sobota, 15 listopada 2014

Rada: odwiedź psychiatrę


Terkocze telefon. Się podnosi słuchawkę i mówi:
— Dobry wieczór.
— Cześć, stary. Mówi A.B. Kopa lat. Co porabiasz? Może byś wpadł do nas, jak się nudzisz? Pogramy w brydża, pogawędzimy, golniemy sobie po kuśtyczku. Co?
— Jest zmierzch i pada śnieg — się odpowiada.
— Aha. Ale co porabiasz?
— Jest pięknie; jest zmierzch i pada śnieg.
— No niech pada. Ja się pytam, co porabiasz. Czy ty mnie słyszysz?
— Słyszę cię. Powiedziałeś: „Cześć. Mówi A.B. Kopa lat. Co porabiasz? Może byś wpadł do nas, jak się nudzisz? Pogramy w brydża, pogawędzimy, golniemy sobie po kuśtyczku". I odpowiadam ci na to wszystko: Jest pięknie; jest zmierzch i pada śnieg. Czy ty mnie słyszysz?
— Wiesz co, stary? Chodzą słuchy, że ty ostatnio coś zbzikowałeś. I widzę, stary, że to niestety prawda. Radzę ci: odwiedź psychiatrę. Przykro mi, że muszę to powiedzieć. Cześć.
I człowiek-A.B. odkłada słuchawkę. Nie czekając na słówko w odpowiedzi na jego pożegnanie.
— Do zobaczenia —jednakże się mówi, i się wie, co się mówi, i się odkłada słuchawkę.
I się wraca do raju. Gdzie właśnie jest zmierzch i pada śnieg. O, absolutna słodyczy wiecznego wszechbycia. Niepowtarzalnego w nieprzemijalności, nieprzemijalnego w niepowtarzalności. Żadne artykułowanie tego nie wysłowi. Żaden nawet nie wyjąka tego jąkała. Tylko ten-tu, siedzący przy oknie niemowa.

Stachura, Oto

Psychiatra raczej by tu nie pomógł, prędzej ktoś dysponujący podobnymi do Stachury doświadczeniami. Przeżywane wewnętrzne doświadczenie Stachury jest tak przyjemne, że odbija się to na jakości jego zewnętrznych relacji z ludźmi. W takim wypadku raczej powinno się nie przywiązywać do tego stanu spokoju i oderwania, i w życiu codziennym postawić na uważność, oraz starać się zachowywać jak najbardziej normalnie. Stachurę jednak decyduje się na używanie żargonu zen, i zupełnie nie interesuje go to czy jest zrozumiany czy nie.

To takie teoretyzowanie, równie dobrze zachowanie Stachury mogłoby być subtelnym sposobem pozbycia się znajomego, z którym nie ma ochoty się spotkać, co więcej można by taki sposób uznać nawet za zabawny. Tyle, że wtedy raczej zapis tej rozmowy nie pojawiłby się w książce.

Jedno wydaje się pewne, Stachura zdecydowanie przeszacował swój stan, wpadając w subtelną pułapkę ego. To w sumie dość naturalne, większość ludzi przecenia swe duchowe osiągnięcia, mimo że zupełnie niczego nie doświadczyli. A kiedy pojawiają się rzeczywiście jakieś doświadczenia, gdy jesteśmy nieuważni, łatwo możemy paść ofiarą samooszukiwania się i doświadczenie samo w sobie korzystne, staje się pożywką dla ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.