322
U szczytu Lata nastał Dzień
Cały wyłącznie dla mnie -
Sądziłam, że się tylko Świętym
To zdarza - gdy Zmartwychwstanie -
Słońce jak zwykle wzeszło - kwiaty
Kwitły z przyzwyczajenia,
Jakby nie minął przełomowy
Moment, co wszystko zmienia -
Słowo nie śmiało profanować
Tego dnia - znaki mowy
Były mu zbędne tak jak Szaty
Pana - Sakramentowi -
Każdy Zamkniętym był Kościołem,
Gdzie tylko tego ranka
Komunię wolno było przyjąć -
Przed Wieczerzą Baranka.
Godziny mknęły - jak to one -
W garść wzięte chciwą - tak w tył biegną
Spojrzenia z ruf dwóch statków, które
Płyną ku przeciwległym brzegom -
Aż, gdy czas wszystek się wysączył
I cały wokół świat był ciszą,
Przyrzekliśmy nawzajem sobie
Na krzyże w dłoniach - innych przysiąg
Nie trzeba było - że gdy straci
Władzę Grób - każde z nas powstanie
I nowy Ślub nam wynagrodzi
Kalwarię - jaką jest Kochanie -
* * * * *
Nadszedł jeden dzień pełni lata
mnie darowany łaskawie...
Sądziłam, że tylko świętym
dane takie dni dla objawień ...
Słońce zwyczajnie sobie wzeszło,
zwyczajnie kwiat się plenił,
jak gdyby żadna dusza
nie odradzała się w przesileniu.
Chwili nie kalał żaden głos,
zbędny był symbol słowa,
jak zbędną bywa w świętej hostii
postać i twarz Chrystusowa.
Jak w opieczętowanych kościołach
- wolno nam było choć raz
komunikować, by Baranek
za obcych nie poczytał nas.
Godziny znikały szybko
z rąk chciwie uczepionych,
jak twarze na pokładach dwóch statków
w przeciwne płynących strony.
Aż kiedy uszedł wszystek czas,
wśród niezmąconej ciszy
krzyżeśmy zamienili wraz
nie żądając innych przysiąg.
Krzyże - zadatek zmartwychwstania...
Abdykuje wreszcie grób.
Po tej golgocie miłowania
nowy nas złączy ślub.
Dickinson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.