Terkocze
telefon. Się podnosi słuchawkę i mówi:
—
Dobry wieczór.
—
Cześć, stary. Mówi A.B. Kopa lat. Co porabiasz? Może byś wpadł
do nas, jak się nudzisz? Pogramy w brydża, pogawędzimy, golniemy
sobie po kuśtyczku. Co?
—
Jest zmierzch i pada śnieg — się odpowiada.
—
Aha. Ale co porabiasz?
—
Jest pięknie; jest zmierzch i pada śnieg.
—
No niech pada. Ja się pytam, co porabiasz. Czy ty mnie słyszysz?
—
Słyszę cię. Powiedziałeś: „Cześć. Mówi A.B. Kopa lat. Co
porabiasz? Może byś wpadł do nas, jak się nudzisz? Pogramy w
brydża, pogawędzimy, golniemy sobie po kuśtyczku". I
odpowiadam ci na to wszystko: Jest pięknie; jest zmierzch i pada
śnieg. Czy ty mnie słyszysz?
—
Wiesz co, stary? Chodzą słuchy, że ty ostatnio coś zbzikowałeś.
I widzę, stary, że to niestety prawda. Radzę ci: odwiedź
psychiatrę. Przykro mi, że muszę to powiedzieć. Cześć.
I
człowiek-A.B. odkłada słuchawkę. Nie czekając na słówko w
odpowiedzi na jego pożegnanie.
—
Do zobaczenia —jednakże się mówi, i się wie, co się mówi, i
się odkłada słuchawkę.
I
się wraca do raju. Gdzie właśnie jest zmierzch i pada śnieg. O,
absolutna słodyczy wiecznego wszechbycia. Niepowtarzalnego w
nieprzemijalności, nieprzemijalnego w niepowtarzalności. Żadne
artykułowanie tego nie wysłowi. Żaden nawet nie wyjąka tego
jąkała. Tylko ten-tu, siedzący przy oknie niemowa.
Stachura,
Oto
Psychiatra
raczej by tu nie pomógł, prędzej ktoś dysponujący podobnymi do
Stachury doświadczeniami. Przeżywane wewnętrzne doświadczenie
Stachury jest tak przyjemne, że odbija się to na jakości jego
zewnętrznych relacji z ludźmi. W takim wypadku raczej powinno się
nie przywiązywać do tego stanu spokoju i oderwania, i w życiu
codziennym postawić na uważność, oraz starać się zachowywać
jak najbardziej normalnie. Stachurę jednak decyduje się na używanie
żargonu zen, i zupełnie nie interesuje go to czy jest zrozumiany
czy nie.
To takie
teoretyzowanie, równie dobrze zachowanie Stachury mogłoby być
subtelnym sposobem pozbycia się znajomego, z którym nie ma ochoty
się spotkać, co więcej można by taki sposób uznać nawet za
zabawny. Tyle, że wtedy raczej zapis tej rozmowy nie pojawiłby się
w książce.
Jedno
wydaje się pewne, Stachura zdecydowanie przeszacował swój stan,
wpadając w subtelną pułapkę ego. To w sumie dość naturalne,
większość ludzi przecenia swe duchowe osiągnięcia, mimo że
zupełnie niczego nie doświadczyli. A kiedy pojawiają się
rzeczywiście jakieś doświadczenia, gdy jesteśmy nieuważni, łatwo
możemy paść ofiarą samooszukiwania się i doświadczenie samo w
sobie korzystne, staje się pożywką dla ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.