środa, 30 kwietnia 2014

Recepta Nila na chorobę namiętności


Nil ma właściwie jedną receptę na chorobę namięt­ności. Należy usunąć samą ich przyczynę, którą są często czynniki zewnętrzne budzące w nas określone afekty. To prawda, że bez naszego przyzwolenia nie zadomowią się w naszym wnętrzu, jednak pozostaje również prawdą, że bez zewnętrznej stymulacji słabną z czasem czy nawet zanikają. Należy odsunąć się od tych rzeczy, które utrwalają w nas jakąś złą skłonność. Gdy zatrzyma się w górze nurt rzeki, strumień spły­nie i będzie można zobaczyć piasek na dnie. Podobnie człowiek nabiera czystości umysłu pozwalającej poznać siebie, gdy odcina źródło zewnętrznych wrażeń przy­swajanych przez zmysły. Kto chce mieć czyste ser­ce, powinien jakby zakratować okno swego serca, aby postawić zmysłom zaporę myśli. W trosce o czystość mnisi mają unikać zbędnego przebywania z ludźmi i wychodzenia ze swego klasztoru. Nil proponuje ideał pewnej klauzury przeznaczonej zarówno dla początku­jących, jak i zaawansowanych w ascezie, bo w jednych utrwala nawyk, drugich prowadzi do dalszego postę­pu. Stawia sprawę radykalnie: bez koniecznej potrze­by nie należy patrzeć na kobiety. Nie da się, obracając się w świecie i doznając różnych wrażeń zmysłowych, nie ulec jakiemuś skażeniu, choć często się tego nie za­uważa. Do obrazów widzianych w dzień powróci się niechybnie, gdy umysł znajdzie się w stanie spoczyn­ku. Intensywne życie towarzyskie pozostawia w umy­śle mnicha wiele ran za sprawą zmysłów. Ponadto istnieje fundamentalna racja religijna dla koniecznej rezerwy względem świata. Jest trudne lub w ogóle niemożliwe to, żeby w środku ludzkiej społeczności prze­bywać z Bogiem bez rozproszenia. Trzeba przebywać wewnątrz, a nie na zewnątrz, jak Mojżesz czy Jozue, którzy odsunęli się od zgiełku obozu i zamieszkali w swoim namiocie. Najbardziej miarodajny przykład dał Pan Jezus, który często oddalał się od tłumu i prze­bywał samotnie na modlitwie. Dystansując się do ludzi należy tym bardziej zdystansować się do rzeczy materialnych. Jak w zapasach obnażenie ciała utrudnia przeciwnikowi jego uchwycenie, tak ogołocenie z dóbr materialnych i trosk o nie utrudnia zrodzenie się na­miętności. Wielcy prorocy rezygnowali z mienia, aby nie ulegać zbędnemu rozproszeniu. Podobnie prakty­kowanie skromnej diety stawia tamę obżarstwu i innym żądzom. Rozsądek wymaga, aby unikać niepotrzebnych walk. Kto czegoś z rzeczy zewnętrznych nie poznał, nie będzie o nie czy z nimi się zmagał, gdyż pamięć nie dostarcza ich wspomnień. Lekkomyślnością jest wystawiać się na przykład na podnietę rozkoszy, boga­ctwa, sławy, smutku czy lepszych pokarmów. Mnich z Ancyry proponuje ideał hezychazmu, wyciszenia, któ­re stanowi metodyczny sposób, najprostszą i najkrótszą drogę do uświęcenia się [Słowo „hesychia”  w czasach Ewagriusza z Pontu i Nila z Ancyry zdaje się nie określać jeszcze szczególnego nurtu w duchowości mo­nastycznej. Oznacza stan skupienia, kontemplacji, właściwy odosob­nionemu życiu. Hausherr wyodrębnia cztery elementy właściwe temu stanowi: odejście od świata zewnętrznego (fuge), milczenie (tace), we­wnętrzny pokój (quiesce) i czujność w pracy nad sobą (nepsis) (I. HAUSHERR, L’hesychasme. Etude de spiritualite, OCP 22 (1956), s. 18-40, 247-285). Z czasem słowo to stało się terminem technicznym okre­ślającym pewien nurt duchowości monastycznej, kładącej akcent na modlitwę nieustanną. Rozróżnia się trzy etapy hezychazmu: synajski, związany z klasztorem św. Katarzyny, założonym w 527 r., atonicki, związany z górą Atos w Bizancjum, przypadający na XIII-XIV w., oraz neohezychazm, powstały w Rosji w XV w, przejmujący tradycję bi­zantyjską]. Ta droga jest bezpieczna, bo odbywana w dzień, w przeciwieństwie do drogi w noc­nym mroku, która symbolizuje skłonność do narażania się na namiętności. Jeśli ktoś nie ma kontaktu z rze­czami szkodliwymi, to nie przyjmuje ich umysł i nie przyswaja ich wyobraźnia, i nie rodzą się namiętności, a w zamian za to istnieje wewnątrz głęboka cisza i po­kój. Najskuteczniej siłę namiętności rozbraja się nie przez bezpośrednią konfrontację z ich niebezpieczeń­stwem, ale właśnie przez unikanie go. To swoisty po­wrót do raju, w którym żadna materia zewnętrzna nie wzniecała namiętności. Taktyczna walka polega na unikaniu bezpośredniej konfrontacji. Jakaś konfronta­cja jest nieunikniona, bo w samej naszej naturze drze­mią różne popędy, którym trzeba stawić czoła. Chodzi wszakże o to, by nie prowokować ich przez dostarcze­nie materii zewnętrznej. Nie prowokowane z zewnątrz, są słabe i z czasem ucichną. Myśl Nila streszcza się krótkiej zasadzie: odciąć złu drogę dostępu do siebie.

  Ważny jest również moment, w którym człowiek zamyka drogę złu. Nil wielokrotnie wskazuje na to, że trzeba to uczynić jak najwcześniej. Nie wolno da­wać dostępu szkodliwym wyobrażeniom, bo uleganie im prowadzi do niewoli złego postępowania. Przez małe grzechy można popaść w głęboką otchłań złości. Jest absurdem wystawienie siebie na wielkie zmaganie z namiętnościami, gdy one nas zniewalają i wprost pozbawiają szans na zwycięstwo, podczas gdy można było odnieść zwycięstwo łatwym sposobem i bez większego wysiłku - wtedy, gdy one jeszcze nie miały przewagi nad nami.

Trzeba wypowiedzieć walkę namiętnościom wówczas, gdy one, niczym mrówki, występują jeszcze w formie drobnych wyobrażeń, a nie wtedy, gdy już roz­winą się i stają się groźne niczym lew. To przez obrazy zmysłowe namiętności uzbrajają się przeciwko nam. W   protoewangelicznym   obrazie   miażdżenie   głowy węża oznacza dla naszego autora niszczenie zła w sa­mym jego zarodku. Jeśli odeprzemy natarcie przyjem­ności, właściwie rozbroimy cały mechanizm wrogiego podstępu. Chodzi o to, by jakby wyrywając ofiarę z paszczy zła uprzedzić jego zgubne działanie. Należy zgładzić nasienie Babilonu, to jest usunąć obrazy, gdy one, zasiane ze spichlerza zmysłów na glebę umysłu, jeszcze nie wypuściły pędów zła1. Jak usycha roślina pozbawiona dopływu wody, a strumień zatrzymany w górnym nurcie pozwala dojrzeć suche dno, tak namiętności nikną bez zewnętrznej stymulacji. Być może Józef, pochwycony za szatę przez żonę Potifara, nie mu­siałby staczać tak ciężkiej walki, gdyby już na samym początku ogołocił się z troski o wszelką rzecz zmysło­wą. Gdy na samym początku odrzuci się złe wspo­mnienie, to namiętne wyobrażenia nawet we śnie mogą nas nie nawiedzać. Każdy zmysł i każda czynność umysłu - na przykład myśl, słowo, wyobrażenie - do­znają spokoju, a umysł staje się jak jasne niebo dzięki swej trzeźwości i czuwaniu. Dojrzałą ascezę cechuje profilaktyczne działanie.

   Z pewnością wiele czynników zadecydowało o rady­kalizmie, z jakim Nil kreśli ideał wyrzeczenia się. Ten negatywny aspekt ascezy warunkowany był zapewne grecką formacją filozoficzną, jaką otrzymał, osobistą fa­scynacją życiem pustelniczym i hezychazmem, powsta­łą być może w pewnej reakcji na współczesne mu realia monastycyzmu. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że w samej rzeczywistości zakonnej, obok charyzmatu życia klau­zurowego i kontemplacyjnego, jest również miejsce na inną drogę powołania, mianowicie apostolat. Dzięki apostolskiemu charyzmatowi szeroki kontakt ze świa­tem nie staje się przeszkodą, ale nawet instrumentem uświęcania siebie i innych. Do realizacji w świecie swe­go chrześcijańskiego powołania tym bardziej wezwany jest inny stan w Kościele - wierni świeccy. Tym nie­mniej każdy charyzmat jest do jakiegoś stopnia własno­ścią wszystkich. Nauka Nila, proponującego charyzmat hezychii, ma dużo do przekazania każdemu czytelni­kowi, który otwiera się na podstawowe prawdy życia duchowego i zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa nadmiaru wrażeń atakujących go ze wszystkich stron. Dzisiejsza lektura pism Nilowych może przynieść dużo więcej aniżeli tylko prowokację. Prawdziwi mistrzowie życia duchowego wnoszą w każdą epokę swoją mą­drość.

Za: Nil z Ancyry, Pisma ascetyczne, przekład, wstęp i opracowanie: Leon Nieścior OMI, seria: źródła ascetyczne t. 46, starożytność t. 31, Tyniec- Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2008 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.