poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Milczenie pośród lasów


 Wszystkie wspomniane ruchy reformatorskie były próbami „zgodnego z regułą" sprostania ideałom świętego Benedykta w obliczu zmieniających się czasów. Organizacyjnym pryncypium „Consuetudines" był „koinobityzm", wspólne zamieszkiwanie, wspólna modlitwa i praca całej wspólnoty zakonnej. Inna, bardziej radykalna forma życia w ucieczce od świata, eremityzm, mimo triumfu benedyktyńskiej obserwancji na całym Zachodzie, nie popadła w zapomnienie, zaś w religijnej atmosferze przełomu wczesnego średniowiecza egzystencja pustelników znalazła nowych zwolenników: To właśnie kroniki z XI i XII wieku pełne są życiorysów pobożnych mężczyzn, którzy ukryli się w samotności, pośród jeszcze bardzo rozległych ówczesnych lasów.

Pustelnicy ci cieszyli się zwykle dużym poważaniem wśród okolicznej ludności. Jednak ze strony Kościoła urzędowego traktowani byli raczej z nieufnością. Nieważne, jak godna pochwały była radykalna ucieczka od świata, duchowy rozwój tych dziwaków był nieprzewidywalny i niemożliwy do kontrolowania! Piotr z Amiens, właśnie ten wielce poważany eremita, który sprowokował fatalną „ludową krucjatę" (szczegóły w następnym" rozdziale), był tylko jednym z przykładów niebezpiecznych sił, które mogły dojść do głosu w zaciszu leśnej samotni. Z drugiej strony niejeden pobożny człowiek o skłonnościach pustelniczych zapewne wzdragał się przed niebezpieczeństwami i niedostatkami życia całkowicie pozbawionego kontaktu z innymi ludźmi. Nie może zatem dziwić fakt, że próbowano wtłoczyć samotność indywidualnej pustelni we wspólne ramy, w których zagwarantowane były istotne aspekty benedyktyńskiego życia zakonnego. Do aspektów tych zaliczała się wspólna modlitwa oraz ekonomiczne bezpieczeństwo wspólnoty klasztornej, przy czym właściwe prace związane z gospodarstwem klasztornym można było pozostawić braciom świeckim, którzy byli zwolnieni z obowiązku surowej ascezy odosobnienia. W tej strukturze poszczególni „eremici", mimo surowo reglamentowanych kontaktów ze współbraćmi, mieli poczucie wspólnoty, wspólnoty, która dbała również o to, by nikt z osobna nie załamał się pod brzemieniem samotnego milczenia.

Pierwsza wspólnota zakonna, która z sukcesem połączyła koinobitów i eremitów, powstała krótko po przełomie tysiącleci wokół osiedla Camaldoli w toskańskich Apeninach. Jej założycielem był święty Romuald z rodu hrabiowskiego pochodzącego z Rawenny (t 1027). Opierając się na regule benedyktyńskiej, zgromadziła się tam, obok wspólnoty mnichów, druga wspólnota złożona z pustelników, którzy mieszkali w odosobnionych i odizolowanych domkach otoczonych ogrodem i poświęcali się całkowicie modlitwie, kontemplacji, pracy w ogrodzie oraz ascezie. Współbraci spotykali wyłącznie podczas modlitwy oraz nabożeństw - nie zamieniając jednak z nimi ani jednego słowa na tematy prywatne oraz przy okazji zgromadzeń kapituły. Sąsiedztwo ascetów i „normalnych" ludzi prowadziło do powstania pewnych, omawianych już, duchowych i ekonomicznych problemów. Jednak w okresie całych dziejów „zakonu kamedułów", jak był on nazywany od czasów spisania jego konstytucji pod koniec XI stulecia, sąsiedztwo to doprowadzało też do ciągłych konfliktów pomiędzy mnichami i eremitami. Z uwagi na różnorodne interpretacje wzajemnych stosunków w ciągu stulecia doszło do powstania różnych kongregacji.

Konfliktów tych pragnął uniknąć toskański szlachcic Johannes Gualbertus, kiedy w roku 1038 w osamotnionej „cienistej dolinie" (Vallombrosa) założył wspólnotę eremitów, w której zadania świeckie powierzone zostały nie mnichom, lecz wyłącznie braciom i siostrom świeckim. Zgodnie z arystokratycznym światopoglądem swego opata założyciela, jak i zgodnie z duchem epoki „wallombrozjanie", którzy podobnie jak zakon kamedułów bardzo szybko stworzyli gałąź żeńską, nie uważali już za swoje główne zadanie walki o zbawienie swej duszy, jak chcieliby tego eremici. Pragnęli przyczynić się do intelektualnej i duchowej odnowy Kościoła oraz całego społeczeństwa. Dlatego jeszcze przed śmiercią Gualberta (1073) odrodzili się jako surowa kongregacja reformatorska zakonu benedyktynów. Wokół Florencji za przykładem Vallombrosy powstał cały szereg klasztorów zreformowanych, które utworzyły własną „rodzinę klasztorną", dzięki czemu klasztor Johannesa Gualbertusa bywa nazywany również „toskańskim Cluny".

Najbardziej skutecznym wśród „zakonów eremitów" - jeśli w ogóle można w tym przypadku zastosować takie „świeckie" określenie - stała się fundacja świętego Brunona z Kolonii (ok. 1050-1101). Po wczesnej akademickiej karierze - jako dyrektor katedralnej szkoły w Reims, był on między innymi nauczycielem „papieża krucjat" Urbana II - odwrócił się od świata w roku 1082 i wraz z kilkoma towarzyszami poszedł na poszukiwanie samotni w dzikiej okolicy, którą znalazł wreszcie we francuskich Alpach na północ od Grenoble. Z początkiem roku 1084 w odległej górskiej dolinie powstała pierwsza „kartuzja"; dwa skromne budynki - jeden dla siedmiu mnichów założycieli i jeden dla braci świeckich - którym daleko było jeszcze do robiących ogromne wrażenie zabudowań „Grande Chartreuse", od której zaczerpnięto później nazwę dla całego pasma górskiego.

Sam Brunon był bez wątpienia wyśmienitym teologiem oraz zakonnikiem o niezaprzeczalnej surowości reguły, jednak nie był całkowicie ulepiony z tej samej gliny, z której powstają wyłącznie odwracający się od świata eremici. Wkrótce oddał swój francuski klasztor w inne ręce i zajął się, poza aktywnym udziałem w sporze o inwestyturę, zakładaniem kolejnej kartuzji w Kalabrii na południu Włoch: Santa Maria Della Torre pod Serra San Bruno. Tam zmarł w październiku 1101 roku.

Swoją dojrzałą postać „Ordo Carusiensis" zyskała jednakże w pierwotnej kartuzji pod Grenoble, gdzie przeor Guigo około roku 1125 stworzył „Consuetudines", które z niewielkimi modyfikacjami obowiązują do dnia dzisiejszego. Zmuszeni do zmiany siedziby przez lawinę „kartuzi" dokonali w nowej „Grandę Chartreuse" architektonicznego przekształcenia zasady zakonu, dążąc do połączenia wspólnoty eremitów i mnichów: Do szczególnie skromnie urządzonego kościoła przylegają „małe krużganki", wokół których rozmieszczono ogólno dostępne pomieszczenia (sala kapitularna, refektarz, biblioteka). „Duże krużganki" otoczone są celami mnichów, które są czymś w rodzaju niewielkich „oddzielnych apartamentów", zaspokajających wszelkie ziemskie i duchowe potrzeby ascetów: izba mieszkalna i sypialna, kuchnia, kaplica, warsztat dla „labora". Na tyłach cel klasztornych znajduje się otoczony murem ogród, który mnich uprawia na własne potrzeby. W ciągu tygodnia zaopatrywany jest przez okienko w drzwiach celi, ponieważ swoich współbraci spotyka wyłącznie podczas wspólnie śpiewanych cogodzinnych modlitw, które mogą stanowić nawet jedną trzecią planu dnia oraz w trakcie nabożeństw. Z refektarza korzysta się w celu spożycia wspólnego posiłku wyłącznie w niedziele i święta, jednak w ich trakcie obowiązuje nadal nakaz milczenia. Nakaz ten jest łagodzony wyłącznie w trakcie przypadkowych wspólnych spacerów - mnich zakonu kartuzów może poza tym z ważnych powodów zwrócić się zawsze z prośbą o rozmowę ze swoim przeorem. Również jadłospis kartuzów jest ascetyczny; mięso jest wykluczone, w piątki rezygnuje się również z produktów mlecznych. Podczas pory letniej są dwa skromne posiłki w południe i wieczorem, w porze zimowej tylko jeden posiłek w południe oraz niewielka przekąska wieczorem. Jako oznakę pokory kartuzi mają ogolone głowy, a ich śmierć wygląda tak samo skromnie jak ich życie: zwłoki mnicha grzebie się owinięte jedynie w kawałek sukna, krzyż na jego grobie nie nosi żadnego imienia...

Surowość życia w kartuzji, które było wystarczająco ciężkie, nawet dla żyjących we wspólnocie braci świeckich, przyniosła mnichom w białych habitach wiele podziwu i szacunku, dzięki czemu często do bardzo odległych kartuzji spływały bogate datki. Jednakże kartuzje nie zawsze pozostawały zupełnie na uboczu. W późnym średniowieczu liczne klasztory kartuzów powstawały również w centrum wielkich, kwitnących miast. Tak stało się na przykład w Kolonii, Moguncji i Strasburgu, w Würzburgu czy w Norymberdze. Tam w opuszczonym klasztorze kartuzów, którego budynki są częściowo jeszcze zachowane, znalazło siedzibę słynne Germańskie Muzeum Narodowe. Dobrze zachowaną starą kartuzje można zwiedzać również w Buxheim niedaleko Memmingen, podczas gdy rodzinny dom „Grande Chartreuse", po wielu zmiennych kolejach losu od roku 1940, ponownie został zamieszkany przez kartuzów i dlatego nie można go zwiedzać.

Kartuzi dali Zachodowi, niejako w podzięce za szacunek, jakim ich otaczano, szereg znamienitych teologów i wybitnych artystów, przede wszystkim w dziedzinie ilustrowania książek,  zaś  przez wiele  stuleci  stanowili  oni w dużym stopniu bezkryzysowy przykład poświęcenia się wymaganiom surowej ascezy To ekstremalne poświęcenie się życiu wyłącznie dla Boga i z Bogiem nie pozwoliło jednak zakonowi, aby stał się masowym ruchem. Z kolei obecnie, na początku XXI wieku, surowych nakazów «Consuetudines», pochodzących z francuskich gór, przestrzega zaledwie 400 mnichów i nieco ponad 60 zakonnic.

Za: Franz Metzger, Karin Feuerstein-Praßer, Historia życia zakonnego. Od początku do naszych czasów, tytuł oryginału: Die Geschichte des Ordenslebens Von den Anfdngen bis heute, tłumaczenie: Ryszard Zajączkowski, Wydawnictwo Jedność- Herder, Kielce 2008  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.