Senator Kleszczyński, szlagon i legun,
najzacniejsze serce, ale symplista
nieprawdopodobny - tak że
myślałbyś, że książki nie przeczyta - opowiadał mi, że w
czasie
Armii Krajowej nosił zawsze przy sobie przepisany z jakichś
rękopisów nie znany
patriotyczny wiersz Rydla. Kiedy Gestapo go
złapało - jakiś oprawca, znający oczywiście
polski - zabrał
się do czytania jego papierków. Kiedy przeczytał ten wiersz - coś
dziwnego,
jak mówi Kleszczyński, pojawiło się na jego twarzy.
Oddał mu bez słowa wszystkie inne
dokumenty i puścił wolno.
Lechoń, Dziennik t. II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.