środa, 30 kwietnia 2014

Aspekty ciszy


   Ile zaś samotność i cisza pustelni niesie miłośnikom swoim pożytku i boskiej radości (św. Brunon, list do Radulfa).

   Listy św. Brunona, napisane z całym zapałem serca, są od po­czątku do końca rodzajem wyznania wszystkiego, co Pan zesłał mu do odkrycia. Odnosi się to zwłaszcza do zachwytu pełnego pasji, dla korzyści płynących z samotności i ciszy, którym dzieli się z Radulfem. „Wiedzą ci tylko, którzy tego doświadczyli" - pisze. Po czym od razu ukazuje przyjacielowi całą swą wiedzę na ten temat. Św. Brunon był mężem ciszy i zbadał jej tajemnice. Nasze Statuty, za przykładem naszego Ojca, powracają wielokrotnie do piękna ciszy i jej świętości wnoszonej do naszego życia. Niech nas teraz popro­wadzą, kiedy słuchamy św. Brunona dającego nam przez Statuty pouczenia o ciszy.

   Zachowanie milczenia nie jest postawą spontaniczną, lecz wy­maga ono z naszej strony świadomej decyzji. Aby zagłębić się w ci­szę, należy prawdziwie jej pragnąć, a nade wszystko człowiek musi wiedzieć, dlaczego chce milczeć. Jeśli mamy zamiar stać się ludźmi ciszy, musimy dążyć do osiągnięcia jej z pełną odpowiedzialnością.

  Doświadcza się tego na różnych poziomach. Przede wszystkim w stosunku do innych: Nasza miłość do braci powinna się obja­wiać po pierwsze w szacunku dla ich samotności (1.4-4—4-12.5)". Każdemu z nas powierzono zewnętrzną, a nawet wewnętrzną ciszę tych, którzy nas otaczają. Cisza rzadko jest sprawą czysto osobistą.

  Nasza rola w stosunku do braci sprowadza się w pierwszym rzędzie do stanowiska vis-a-vis z ciszą zewnętrzną; to od nas zależy, czy na­sze najbliższe otoczenie narażone jest na skupienie czy rozproszenie. Wpływa na to troska, z jaką odnosimy się do tego, by nasza posta­wa emanowała pokojem i ciszą. Miejsca, gdzie (bracia) pracują, jak i te, gdzie mieszkają, mają być tak urządzone, aby sprzyjały we­wnętrznemu skupieniu (...) powinno być oczywiste, że jest to dom, gdzie mieszka Bóg, a nie zwykłe świeckie budynki" (2.11.3). Nasz wpływ na innych sprowadza się do liczby słów, z którymi się do nich zwracamy, a może jeszcze bardziej do jakości tych słów, które mają służyć skupieniu, a nie rozproszeniu. Jeśli przypadkowo zdarzy się, że wiemy coś o sprawach tego świata, musimy uważać, by nie po­wtarzać tego innym; wiadomości światowe powinny pozostać tam, gdzie je usłyszano" (1.6.7-2.13.4).

   Odpowiedzialność za naszych współbraci, chociaż prawdziwa, jest tylko znakiem znacznie większej odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa wobec wszystkich ludzi: Wybierając życie ukryte, nie opuszczamy wielkiej rodziny ludzkiej, przeciwnie - oddając się wy­łącznie Bogu, sprawujemy wyjątkową rolę w Kościele" (4,34,1). Oznacza to, że jakość naszej ciszy to nie prywatna sprawa między nami a Bogiem. Źródło ciszy i bliskości Bożej powinno wytryskać z naszego serca na cały wszechświat. Możemy czasem narzekać na hałas, który rozprasza serce w świecie, ale czy częściowo to nie na­sza wina, jeśli nie spełniamy naszej funkcji źródła ciszy?

   Nasza odpowiedzialność za innych przyjmuje takie rozmiary, bo w końcu przed samym Bogiem zdamy sprawę z powierzonej nam ciszy. Oddanie Duchowi, który mieszka w nich (...) wymaga od nich, aby ważyli swoje słowa i uważali na to, co mówią" (2.14-4). Świątynia Boga, którą jesteśmy, nie może być profanowana, przede wszystkim, jeśli wiemy, że Bóg wybrał nas osobiście, abyśmy odda­wali Mu cześć w tym przybytku. Tak więc to w obecności samego Boga mamy zrewidować nasze poczucie odpowiedzialności: Dlatego niech każdy słucha Ducha, który w nim mieszka, i określi co może przyjąć do wiadomości, bez szkody dla wewnętrznej rozmowy z Bogiem" (1.6.6-2.13.10). Bóg, w istocie, jest milczący i w tym jest dla nas wzorem. Ale na ile wejdziemy w głębię Bożej ciszy - to kwe­stia naszej wolności, Bóg daje nam prawo wyboru: „Teraz już nie dziecko, ale mężczyzna, niech nie będzie miotany tu i tam każdym nowym podmuchem, lecz raczej niech szuka tego, co mile jest Bogu i spełnia to dobrowolnie, radując się w twórczej mądrości wolnością dzieci Bożych, troszcząc się o to, z czego rozliczy się przed Panem" (zob. 4.33.2).

   Są tacy, co czasami narzekają, że samotność stopniowo ich wy­pacza, bo nie pozwala im ćwiczyć i doskonalić ich ludzkiej odpowie­dzialności. Czy nie oznacza to, że jeszcze nie oddali się prawdziwie dążeniu do ciszy? Jeśli Statuty sugerują nam unikanie takiego czy­tania, które mogłoby zaburzyć wewnętrzną ciszę, dodają następnie: „Oczywiście, taka nauka zakłada dojrzałość umysłu, który jest pa­nem samego siebie i wie, jak przyjąć uczciwie wszystko, co wynika z najlepszej cząstki, jaką obrali - siedzenia u stóp Pana i słuchania Jego słów" (1.6.5-2.13.11). Taka jest nasza prawdziwa odpowie­dzialność, wielka i nieodparta w ukryciu naszej celi, jakby była speł­niana na oczach wielkiej rzeszy. Polega na uczciwości, z jaką chce­my być wierni zobowiązaniom, które podjęliśmy, a jej miarą ma być to, na ile jesteśmy szczerzy wobec Boga, który przemawia do na­szych serc.

   Mówimy o wejściu w ciszę. Ale na czym polega cisza kontem­placyjna? Czy to tylko upadek bezwładnego kamienia w dół bez wyjścia? Nie zawsze możemy uniknąć błędu fałszywego uznania za prawdziwą ciszę stanu modlitewnego tak obrazowo opisanego przez ten przykład. W istocie cisza wymaga „spokojnego słuchania ser­cem, które pozwala Bogu wejść przez wszystkie drzwi i przejścia" (zob. 1.4.2). Cisza jest słuchaniem, a nie nerwowym oczekiwaniem na słowo, które uderzyłoby nasze uszy czy wypełniło serce - jest to spokojna gotowość na przyjęcie Tego, który obecny w najgłębszym naszym jestestwie, działa w nim bezgłośnie. Dlatego często samot­ność określa się jako ziemię świętą, miejsce, gdzie - podobnie jak człowiek z przyjacielem - Bóg i jego sługa często z sobą rozmawiają; tam wierząca dusza często jednoczy się ze Słowem Bożym, tam ob­lubienica staje się jednym z Tym, który ją uwiódł, tam ziemia łączy się z niebem, to co boskie - z ludzkim" (1.4.1-1.12.1). W istocie ci­sza łączy w sobie brak słów na ustach i w sercu z ożywionym dialo­giem z Panem. Nie rozwódźmy się zbytnio na ten temat, ale po­wróćmy do wyznania św. Brunona: Owoc ciszy zna ten, kto jej do­świadczył. Bóg prowadzi nas do samotności, aby przemawiać do na­szego serca" (1.4-11). Cisza polega na tym, by pozwolić Panu wypo­wiadać w nas słowo równe Jemu samemu. Dociera ono do nas bez naszej wiedzy, tak że nie potrafimy określić jego kształtu, a mimo to najważniejsze Słowo przychodzi i znajduje oddźwięk w naszym sercu.

Stąd nigdy nie może nas zadowolić zwykłe milczenie warg. To byłaby postawa zaledwie faryzejska, powierzchowne zachowanie, dalekie od tej czystości serca, która jedynie zasługuje na obietnicę oglądania Boga. Aby ją osiągnąć, potrzebne jest wielkie samozapar­cie, dotyczące zwłaszcza wrodzonej ciekawości spraw ludzkich. Nie możemy pozwolić naszym umysłom wędrować w pogoni za nowin­kami i plotkami, przeciwnie, nasza rola - to skryć się w miejscu chronionym obecnością Pana (1.6.4-1.13.1).

    Rzeczywiście, tak łatwo pozostawać w ciszy swej celi, podczas gdy umysł wędruje. Któż tego nie doświadczył? W takiej sytuacji, wciąż jesteśmy z dala od ciszy, nawet kiedy wargi są zamknięte, a ręce złożone. „Nasza cząstka - to pozostawać w ukryciu pod osło­ną obecności Pana" (id.). Skupienie wymaga nie tylko surowej kon­troli wyobraźni; musimy zredukować niezdyscyplinowane i burzliwe działania wszystkich naszych zdolności poznania i emocji. Sku­pieni więc na bogatej materii prawdy, a nie na mocy słów, zbadajmy Boże tajemnice z pragnieniem poznania wypływającym z miłości i z kolei rozpalającym miłość" (1.5.2). Na tym polega wielka lekcja mądrości: niezależnie od tego, jak delikatna i subtelna byłaby praca naszego intelektu, nie osiągnie on ciszy, jeśli pokornie nie podda się miłości, która słucha i znajduje cel w osiągnięciu zupełnego zrozu­mienia. W samotności czytamy nie po to, aby uzyskać najnowsze wiadomości, ale tak, aby nasza wiara nakarmiła się pokojem" (3.21.11). Istotne dla nas nie jest to aby myśl była nowa czy bły­skotliwa. Oczekujemy, że będzie ona źródłem światła Bożego, świa­tła zrodzonego w pokoju. Cisza - to zdolność słuchania, które po­zwala nam poznać Boga bez konieczności mówienia nowych rzeczy.

    Taka uwaga nastawiona na Boga może być jedynie owocem ogólnego wyciszenia całej osobowości. Niekontrolowane namiętno­ści, które przenikają naszą zmysłowość, lęki, nadmierne radości -wszystkie one powinny stopniowo znaleźć uporządkowanie, z Bożą pomocą, lecz także dzięki wszystkim rodzajom mądrych praktyk. (...)

Za: Rana miłości. Konferencje kartuskie (tytuł oryginału: The Wound of Love. A Carthusian Miscellarry), Przekład: Teresa Lubowiecka, Mieczysław Sokalski, Kraków- Tyniec 2001, Wydawnictwo Benedyktynów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.