Katarzyna
w tym okresie dążyła do tego, by dołączyć do tercjarek
dominikańskich, grupy miejscowych kobiet, które — pozostając w
domu - służyły biednym i wiodły życie konsekrowane. Dominikanie
początkowo nie chcieli przyjąć Katarzyny, gdyż była młoda i
zbyt piękna, i zrobili to dopiero wtedy, gdy dotknęła ją choroba,
prawdopodobnie ospa wietrzna, która zeszpeciła jej twarz.
Również
rodzina Katarzyny ostatecznie zaakceptowała wstąpienie córki do
Trzeciego Zakonu św. Dominika, kiedy zaś ojciec świętej ujrzał,
że w czasie modlitwy unosi się nad nią gołębica, znowu pozwolił
jej mieć własny pokój. Wewnętrzne życie Katarzyny prawie
natychmiast zaczęło rozkwitać. Doznała tak wielu i tak barwnych
wizji, że zaczęła wątpić, że pochodzą od Boga. Jezus jednak
zapewnił świętą, że obrazy te były prawdziwe, a nawiedziły ją
dzięki jej pokorze. Pouczył ją też o praktycznej zasadzie -
sprawdzianie autentyczności wizji: Katarzyna miała pamiętać, że
ona jest tą, której nie ma, a Bóg Tym, który Jest. Jeśli oprze
się na tej wiedzy, nieprzyjaciel nigdy jej nie oszuka.
(...)
W
pewnym momencie tych trzech lat, które spędzała samotnie w celi,
słodką obecność Chrystusa zastąpiły demoniczne wizje i głosy,
w tym wyraziste obrazy kopulujących w celi par. Brzęczenie w uszach
stawało się tak nieznośne, że święta wychodziła ze swego
pokoiku i szukała schronienia w kościołach, gdzie mogłaby zostać
na dłużej i się modlić. Jednak gdy tylko wracała do pokoju,
demony znowu przypuszczały na nią atak i kusiły ją.
Nie
pomagało podwojenie modłów i próśb. Kiedy w końcu święta była
już na skraju wyczerpania, przypomniała sobie, że ma pamiętać,
że jest tą, której nie ma, i rzuciła się w otchłań
miłosierdzia Boga, pokładając pełne zaufanie w swym Umiłowanym.
Powiedziała też demonom, że mogą robić, co im się żywnie
podoba; wydały jej się nawet... zabawne! Demoniczne wizje i głosy
prawie natychmiast zaczęły blednąc i zanikać.
Katarzyna
powiedziała później, że w tym doświadczeniu przerażająca była
nie sama obecność demonów, lecz to, że tkwiły one w jej umyśle,
a ona jeszcze wtedy nie wiedziała, że jest nie tylko umysłem. W
końcu udało jej się wykpić demony, gdyż potrafiła zdystansować
się od swych własnych myśli. Myśli się zmieniają, ale ośrodek
tego, kim jesteśmy, nasze „ja", wykracza poza nie, jest też
bardziej stałe niż zmienne, ulotne myśli.
Wszyscy
przeżywamy doświadczenia analogiczne do tych, które stały się
udziałem Katarzyny. Powiedzmy, że jest coś, czego się obawiamy i
chcemy tego za wszelką cenę uniknąć; coś, co nas przeraża,
przed czym wciąż uciekamy, pozwalając tej rzeczy tyranizować
nasze myśli. Potem pewnego dnia odwracamy się i stajemy twarzą w
twarz z tym, co nas ścigało, a tam nie ma nikogo, albo jest to coś
o wiele mniejszego, o wiele mniej groźnego, niż przedstawiał to
nasz umysł. Bóg powiedział Katarzynie, żeby nie wdawała się w
spory ani rozmowy z demonami, gdyż wtedy ją pochwycą. Kiedy jednak
rzuciła się w głębię Tego, który jest, i drwiła z demonów,
które są całkiem bezsilne, gdy je poddać mocy Bożej, wtedy złe
duchy okazały się bezsilne także wobec niej.
Oczywiście,
pewien jestem, że niektórzy czytelnicy dostrzegą u Katarzyny
wszelkie objawy psychozy: rozdwojenie jaźni, słyszenie głosów,
demoniczne wizje i mistyczne zaślubiny. Tak, te objawy niewątpliwie
tu występują, ale nawet gdyby się okazało, że doświadczenia te
do tego momentu były objawami chwilowej choroby psychicznej, to, co
zdarzy się potem, daje Katarzynie miejsce wśród świętych i
przyjaciół Boga.
Za:
Murray Bodo OFM, Mistycy. Odkrywcy Bożych dróg, tytuł oryginału:
Mystic. Ten who show us the ways of God, przekład: Małgorzata
Bortnowska, Wydawnictwo M, Kraków 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.