986
Ten wąski Ktoś - przez Trawę
Przesmyknie się czasami -
Spotkaliście go pewnie - zawsze
Bez uprzedzenia się zjawi -
Mignie plamisty pręt - Grzebyk
Trawie czyniący Przedziałek -
Rozstęp w niej zwiera się u stóp,
Rozwiera coraz dalej -
Amator Gleb Wilgotnych - Gruntu
Zbyt chłodnego dla Zboża -
A jednak nieraz Dzieckiem
Kiedy biegałam - Bosa -
Natknęłam się na rozciągnięty
Na Słońcu Rzemień Bicza -
Dość było schylić się badawczo -
Marszczył się, zwijał, znikał -
Obywateli Natury
Znam paru - i oni mnie znają -
Na ich widok serdeczność
Ogarnia mnie zawsze - całą -
Ale z tym Kimś ilekroć
Trafi mi się spotkanie -
Zawsze ten sam Mróz w Kościach,
Ten sam nagły Skurcz Krtani -
* * * * *
Ktoś szczupły pośród traw
prześmiga blisko.
Spotkaliście może to
nagłe zjawisko?
Widać dziryt kropiasty,
trawa - jak od grzebyka -
dzieli się bruzdą u nóg,
a dalej znów się zamyka.
Ktoś lubi grząski zagon,
grunt zbyt chłodny dla zboża.
Raz jednak gdy - bose dziecko -
ganiałam nieostrożnie,
spostrzegłam postronek od bicza,
co na słońcu się rozkręcał,
i schyliłam się - tylko mignął
i nie dojrzałam go więcej.
Znam w przyrodzie osobistości
i one znają mnie także;
czuję dla nich serdeczność,
jaką trudno wyrazić.
Lecz tego jegomościa
- czy w asyście, czy sama -
nie spotkałam nigdy bez dreszczu
i by mi się oddech nie łamał.
Dickinson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.