie
spoczynku na sercu Jezusa, milczenie zdania się, prostej otwartości
na Słowo, jak to przeżywał święty Jan oparty na piersi Jezusa
podczas Ostatniej Wieczerzy.
„Na
początku to my sami zmuszamy się do milczenia. Następnie z naszego
milczenia rodzi się coś, co pociąga nas ku milczeniu. Oby Bóg
pozwolił ci poczuć to coś, co rodzi się z milczenia. Jeśli
będziesz je praktykował, nie potrafię wprost powiedzieć, ile
światła powstanie w tobie [...]. Dzięki takiemu sposobowi
działania po jakimś czasie w sercu rodzi się pewne uczucie
słodyczy i ciało, niejako gwałtem, zostaje wdrożone w trwanie w
milczeniu" [IZAAK Syryjczyk,
De perfectione religiosa C
65].
Jeśli Elżbieta od Trójcy Świętej mówi o milczeniu, o dodatkowym człowieczeństwie (por. MT), jako o celu do osiągnięcia, który zawierza Bogu, to znaczy, że jeszcze do niego nie doszła. Kiedy w 1904 roku pisze słynny wiersz Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Święta czy wiersz 110: Gdzie Światłość jest moim Mieszkaniem - Boskiego Oblicza wdzięki [W wydaniu polskim tytuł wiersza brzmi: W głębokiej ciszy Twego wiecznego Bytu. [Przyp. tłum].], wyraża w nich pragnienie doskonałego milczenia własnego „ja", którego jeszcze nie osiągnęła, skoro mówi: „Gdy z siebie zupełnie odarta, Odzieję się Tobą – Piękności!".
Jeśli Elżbieta od Trójcy Świętej mówi o milczeniu, o dodatkowym człowieczeństwie (por. MT), jako o celu do osiągnięcia, który zawierza Bogu, to znaczy, że jeszcze do niego nie doszła. Kiedy w 1904 roku pisze słynny wiersz Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Święta czy wiersz 110: Gdzie Światłość jest moim Mieszkaniem - Boskiego Oblicza wdzięki [W wydaniu polskim tytuł wiersza brzmi: W głębokiej ciszy Twego wiecznego Bytu. [Przyp. tłum].], wyraża w nich pragnienie doskonałego milczenia własnego „ja", którego jeszcze nie osiągnęła, skoro mówi: „Gdy z siebie zupełnie odarta, Odzieję się Tobą – Piękności!".
To
znaczy, że nie doszła jeszcze do zupełnego ogołocenia, do
doskonałego milczenia. Dwa lata później, w 1906 roku, wypowiada
się w wierszu inaczej: „Zginęłam we Wnętrzu Trójcy... 0, Boska
Przepaści Głębino! Żegnaj, wybrzeże dalekie, Odpływam już w
Nieskończoność, Gdzie moi Trzej mym Dziedzictwem! 0 Matko! - To
Niezmierzoność" (ETP116).
W
ciągu dwóch lat została zanurzona w Bogu, w milczeniu
błogosławionych, w błogosławionym wyjściu z siebie. Całe jej
życie stało się jednak poszukiwaniem wielkiego milczenia
wewnętrznego, które pozwala Boskiemu Bytowi odcisnąć w niej
swoje podobieństwo. Milczenie umożliwia odbicie obrazu, a
identyczność jego piękna będzie doskonała jedynie wówczas, gdy
dusza już nie znajdzie w sobie żadnego obrazu pozostającego po
własnym „ja", które powinno zostać opróżnione z
siebie.
„Przemiana,
wieczności warta, Uczyni mnie Tobą w miłości, Gdy z siebie
zupełnie odarta, Odzieję się Tobą - Piękności!" (ETP110).
„Tam
Mu oddałam siebie i swoje czyny, Nie zostawiwszy żadnej własności,
I tam przyrzekłam być Jego w miłości" (PD, strofa 27).
Trzeba oddać całe „ja" z jego zgiełkiem, aby Bóg mógł
dać nam własne milczenie, które jest tak naprawdę Nim samym,
milczeniem, w którym spoczywa Jego Słowo. Podobnie jak wszyscy
święci, musimy jednak zdawać sobie sprawę, że wyjście z siebie
jest owocem bardzo długiej pracy. Dlatego też Elżbieta poprzez
swoje wiersze uświadamia i odsłania nam fakt, iż ona sama
osiągnęła to dopiero pod wieczór życia, w tym samym roku, w
którym odeszła do nieba.
Za:
Karmelita Bosy, Hezychia. Droga nadprzyrodzonego pokoju i płodności
eklezjalnej, tytuł oryginału: L 'hesychia. Chemin de la
tranquillité surnaturelle et de la fécondité ecclesiale, przekład:
s. Emmanuela Monika Plis OCD, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków
2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.