Ile
zaś samotność i cisza pustelni niesie miłośnikom swoim pożytku
i boskiej radości (św.
Brunon, list do Radulfa).
Listy św. Brunona, napisane z
całym zapałem serca, są od początku do końca rodzajem
wyznania wszystkiego, co Pan zesłał mu do odkrycia. Odnosi się to
zwłaszcza do zachwytu pełnego pasji, dla korzyści płynących z
samotności i ciszy, którym dzieli się z Radulfem. „Wiedzą ci
tylko, którzy tego doświadczyli" - pisze. Po czym od razu
ukazuje przyjacielowi całą swą wiedzę na ten temat. Św. Brunon
był mężem ciszy i zbadał jej tajemnice. Nasze Statuty, za
przykładem naszego Ojca, powracają wielokrotnie do piękna ciszy i
jej świętości wnoszonej do naszego życia. Niech nas teraz
poprowadzą, kiedy słuchamy św. Brunona dającego nam przez
Statuty pouczenia o ciszy.
Zachowanie milczenia nie jest
postawą spontaniczną, lecz wymaga ono z naszej strony
świadomej decyzji. Aby zagłębić się w ciszę, należy
prawdziwie jej pragnąć, a nade wszystko człowiek musi wiedzieć,
dlaczego chce milczeć. Jeśli mamy zamiar stać się ludźmi ciszy,
musimy dążyć do osiągnięcia jej z pełną odpowiedzialnością.
Doświadcza się tego na różnych
poziomach. Przede wszystkim w stosunku do innych:
„Nasza
miłość do braci powinna się objawiać po pierwsze w szacunku
dla ich samotności (1.4-4—4-12.5)".
Każdemu z nas powierzono zewnętrzną, a nawet wewnętrzną
ciszę tych, którzy nas otaczają. Cisza rzadko jest sprawą czysto
osobistą.
Nasza rola w stosunku do braci
sprowadza się w pierwszym rzędzie do stanowiska vis-a-vis z ciszą
zewnętrzną; to od nas zależy, czy nasze najbliższe otoczenie
narażone jest na skupienie czy rozproszenie. Wpływa na to troska, z
jaką odnosimy się do tego, by nasza postawa emanowała pokojem
i ciszą. „Miejsca,
gdzie (bracia) pracują, jak i te, gdzie mieszkają, mają być tak
urządzone, aby sprzyjały wewnętrznemu skupieniu (...) powinno
być oczywiste, że jest to dom, gdzie mieszka Bóg, a nie zwykłe
świeckie budynki" (2.11.3). Nasz wpływ na innych
sprowadza się do liczby słów, z którymi się do nich zwracamy, a
może jeszcze bardziej do jakości tych słów, które mają służyć
skupieniu, a nie rozproszeniu. „Jeśli
przypadkowo zdarzy się, że wiemy coś o sprawach tego świata,
musimy uważać, by nie powtarzać tego innym; wiadomości
światowe powinny pozostać tam, gdzie je usłyszano"
(1.6.7-2.13.4).
Odpowiedzialność za naszych
współbraci, chociaż prawdziwa, jest tylko znakiem znacznie
większej odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa wobec wszystkich
ludzi: „Wybierając
życie ukryte, nie opuszczamy wielkiej rodziny ludzkiej, przeciwnie -
oddając się wyłącznie Bogu, sprawujemy wyjątkową rolę w
Kościele" (4,34,1).
Oznacza to, że jakość naszej ciszy to nie prywatna sprawa między
nami a Bogiem. Źródło ciszy i bliskości Bożej powinno wytryskać
z naszego serca na cały wszechświat. Możemy czasem narzekać na
hałas, który rozprasza serce w świecie, ale czy częściowo to nie
nasza wina, jeśli nie spełniamy naszej funkcji źródła
ciszy?
Nasza odpowiedzialność za
innych przyjmuje takie rozmiary, bo w końcu przed samym Bogiem zdamy
sprawę z powierzonej nam ciszy. „Oddanie
Duchowi, który mieszka w nich (...) wymaga od nich, aby ważyli
swoje słowa i uważali na to, co mówią"
(2.14-4). Świątynia Boga, którą jesteśmy, nie może być
profanowana, przede wszystkim, jeśli wiemy, że Bóg wybrał nas
osobiście, abyśmy oddawali Mu cześć w tym przybytku. Tak
więc to w obecności samego Boga mamy zrewidować nasze poczucie
odpowiedzialności: „Dlatego
niech każdy słucha Ducha, który w nim mieszka, i określi co może
przyjąć do wiadomości, bez szkody dla wewnętrznej rozmowy z
Bogiem" (1.6.6-2.13.10). Bóg, w istocie, jest
milczący i w tym jest dla nas wzorem. Ale na ile wejdziemy w głębię
Bożej ciszy - to kwestia naszej wolności, Bóg daje nam prawo
wyboru: „Teraz już nie dziecko, ale mężczyzna, niech nie
będzie miotany tu i tam każdym nowym podmuchem, lecz raczej niech
szuka tego, co mile jest Bogu i spełnia to dobrowolnie, radując się
w twórczej mądrości wolnością dzieci Bożych, troszcząc się o
to, z czego rozliczy się przed Panem" (zob. 4.33.2).
Są tacy, co czasami narzekają,
że samotność stopniowo ich wypacza, bo nie pozwala im ćwiczyć
i doskonalić ich ludzkiej odpowiedzialności. Czy nie oznacza
to, że jeszcze nie oddali się prawdziwie dążeniu do ciszy? Jeśli
Statuty sugerują nam unikanie takiego czytania, które mogłoby
zaburzyć wewnętrzną ciszę, dodają następnie: „Oczywiście,
taka nauka zakłada dojrzałość umysłu, który jest panem
samego siebie i wie, jak przyjąć uczciwie wszystko, co wynika z
najlepszej cząstki, jaką obrali - siedzenia u stóp Pana i
słuchania Jego słów" (1.6.5-2.13.11). Taka jest nasza
prawdziwa odpowiedzialność, wielka i nieodparta w ukryciu
naszej celi, jakby była spełniana na oczach wielkiej rzeszy.
Polega na uczciwości, z jaką chcemy być wierni zobowiązaniom,
które podjęliśmy, a jej miarą ma być to, na ile jesteśmy
szczerzy wobec Boga, który przemawia do naszych serc.
Mówimy o wejściu w ciszę. Ale
na czym polega cisza kontemplacyjna? Czy to tylko upadek
bezwładnego kamienia w dół bez wyjścia? Nie zawsze możemy
uniknąć błędu fałszywego uznania za prawdziwą ciszę stanu
modlitewnego tak obrazowo opisanego przez ten przykład. W istocie
cisza wymaga „spokojnego słuchania sercem, które pozwala
Bogu wejść przez wszystkie drzwi i przejścia" (zob. 1.4.2).
Cisza jest słuchaniem, a nie nerwowym oczekiwaniem na słowo, które
uderzyłoby nasze uszy czy wypełniło serce - jest to spokojna
gotowość na przyjęcie Tego, który obecny w najgłębszym naszym
jestestwie, działa w nim bezgłośnie. Dlatego często samotność
określa się jako „ziemię
świętą, miejsce, gdzie - podobnie jak człowiek z przyjacielem -
Bóg i jego sługa często z sobą rozmawiają; tam wierząca dusza
często jednoczy się ze Słowem Bożym, tam oblubienica staje
się jednym z Tym, który ją uwiódł, tam ziemia łączy się z
niebem, to co boskie - z ludzkim" (1.4.1-1.12.1). W
istocie cisza łączy w sobie brak słów na ustach i w sercu z
ożywionym dialogiem z Panem. Nie rozwódźmy się zbytnio na
ten temat, ale powróćmy do wyznania św. Brunona: „Owoc
ciszy zna ten, kto jej doświadczył. Bóg prowadzi nas do
samotności, aby przemawiać do naszego serca"
(1.4-11). Cisza polega na tym, by pozwolić Panu wypowiadać w
nas słowo równe Jemu samemu. Dociera ono do nas bez naszej wiedzy,
tak że nie potrafimy określić jego kształtu, a mimo to
najważniejsze Słowo przychodzi i znajduje oddźwięk w naszym
sercu.
Stąd
nigdy nie może nas zadowolić zwykłe milczenie warg. To byłaby
postawa zaledwie faryzejska, powierzchowne zachowanie, dalekie od tej
czystości serca, która jedynie zasługuje na obietnicę oglądania
Boga. Aby ją osiągnąć, potrzebne jest wielkie samozaparcie,
dotyczące zwłaszcza wrodzonej ciekawości spraw ludzkich. Nie
możemy pozwolić naszym umysłom wędrować w pogoni za nowinkami
i plotkami, przeciwnie, nasza rola - to skryć się w miejscu
chronionym obecnością Pana (1.6.4-1.13.1).
Rzeczywiście, tak łatwo
pozostawać w ciszy swej celi, podczas gdy umysł wędruje. Któż
tego nie doświadczył? W takiej sytuacji, wciąż jesteśmy z dala
od ciszy, nawet kiedy wargi są zamknięte, a ręce złożone. „Nasza
cząstka - to pozostawać w ukryciu pod osłoną obecności
Pana" (id.). Skupienie wymaga nie tylko surowej kontroli
wyobraźni; musimy zredukować niezdyscyplinowane i burzliwe
działania wszystkich naszych zdolności poznania i emocji.
„Skupieni
więc na bogatej materii prawdy, a nie na mocy słów, zbadajmy Boże
tajemnice z pragnieniem poznania wypływającym z miłości i z kolei
rozpalającym miłość"
(1.5.2). Na tym polega wielka lekcja mądrości: niezależnie
od tego, jak delikatna i subtelna byłaby praca naszego intelektu,
nie osiągnie on ciszy, jeśli pokornie nie podda się miłości,
która słucha i znajduje cel w osiągnięciu zupełnego
zrozumienia. „W
samotności czytamy nie po to, aby uzyskać najnowsze wiadomości,
ale tak, aby nasza wiara nakarmiła się pokojem"
(3.21.11). Istotne dla nas nie jest to aby myśl była nowa czy
błyskotliwa. Oczekujemy, że będzie ona źródłem światła
Bożego, światła zrodzonego w pokoju. Cisza - to zdolność
słuchania, które pozwala nam poznać Boga bez konieczności
mówienia nowych rzeczy.
Taka uwaga nastawiona na Boga
może być jedynie owocem ogólnego wyciszenia całej osobowości.
Niekontrolowane namiętności, które przenikają naszą
zmysłowość, lęki, nadmierne radości -wszystkie one powinny
stopniowo znaleźć uporządkowanie, z Bożą pomocą, lecz także
dzięki wszystkim rodzajom mądrych praktyk. (...)
Za:
Rana miłości. Konferencje kartuskie (tytuł oryginału: The Wound
of Love. A Carthusian Miscellarry), Przekład: Teresa Lubowiecka,
Mieczysław Sokalski, Kraków- Tyniec 2001, Wydawnictwo Benedyktynów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.