niedziela, 27 kwietnia 2014

Człowiek, który zanurza się w tym pokoju, do­świadcza błogosławionej utraty samego siebie


Człowiek, który zanurza się w tym pokoju, do­świadcza błogosławionej utraty samego siebie i ob­leczony w uczucia Chrystusa zostaje przebóstwiony. Spełnia się wówczas to słowo: „Pokora jest płasz­czem boskości", ponieważ wyzuty z samego siebie, pozbawiony siebie, w całkowitym ogołoceniu, czło­wiek zostaje na nowo okryty duchowym i dziewi­czym płaszczem boskości, to znaczy cieniem Ducha Świętego. Ten, kto osiągnął stan najwyższego ubó­stwa, całkowitej zależności od Stwórcy, stopień najgłębszej pokory, nie może pozostać w takim ogo­łoceniu ducha, lecz zostaje niematerialnie przyoble­czony w boskość. Upodabnia się do Dziewicy Maryi, która uważała się za najmniejszą z Bożych istot i któ­ra w swoim głębokim ubóstwie została na nowo okryta płaszczem Ducha Świętego. Zatem człowiek, który przeżywa całkowite ogołocenie ślepej ufności złożonej w Bogu, widzi siebie jako przyobleczonego na nowo w szatę nieskazitelności i chwały. Kto staje się ubogim ze względu na Niego, zostaje pocieszony przez Jego prawdziwe bogactwo, żyje Duchem i jest Nim odziany, przebywa w Jego jaśniejącym cieniu. Jan od Krzyża określa ten stan jako zacienienie. Czło­wiek zostaje osłonięty cieniem Ducha Świętego.

 W ten sposób urzeczywistnia się pierwsze błogo­sławieństwo: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie" (Mt 5, 3), odtąd posiadają szatę duchową. Mała Teresa dosko­nale to zrozumiała, powtarzając za Naśladowaniem Chrystusa:

„Któż znajdzie prawdziwie ubogiego duchem i wolne­go od wszelkich przywiązań? Daleko on i bezgraniczna jego cena. Chociażby człowiek oddał całą swoją istotę - nic to jest. A choćby czynił wielką pokutę, i to mało. [...] brak mu jednej rzeczy, najpotrzebniejszej. Jakiej? Aby porzuciwszy wszystko, siebie także porzucił, z sie­bie samego się wyzuł całkowicie i nic nie zatrzymał dla siebie z miłości własnej".

 Musi trwać w całkowitym ogołoceniu, jakie pier­wotnie było jego udziałem.

 Nie możemy zatem opisanego wyżej stanu całko­witego ogołocenia osiągnąć bez Bożej pomocy, bez wsparcia łaski. Musimy trwać spokojnie pod Jego dło­nią, która w bolesny sposób usuwa nawet najbardziej przywierające łachmany naszego „ja". Pokój jest sta­nem, w którym pozwalamy Duchowi Świętemu ogałacać nas, a następnie przyoblekać, co dokonuje się poprzez przejście od pokoju naturalnego, nierzadko bardzo bolesnego, do pokoju nadprzyrodzonego, po­koju żywego płomienia miłości, który również rani, ale już nie sprawia bólu. Całkowite ogałacanie duszy przez Ducha Świętego, dzieło nocy ciemnej ducha, wymaga ogromnej odwagi, aby spokojnie trwać pod dłonią, która oczyszcza. Jednak to bolesne oczyszcze­nie, jak wiemy, zwiastuje jutrzenkę nadprzyrodzone­go pokoju. Dusza okryta niematerialnymi szatami grzesznego „ja", pozwala się ogołocić, trwając w bolesnej, lecz pełnej pokoju ufności.

Dusza może osiągnąć całkowite ogołocenie je­dynie wówczas, gdy bezgranicznie ufa w Boże przyobleczenie, w zacienienie, już nie obawiając się bólu oczyszczenia. Noc ducha jest odpowiednikiem tego ogołocenia, które jednak idzie w parze z przyoble­czeniem duchowym. W piątym i szóstym rozdzia­le drugiej księgi Nocy ciemnej Jan od Krzyża bardzo szczegółowo opisuje to bolesne panowanie stare­go „ja" oraz cztery utrapienia, dotkliwie odczuwane przez duszę, które przyczyniają się do jej radykalne­go oczyszczenia. W procesie tym dusza musi spokoj­nie trwać wśród bólu zadawanego jej przez delikatną dłoń, która oczyszcza, ale i prowadzi - po dokona­niu przyobleczenia w strój weselny - do doskonałego, nadprzyrodzonego pokoju.

Dzięki takiej postawie, osiągniętej poprzez uciecz­kę ze świata i milczenie, dusza nie postrzega już rzeczywistości w perspektywie ziemskiej, która jawi się jej jako pełna utrapień. Oko cherubina pozwala jej patrzeć wyłącznie z perspektywy Bożej i podobnie jak istoty niebiańskie dusza przekazuje ogień miłości, po­nieważ tak jak one jest nim rozpalona. To rozpalenie duchowe jest także zacienieniem. Dusza, zafascyno­wana Miłością, wyszła niespostrzeżona ze swojego „ja".

Za: Karmelita Bosy, Hezychia. Droga nadprzyrodzonego pokoju i płodności eklezjalnej, tytuł oryginału: L 'hesychia. Chemin de la tranquillité surnaturelle et de la fécondité ecclesiale, przekład: s. Emmanuela Monika Plis OCD, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.