niedziela, 27 kwietnia 2014

Usunięcie namiętności


Usunięcie namiętności wymaga wiele czasu i ogrom­nego wysiłku - Nil w pewnym miejscu określa je jako bardzo trudne czy nawet niemożliwe. Skoro rzeczą trudną, czy nawet niemożliwą, pozostaje zmienić wła­sną naturę, to i usunąć jakąś namiętność-wadę, która stała się jakby naszą drugą naturą, jest rzeczą bardzo trudną. Ponieważ jest wynikiem dłużej trwającego pro­cesu w ludzkim wnętrzu, to i wykorzenienie jej stanowi na ogół dłuższy proces. Jest on skomplikowany tym bardziej, że namiętności skłonne są do odradzania się, niczym pędy chwastu czy głowa hydry. Wiele innych obrazów ilustruje ten dramatyczny proces, na przykład wzrost drzewa, wzbieranie wodnych strumieni czy to­nięcie w nich. To przede wszystkim na skutek naszej czujności lub zaniedbania słabną albo narastają namięt­ności. Wystarczy pewne przyzwolenie i brak czujności, a wraca dawna złość. Dokonuje się to tym łatwiej, im człowiek bardziej świeżo ma w pamięci niedawną długą niemoc. Wtedy nawet najmniejsza okazja staje się przyczyną nawrotu choroby. Dawne skłonności, nawet jeśli nabierzemy nowego przyzwyczajenia, po­trafią pociągnąć do minionych złości. Symbolem ta­kiego powrotu jest żona Lota. Nasz autor powtarza stare przysłowie: zła namiętność w duszy nigdy się nie starzeje. Umysł łatwo powraca do dawnego nawyku, gdy tymczasem cnota jest krucha i gdy się ją zanie­dba, przechodzi w przeciwieństwo. Obserwacjom Nila towarzyszy poczucie realizmu: droga do przezwy­ciężenia złego przyzwyczajenia prowadzi przez długie zmagania - często przez kroki postępu i cofania się. Nigdy jednak nie jest za późno, by rozpocząć walkę z namiętnościami, skoro w Jezusowej przypowieści spóźnieni robotnicy winnicy dzięki pilności prześciga­ją tych, którzy wcześniej zaczęli.

W powyższej dynamice narastającego zła zachodzi pewien paradoks. Namiętności rozwijają swoje dzia­łanie nie wtedy, gdy najbardziej działają zewnętrzne bodźce i zmysły doznają intensywnych wrażeń. Podle­gają swoistej „hibernacji". Taką porą uśpienia jest dla nich czas rozproszenia umysłu, gdy ten zajęty jest ze­wnętrznymi sprawami. One swoje działanie ujawniają później, gdy ktoś znajduje się w spoczynku. Nil odwołu­je się do co najmniej trzech sytuacji takiego odpoczynku: 1) bezczynności w sensie powstrzymywania się od pracy, 2) spoczynku nocnego, 3) monastycznego wyci­szenia. W kontekście krytyki mesalian, zaniedbujących pracę w imię modlitwy, Nil wskazuje na pożytek pracy, która zajmuje myśl i nie pozwala jej błąkać się bezuży­tecznie, gdyż mimowolnie umysł towarzyszy wykony­wanym czynnościom. W przeciwnym razie, poddając się bezczynności, wpadamy w labirynt myśli i odżywają w nas dawne żądze. Nie da się przecież utrzymać na dłużej umysłu w stanie modlitwy. Gdy ktoś stara się modlić ponad miarę swoich możliwości i obecnego stanu duchowego, modlitwa zamienia się w zwyczajną bezczynność. Naraża się podobnie na powyżej wspo­mniane niebezpieczeństwa. Zamiast obcować z Bogiem kala umysł obcując z namiętnościami. Nil szczegóło­wo opisuje to, co absorbuje mnicha na modlitwie, gdy opanowały go przyziemne pasje. Podobnie w drugiej wymienionej sytuacji, a mianowicie podczas ciszy noc­nej, przed zaśnięciem, stają przed nami obrazy ogląda­ne w ciągu dnia i odżywają tamte wrażenia. Właśnie wtedy te utajone pragnienia dążą do zaspokojenia i gdy mija dzienne natężenie zmysłów, paradoksalnie wzbu­dzają zamęt. Nocny sen utrwala to, z czym człowiek zasypia. Analogiczną sytuację sprawia monastyczny stan wyciszenia jako taki. Podczas gdy w świecie róż­ne rzeczy zewnętrzne absorbują uwagę i one są przed­miotem zabiegów czy walki, to w klasztornej ciszy, gdy bodźce  zewnętrzne  są osłabione,  przychodzi  często zmagać się bardziej z jakimś wyobrażeniem niż rzeczą czy osobą. Szczególnie na początku życia monastycznego mogą dokuczać dawne obrazy, natomiast przez całe życie musi zmagać się z podszeptem złych duchów nakłaniających do różnych przyjemności. Opisywany tu fenomen ujawnia istotę namiętności, która polega na wewnętrznym i trwałym upodobaniu w przedmiocie odnośnego afektu, niezależnie od występowania jego zewnętrznej stymulacji czy objawów.

   Nil postrzega kształtowanie się namiętności w kon­tekście ogólnego rozwoju człowieka. W okresie dzieciń­stwa - nasz autor podaje dwanaście lat jako górną gra­nicę tego wieku - dziecko nabiera nawyku ulegania wła­snym fizycznym potrzebom, a zatem swoim zmysłom. Gdy dorasta i nabywa pełnego używania rozumu, uczy się panować nad tymi potrzebami. Jednak pozostaje w nim przyzwyczajenie folgowania swoim zmysłom - moglibyśmy powiedzieć - podlegające jeszcze raczej kwalifikacji psychicznej niż moralnej. Siłą wyższych swoich władz, rozumu i woli, ma osiągnąć dojrzałość, czyli nie pozwolić, aby te niższe popędy wzięły w nim górę. Ma zapobiec ukształtowaniu się dominacji tego, co cielesne, nad tym, co duchowe. Jeśli tego nie uczyni, nigdy tak naprawdę nie dojrzeje duchowo i pozostanie, jak dziecko, zniewolony swoimi cielesnymi potrzebami. To, co u dziecka jest niezależne od niego i co należy roz­patrywać jako nieunikniony etap psychofizycznego roz­woju, u dorosłego człowieka jest znamieniem moralnej choroby. Narzuca się pytanie: czy skłonność do owego zniewolenia rzeczywiście wynika z przebiegu rozwoju człowieka, czy raczej z wrodzonej nam pożądliwości na­rzuconej przez grzech pierworodny? Należałoby z pew­nością dostrzec wieloraką przyczynę obecnej kondycji ludzkiej. Po przedstawicielu greckiej teologii IV/V w., dzielącym ze swoim mistrzem Janem Chryzostomem zapewne również i tutaj sposób pojmowania tej prawdy, trudno jednak spodziewać się wyraźnej świadomości prawdy o grzechu pierworodnym.

Nasz autor, w odróżnieniu od Ewagriusza, nie two­rzy żadnej listy tych wypaczeń niszczących duchowe zdrowie człowieka, tym niemniej wszystkie osiem na­miętności, które wymienia pontyjski mnich, są i na kartach jego pism obecne: obżarstwo, nieczystość, chci­wość, smutek, gniew, acedia, próżność i pycha. W nie­typowy dla siebie sposób w pewnym miejscu ujmuje obżarstwo, chciwość, gniew i smutek w zdawałoby się sztywnym schemacie sekwencji następujących po sobie namiętności i uzasadnia psychologicznie taką kolejność ich występowania. W skróconej wersji Nil zestawia smutek i zniechęcenie jako skutek myśli o obżarstwie. Nie należy jednak uznawać powyższej sekwencji za je­dynie możliwą, skoro gdzie indziej Nil często dostrzega na przykład nieczystość jako bezpośrednie następstwo obżarstwa, a tę z kolei widzi jako przyczynę obżarstwa czy pijaństwa. Na innym miejscu opisuje szczegóło­wo casus nieczystości jako następstwa próżnej myśli o kapłaństwie. Zjawisko następowania po sobie cie­lesnych pasji nie wyklucza zjawiska równoległego ich występowania. Nasz autor wszakże zastrzega, że współ-działają ze sobą pasje pokrewne, natomiast przeciwne sobie - wykluczają się. Timos i epitimia, słowa, które u Ewagriusza na ogół opisują strukturę duszy, u Nila niekiedy są synonimem gniewu i nieczystości. Wspól­nym mianownikiem dla wielu namiętności, a więc jakby hyper-namiętnością, jest upodobanie w przyjem­nościach - hedone. Lista owych złych przyzwyczajeń pozostaje u Nila otwarta. Jest na niej też miejsce na przykład dla zuchwałości, zazdrości, nienawiści czy niestosownego lęku. Każdy idol człowieka staje się obiektem jakiejś namiętności. O ile Ewagriusz na każdą z namiętności ma jedną, właściwą jej nazwę, która staje się wprost technicznym terminem, to Nil jakby z zasady szuka różnych określeń na nazwanie tego samego.

Za: Nil z Ancyry, Pisma ascetyczne, przekład, wstęp i opracowanie: Leon Nieścior OMI, seria: źródła ascetyczne t. 46, starożytność t. 31, Tyniec- Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.