niedziela, 9 listopada 2014

Bycie kapłanem było przyjemne i zyskowne ...


W wieku 26 lat wróciłem do Petersburga i spotkałem się z pisarzami. Przyjęli mnie jak swego i schlebiali mi. I nim się obejrzałem, przyswoiłem sobie poglądy na życie tych, między którymi się znalazłem, a te zatarły zupełnie moje wcześniejsze dążenie do bycia lepszym – oni dostarczyli mi teorii, która usprawiedliwiła moje rozwiązłe życie.

Filozofia życiowa moich kolegów po piórze przedstawiała się następująco: życie w ogólności polega na rozwoju i my – ludzie idei – odgrywamy w nim główną rolę; a wśród ludzi idei my – artyści i poeci – wywieramy na ów rozwój największy wpływ. Naszym powołaniem jest nauczać rodzaj ludzki. I aby nie nasuwało się proste pytanie: „Co wiem i czego mogę uczyć?”, teoria ta wyjaśniała, że tego nie trzeba wiedzieć, bo artyści i poeci nauczają nieświadomie. Uważano mnie za godnego podziwu artystę i poetę, dlatego przyjęcie tego poglądu było dla mnie nad wyraz naturalne. Ja, artysta i poeta, pisałem i uczyłem, sam nie wiedząc czego. Płacono mi za to; miałem doskonałe jedzenie, mieszkanie, kobiety i towarzystwo, miałem też sławę, co dobrze świadczyło o wartości mojego nauczania.

Wiara w znaczenie poezji w rozwoju człowieka była religią, a ja byłem jednym z jej kapłanów. Bycie kapłanem było przyjemne i zyskowne. Żyłem więc dość długo w tej wierze, nie powątpiewając w jej prawdziwość. 


Lew Tołstoj, Spowiedź
Tłumaczenie: Jacek Baszkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.