sobota, 15 listopada 2014

Ci, którzy przeczytali pięć tysięcy najważniejszych w kulturze książek ...


My, Zatraceński, przeczytaliśmy pięć tysięcy najważniejszych w kulturze książek. W ten sposób przejmujemy od ludzkości wszystko, co ludzkie, i posiadamy mnóstwo niepotrzebnych informacji o czymkolwiek. Oczywiście, licząc się z człowieczą właściwością zapominania, gromadzimy te książki w naszym pokoju, by co pewien czas odświeżać szczegóły zawarte w licznych dziełach.

Książki poczynamy nabywać i czytać w odległym momencie przeszłości, kiedy po radościach dzieciństwa, jakich dostarcza nam wojna, i przyjemnościach młodości związanych z odkryciem pewnych właściwości dziewcząt i kobiet, zadajemy sobie odwieczne pytanie: Skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd idziemy? Próbując w sposób pewny rozwiązać ostatecznie tak ważne zagadnienie, zdajemy się na autorytet mędrców oraz wybitnych pisarzy. Upływa sporo lat, zanim odkrywamy najważniejsze pożytki z posiadania znacznej liczby książek, w tym dużego formatu i w solidnych oprawach z płótna, skóry oraz tworzyw sztucznych. Stanowią bowiem one najbardziej praktyczny materiał do tworzenia potrzebnych w codziennym bytowaniu sprzętów, takich jak stół do spożywania posiłków, taboret lub tapczan. Odpowiednio układane pozwalają składać z siebie prawie nieskończoną rozmaitość fantazyjnych mebli. Na zgrabnym filarze z książek poświęconych zdobyczom archeologii, z uwagi na ich duży format, stoi właśnie nasza maszyna do pisania, dzięki której możemy zakomunikować ludziom, do jakich wrednych poglądów dochodzi cywilizacja krasnoludków, których przedstawiciele tak nieoczekiwanie wtargnęli do naszego domu, burząc te artykuły wiary we wspaniałość człowieka, jakie jeszcze w nas ostają po nazbyt obfitej lekturze.

On, Jakub Zatraceński, który tkwi w nas, tak jak on, Zatraceński Andrzej, wypełnia nasze biologiczne jestestwo, w szczególny sposób reaguje na obecność krasnoludków w naszym mieszkaniu, gdyż ich po prostu nie widzi. Jego racjonalny umysł, wykształcony przez te dyscypliny naukowe, których początek zawdzięczamy przypuszczeniom Demokryta, rachunkom Deskartes'a i geniuszom XIX wieku, do ostatka wierny pozostaje empirii i logicznym z niej uogólnieniom. Stąd mity oraz bajki ludowe nie stanowią dlań żadnego dowodu na istnienie kiedykolwiek ludzi o wysokości dwudziestu centymetrów, gdyż nawet Pigmeje i karły cyrkowe mają wzrost znacznie większy. Racjonalizm natomiast, dzięki konieczności pogodzenia się z praktycznymi wynikami nauk psychologicznych, w tym psychiatrii, nie wyklucza halucynacji oraz innych arieracji umysłu i stąd on, Jakub, godzi się, że ludzie ze zdezelowanym rozumem widzieć mogą mocą zepsutej wyobraźni, zjawiska oraz istoty przeczące rozsądkowi.

(…)

Cały nasz problem polega na niepoważnym stosunku do życia. Zdaje się, że cały nas problem polega właśnie na tym.

Ściślej biorąc nie potrafimy przyjąć na długo żadnej z funkcjonujących, zarówno starych jak i obecnie tworzonych, konwencji. Po trwającym krótki czas entuzjazmie dostrzegamy w różnych teoriach chwilowość, przemijanie. Sposób na życie może być wiekowy, jak taoizm i chrystianizm, lub zupełnie nowy, stworzony przez guru z rzadką brodą. Obowiązujący pod karą dużych dolegliwości, ewentualnie całkowicie dobrowolny jak uprawianie sportu. On, Jakub, dostrzega w nim prędzej czy później podstawowy błąd logiczny, tkwiący w aksjomatach budujących całą konwencję, tak jak on, Andrzej, pozbawiony jest wiary, by w pełni zaufać jednej, skoro równie dobrych są tysiące.

Wśród mnóstwa książek, rozsianych raczej bezładnie po naszym mieszkaniu, łatwo znaleźć najnowsze wykłady współczesnych kombinacji etycznych, psychologicznych i filozoficznych. Wystarczy kopnąć piętą, by przeczytać: „Ludzie tkwiący w głównym nurcie społeczeństwa technokratycznego podporządkowują się, ponieważ zostali schwytani w pułapkę ograniczonej rzeczywistości, która nie tylko uniemożliwia im dostrzeżenie realnych alternatyw, lecz także utrzymuje ich w przeświadczeniu, że niezadowolenie z czegokolwiek prócz drobnych niewygód jest niedopuszczalne i stanowi oznakę fatalnego nieprzystosowania albo zaburzenia umysłowego”. On, Andrzej, bywa podekscytowany krótko trafnością takiego twierdzenia i próbuje dostrzec realne alternatywy, by wydrzeć się z piekła alienacji i zintegrować swą psychikę, to znaczy, porozumieć się z nim, Jakubem. Lecz on, gdy szukamy właśnie dłuta, które zapodziało się pod warstwą wolumenów, bo potrzebne jest do wyprofilowania toczonego z drewna przedmiotu, podnosi inną książkę, w której dowodzi się niezbicie, że technokracja oraz ograniczenie wybujałego indywidualizmu jednostek za pomocą prymitywnej siły, w tym brutalnego terroru, jest jedyną metodą zapewnienia powszechnego szczęścia zbiorowości, a na szczęściu nam raczej zależy.

– Zdaje się – mruczy on, Jakub, w szumie silnika tokarki – że najlepszym rozwiązaniem dla większości ludzi jest porządne przeczytanie wyłącznie jednej książki i przyjęcie zawartych w niej prawd na całe istnienie.

Panna Nu-Nu zna jedną taką książkę i niezachwianie wierzy w wyłożoną w niej teorię. Nie znaczy to, że ją przeczytała. To my zapoznaliśmy się z każdym słowem tego dzieła. Panna Nu-Nu jest mądrzejsza od nas – nie czytając nie zaznaje wątpliwości, nie trwoży jej ani jedna sprzeczność. Przyjmuje cytaty z niej oraz zasady głoszone przez przykład rodziny. W sferze światopoglądu życie panny Nu-Nu jest od dzieciństwa jasne i proste. To my, Jakub Andrzej Zatraceński, wnosimy konflikty w porządek jej bytu.

Anatol Ulman, Potworne poglądy cynicznych krasnoludków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.