Usunięcie
namiętności wymaga wiele czasu i ogromnego wysiłku - Nil w
pewnym miejscu określa je jako bardzo trudne czy nawet niemożliwe.
Skoro rzeczą trudną, czy nawet niemożliwą, pozostaje zmienić
własną naturę, to i usunąć jakąś namiętność-wadę,
która stała się jakby naszą drugą naturą, jest rzeczą bardzo
trudną. Ponieważ jest wynikiem dłużej trwającego procesu w
ludzkim wnętrzu, to i wykorzenienie jej stanowi na ogół dłuższy
proces. Jest on skomplikowany tym bardziej, że namiętności skłonne
są do odradzania się, niczym pędy chwastu czy głowa hydry. Wiele
innych obrazów ilustruje ten dramatyczny proces, na przykład wzrost
drzewa, wzbieranie wodnych strumieni czy tonięcie w nich. To
przede wszystkim na skutek naszej czujności lub zaniedbania słabną
albo narastają namiętności. Wystarczy pewne przyzwolenie i
brak czujności, a wraca dawna złość. Dokonuje się to tym
łatwiej, im człowiek bardziej świeżo ma w pamięci niedawną
długą niemoc. Wtedy nawet najmniejsza okazja staje się przyczyną
nawrotu choroby. Dawne skłonności, nawet jeśli nabierzemy nowego
przyzwyczajenia, potrafią pociągnąć do minionych złości.
Symbolem takiego powrotu jest żona Lota. Nasz autor powtarza
stare przysłowie: zła namiętność w duszy nigdy się nie
starzeje. Umysł łatwo powraca do dawnego nawyku, gdy tymczasem
cnota jest krucha i gdy się ją zaniedba, przechodzi w
przeciwieństwo. Obserwacjom Nila towarzyszy poczucie realizmu: droga
do przezwyciężenia złego przyzwyczajenia prowadzi przez
długie zmagania - często przez kroki postępu i cofania się. Nigdy
jednak nie jest za późno, by rozpocząć walkę z namiętnościami,
skoro w Jezusowej przypowieści spóźnieni robotnicy winnicy dzięki
pilności prześcigają tych, którzy wcześniej zaczęli.
W
powyższej dynamice narastającego zła zachodzi pewien paradoks.
Namiętności rozwijają swoje działanie nie wtedy, gdy
najbardziej działają zewnętrzne bodźce i zmysły doznają
intensywnych wrażeń. Podlegają swoistej „hibernacji".
Taką porą uśpienia jest dla nich czas rozproszenia umysłu, gdy
ten zajęty jest zewnętrznymi sprawami. One swoje działanie
ujawniają później, gdy ktoś znajduje się w spoczynku. Nil
odwołuje się do co najmniej trzech sytuacji takiego
odpoczynku: 1) bezczynności w sensie powstrzymywania się od pracy,
2) spoczynku nocnego, 3) monastycznego wyciszenia. W kontekście
krytyki mesalian, zaniedbujących pracę w imię modlitwy, Nil
wskazuje na pożytek pracy, która zajmuje myśl i nie pozwala jej
błąkać się bezużytecznie, gdyż mimowolnie umysł
towarzyszy wykonywanym czynnościom. W przeciwnym razie,
poddając się bezczynności, wpadamy w labirynt myśli i odżywają
w nas dawne żądze. Nie da się przecież utrzymać na dłużej
umysłu w stanie modlitwy. Gdy ktoś stara się modlić ponad miarę
swoich możliwości i obecnego stanu duchowego, modlitwa zamienia się
w zwyczajną bezczynność. Naraża się podobnie na powyżej
wspomniane niebezpieczeństwa. Zamiast obcować z Bogiem kala
umysł obcując z namiętnościami. Nil szczegółowo opisuje
to, co absorbuje mnicha na modlitwie, gdy opanowały go przyziemne
pasje. Podobnie w drugiej wymienionej sytuacji, a mianowicie podczas
ciszy nocnej, przed zaśnięciem, stają przed nami obrazy
oglądane w ciągu dnia i odżywają tamte wrażenia. Właśnie
wtedy te utajone pragnienia dążą do zaspokojenia i gdy mija
dzienne natężenie zmysłów, paradoksalnie wzbudzają zamęt.
Nocny sen utrwala to, z czym człowiek zasypia. Analogiczną sytuację
sprawia monastyczny stan wyciszenia jako taki. Podczas gdy w świecie
różne rzeczy zewnętrzne absorbują uwagę i one są
przedmiotem zabiegów czy walki, to w klasztornej ciszy, gdy
bodźce zewnętrzne są osłabione, przychodzi
często zmagać się bardziej z jakimś wyobrażeniem niż rzeczą
czy osobą. Szczególnie na początku życia monastycznego mogą
dokuczać dawne obrazy, natomiast przez całe życie musi zmagać się
z podszeptem złych duchów nakłaniających do różnych
przyjemności. Opisywany tu fenomen ujawnia istotę namiętności,
która polega na wewnętrznym i trwałym upodobaniu w przedmiocie
odnośnego afektu, niezależnie od występowania jego zewnętrznej
stymulacji czy objawów.
Nil postrzega kształtowanie się
namiętności w kontekście ogólnego rozwoju człowieka. W
okresie dzieciństwa - nasz autor podaje dwanaście lat jako
górną granicę tego wieku - dziecko nabiera nawyku ulegania
własnym fizycznym potrzebom, a zatem swoim zmysłom. Gdy
dorasta i nabywa pełnego używania rozumu, uczy się panować nad
tymi potrzebami. Jednak pozostaje w nim przyzwyczajenie folgowania
swoim zmysłom - moglibyśmy powiedzieć - podlegające jeszcze
raczej kwalifikacji psychicznej niż moralnej. Siłą wyższych
swoich władz, rozumu i woli, ma osiągnąć dojrzałość, czyli nie
pozwolić, aby te niższe popędy wzięły w nim górę. Ma zapobiec
ukształtowaniu się dominacji tego, co cielesne, nad tym, co
duchowe. Jeśli tego nie uczyni, nigdy tak naprawdę nie dojrzeje
duchowo i pozostanie, jak dziecko, zniewolony swoimi cielesnymi
potrzebami. To, co u dziecka jest niezależne od niego i co należy
rozpatrywać jako nieunikniony etap psychofizycznego rozwoju,
u dorosłego człowieka jest znamieniem moralnej choroby. Narzuca się
pytanie: czy skłonność do owego zniewolenia rzeczywiście wynika z
przebiegu rozwoju człowieka, czy raczej z wrodzonej nam pożądliwości
narzuconej przez grzech pierworodny? Należałoby z pewnością
dostrzec wieloraką przyczynę obecnej kondycji ludzkiej. Po
przedstawicielu greckiej teologii IV/V w., dzielącym ze swoim
mistrzem Janem Chryzostomem zapewne również i tutaj sposób
pojmowania tej prawdy, trudno jednak spodziewać się wyraźnej
świadomości prawdy o grzechu pierworodnym.
Nasz
autor, w odróżnieniu od Ewagriusza, nie tworzy żadnej listy
tych wypaczeń niszczących duchowe zdrowie człowieka, tym niemniej
wszystkie osiem namiętności, które wymienia pontyjski mnich,
są i na kartach jego pism obecne: obżarstwo, nieczystość,
chciwość, smutek, gniew, acedia, próżność i pycha. W
nietypowy dla siebie sposób w pewnym miejscu ujmuje obżarstwo,
chciwość, gniew i smutek w zdawałoby się sztywnym schemacie
sekwencji następujących po sobie namiętności i uzasadnia
psychologicznie taką kolejność ich występowania. W skróconej
wersji Nil zestawia smutek i zniechęcenie jako skutek myśli o
obżarstwie. Nie należy jednak uznawać powyższej sekwencji za
jedynie możliwą, skoro gdzie indziej Nil często dostrzega na
przykład nieczystość jako bezpośrednie następstwo obżarstwa, a
tę z kolei widzi jako przyczynę obżarstwa czy pijaństwa. Na innym
miejscu opisuje szczegółowo casus nieczystości jako
następstwa próżnej myśli o kapłaństwie. Zjawisko następowania
po sobie cielesnych pasji nie wyklucza zjawiska równoległego
ich występowania. Nasz autor wszakże zastrzega, że współ-działają
ze sobą pasje pokrewne, natomiast przeciwne sobie - wykluczają się.
Timos i epitimia, słowa, które u Ewagriusza na ogół
opisują strukturę duszy, u Nila niekiedy są synonimem gniewu i
nieczystości. Wspólnym mianownikiem dla wielu namiętności, a
więc jakby hyper-namiętnością, jest upodobanie w przyjemnościach
- hedone. Lista owych złych przyzwyczajeń pozostaje u Nila
otwarta. Jest na niej też miejsce na przykład dla zuchwałości,
zazdrości, nienawiści czy niestosownego lęku. Każdy idol
człowieka staje się obiektem jakiejś namiętności. O ile
Ewagriusz na każdą z namiętności ma jedną, właściwą jej
nazwę, która staje się wprost technicznym terminem, to Nil jakby z
zasady szuka różnych określeń na nazwanie tego samego.
Za:
Nil z Ancyry, Pisma ascetyczne, przekład, wstęp i opracowanie: Leon
Nieścior OMI, seria: źródła ascetyczne t. 46, starożytność t.
31, Tyniec- Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.