My, Zatraceński, przeczytaliśmy pięć
tysięcy najważniejszych w kulturze książek. W ten sposób
przejmujemy od ludzkości wszystko, co ludzkie, i posiadamy mnóstwo
niepotrzebnych informacji o czymkolwiek. Oczywiście, licząc się z
człowieczą właściwością zapominania, gromadzimy te książki w
naszym pokoju, by co pewien czas odświeżać szczegóły zawarte w
licznych dziełach.
Książki poczynamy nabywać i czytać
w odległym momencie przeszłości, kiedy po radościach dzieciństwa,
jakich dostarcza nam wojna, i przyjemnościach młodości związanych
z odkryciem pewnych właściwości dziewcząt i kobiet, zadajemy
sobie odwieczne pytanie: Skąd przyszliśmy, kim jesteśmy i dokąd
idziemy? Próbując w sposób pewny rozwiązać ostatecznie tak ważne
zagadnienie, zdajemy się na autorytet mędrców oraz wybitnych
pisarzy. Upływa sporo lat, zanim odkrywamy najważniejsze pożytki z
posiadania znacznej liczby książek, w tym dużego formatu i w
solidnych oprawach z płótna, skóry oraz tworzyw sztucznych.
Stanowią bowiem one najbardziej praktyczny materiał do tworzenia
potrzebnych w codziennym bytowaniu sprzętów, takich jak stół do
spożywania posiłków, taboret lub tapczan. Odpowiednio układane
pozwalają składać z siebie prawie nieskończoną rozmaitość
fantazyjnych mebli. Na zgrabnym filarze z książek poświęconych
zdobyczom archeologii, z uwagi na ich duży format, stoi właśnie
nasza maszyna do pisania, dzięki której możemy zakomunikować
ludziom, do jakich wrednych poglądów dochodzi cywilizacja
krasnoludków, których przedstawiciele tak nieoczekiwanie wtargnęli
do naszego domu, burząc te artykuły wiary we wspaniałość
człowieka, jakie jeszcze w nas ostają po nazbyt obfitej lekturze.
On, Jakub Zatraceński, który tkwi w
nas, tak jak on, Zatraceński Andrzej, wypełnia nasze biologiczne
jestestwo, w szczególny sposób reaguje na obecność krasnoludków
w naszym mieszkaniu, gdyż ich po prostu nie widzi. Jego racjonalny
umysł, wykształcony przez te dyscypliny naukowe, których początek
zawdzięczamy przypuszczeniom Demokryta, rachunkom Deskartes'a i
geniuszom XIX wieku, do ostatka wierny pozostaje empirii i logicznym
z niej uogólnieniom. Stąd mity oraz bajki ludowe nie stanowią dlań
żadnego dowodu na istnienie kiedykolwiek ludzi o wysokości
dwudziestu centymetrów, gdyż nawet Pigmeje i karły cyrkowe mają
wzrost znacznie większy. Racjonalizm natomiast, dzięki konieczności
pogodzenia się z praktycznymi wynikami nauk psychologicznych, w tym
psychiatrii, nie wyklucza halucynacji oraz innych arieracji umysłu i
stąd on, Jakub, godzi się, że ludzie ze zdezelowanym rozumem
widzieć mogą mocą zepsutej wyobraźni, zjawiska oraz istoty
przeczące rozsądkowi.
(…)
Cały nasz problem polega na
niepoważnym stosunku do życia. Zdaje się, że cały nas problem
polega właśnie na tym.
Ściślej biorąc nie potrafimy przyjąć
na długo żadnej z funkcjonujących, zarówno starych jak i obecnie
tworzonych, konwencji. Po trwającym krótki czas entuzjazmie
dostrzegamy w różnych teoriach chwilowość, przemijanie. Sposób
na życie może być wiekowy, jak taoizm i chrystianizm, lub zupełnie
nowy, stworzony przez guru z rzadką brodą. Obowiązujący pod karą
dużych dolegliwości, ewentualnie całkowicie dobrowolny jak
uprawianie sportu. On, Jakub, dostrzega w nim prędzej czy później
podstawowy błąd logiczny, tkwiący w aksjomatach budujących całą
konwencję, tak jak on, Andrzej, pozbawiony jest wiary, by w pełni
zaufać jednej, skoro równie dobrych są tysiące.
Wśród mnóstwa książek, rozsianych
raczej bezładnie po naszym mieszkaniu, łatwo znaleźć najnowsze
wykłady współczesnych kombinacji etycznych, psychologicznych i
filozoficznych. Wystarczy kopnąć piętą, by przeczytać: „Ludzie
tkwiący w głównym nurcie społeczeństwa technokratycznego
podporządkowują się, ponieważ zostali schwytani w pułapkę
ograniczonej rzeczywistości, która nie tylko uniemożliwia im
dostrzeżenie realnych alternatyw, lecz także utrzymuje ich w
przeświadczeniu, że niezadowolenie z czegokolwiek prócz drobnych
niewygód jest niedopuszczalne i stanowi oznakę fatalnego
nieprzystosowania albo zaburzenia umysłowego”. On, Andrzej, bywa
podekscytowany krótko trafnością takiego twierdzenia i próbuje
dostrzec realne alternatywy, by wydrzeć się z piekła alienacji i
zintegrować swą psychikę, to znaczy, porozumieć się z nim,
Jakubem. Lecz on, gdy szukamy właśnie dłuta, które zapodziało
się pod warstwą wolumenów, bo potrzebne jest do wyprofilowania
toczonego z drewna przedmiotu, podnosi inną książkę, w której
dowodzi się niezbicie, że technokracja oraz ograniczenie wybujałego
indywidualizmu jednostek za pomocą prymitywnej siły, w tym
brutalnego terroru, jest jedyną metodą zapewnienia powszechnego
szczęścia zbiorowości, a na szczęściu nam raczej zależy.
– Zdaje się – mruczy on, Jakub, w
szumie silnika tokarki – że najlepszym rozwiązaniem dla
większości ludzi jest porządne przeczytanie wyłącznie jednej
książki i przyjęcie zawartych w niej prawd na całe istnienie.
Panna Nu-Nu zna jedną taką książkę
i niezachwianie wierzy w wyłożoną w niej teorię. Nie znaczy to,
że ją przeczytała. To my zapoznaliśmy się z każdym słowem tego
dzieła. Panna Nu-Nu jest mądrzejsza od nas – nie czytając nie
zaznaje wątpliwości, nie trwoży jej ani jedna sprzeczność.
Przyjmuje cytaty z niej oraz zasady głoszone przez przykład
rodziny. W sferze światopoglądu życie panny Nu-Nu jest od
dzieciństwa jasne i proste. To my, Jakub Andrzej Zatraceński,
wnosimy konflikty w porządek jej bytu.
Anatol Ulman, Potworne poglądy
cynicznych krasnoludków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.