czwartek, 10 kwietnia 2014

Ona jest tą, której nie ma, a Bóg Tym, który Jest


Katarzyna w tym okresie dążyła do tego, by dołączyć do tercjarek dominikańskich, grupy miejscowych kobiet, które — pozostając w domu - służyły biednym i wiodły życie konsekrowane. Dominikanie początkowo nie chcieli przyjąć Katarzyny, gdyż była młoda i zbyt piękna, i zrobili to dopiero wtedy, gdy dotknęła ją choroba, prawdopodobnie ospa wietrzna, która zeszpeciła jej twarz.

Również rodzina Katarzyny ostatecznie zaakceptowała wstąpienie córki do Trzeciego Zakonu św. Dominika, kiedy zaś ojciec świętej ujrzał, że w czasie modlitwy unosi się nad nią gołębica, znowu pozwolił jej mieć własny pokój. Wewnętrzne życie Katarzyny prawie natychmiast zaczęło rozkwitać. Doznała tak wielu i tak barwnych wizji, że zaczęła wątpić, że pochodzą od Boga. Jezus jednak zapewnił świętą, że obrazy te były prawdziwe, a nawiedziły ją dzięki jej pokorze. Pouczył ją też o praktycznej zasadzie - sprawdzianie autentyczności wizji: Katarzyna miała pamiętać, że ona jest tą, której nie ma, a Bóg Tym, który Jest. Jeśli oprze się na tej wiedzy, nieprzyjaciel nigdy jej nie oszuka.

(...)

W pewnym momencie tych trzech lat, które spędzała samotnie w celi, słodką obecność Chrystusa zastąpiły demoniczne wizje i głosy, w tym wyraziste obrazy kopulujących w celi par. Brzęczenie w uszach stawało się tak nieznośne, że święta wychodziła ze swego pokoiku i szukała schronienia w kościołach, gdzie mogłaby zostać na dłużej i się modlić. Jednak gdy tylko wracała do pokoju, demony znowu przypuszczały na nią atak i kusiły ją.

Nie pomagało podwojenie modłów i próśb. Kiedy w końcu święta była już na skraju wyczerpania, przypomniała sobie, że ma pamiętać, że jest tą, której nie ma, i rzuciła się w otchłań miłosierdzia Boga, pokładając pełne zaufanie w swym Umiłowanym. Powiedziała też demonom, że mogą robić, co im się żywnie podoba; wydały jej się nawet... zabawne! Demoniczne wizje i głosy prawie natychmiast zaczęły blednąc i zanikać.

Katarzyna powiedziała później, że w tym doświadczeniu przerażająca była nie sama obecność demonów, lecz to, że tkwiły one w jej umyśle, a ona jeszcze wtedy nie wiedziała, że jest nie tylko umysłem. W końcu udało jej się wykpić demony, gdyż potrafiła zdystansować się od swych własnych myśli. Myśli się zmieniają, ale ośrodek tego, kim jesteśmy, nasze „ja", wykracza poza nie, jest też bardziej stałe niż zmienne, ulotne myśli.

Wszyscy przeżywamy doświadczenia analogiczne do tych, które stały się udziałem Katarzyny. Powiedzmy, że jest coś, czego się obawiamy i chcemy tego za wszelką cenę uniknąć; coś, co nas przeraża, przed czym wciąż uciekamy, pozwalając tej rzeczy tyranizować nasze myśli. Potem pewnego dnia odwracamy się i stajemy twarzą w twarz z tym, co nas ścigało, a tam nie ma nikogo, albo jest to coś o wiele mniejszego, o wiele mniej groźnego, niż przedstawiał to nasz umysł. Bóg powiedział Katarzynie, żeby nie wdawała się w spory ani rozmowy z demonami, gdyż wtedy ją pochwycą. Kiedy jednak rzuciła się w głębię Tego, który jest, i drwiła z demonów, które są całkiem bezsilne, gdy je poddać mocy Bożej, wtedy złe duchy okazały się bezsilne także wobec niej.

Oczywiście, pewien jestem, że niektórzy czytelnicy dostrzegą u Katarzyny wszelkie objawy psychozy: rozdwojenie jaźni, słyszenie głosów, demoniczne wizje i mistyczne zaślubiny. Tak, te objawy niewątpliwie tu występują, ale nawet gdyby się okazało, że doświadczenia te do tego momentu były objawami chwilowej choroby psychicznej, to, co zdarzy się potem, daje Katarzynie miejsce wśród świętych i przyjaciół Boga.

Za: Murray Bodo OFM, Mistycy. Odkrywcy Bożych dróg, tytuł oryginału: Mystic. Ten who show us the ways of God, przekład: Małgorzata Bortnowska, Wydawnictwo M, Kraków 2010  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.