Nigdy nie rozumiałem mężczyzn, którzy potrafią wzdychać i lamentować z powodu kobiety. Powiadają — co ona teraz robi? kocha innego? Albo — dlaczegonie jest ze mną? Albo — jak długo będzie należała do mnie? Te odczucia w prawdziwym, tragicznym znaczeniu są mi nieznane, przynajmniej teraz już są mi nieznane — nie mogę, ocz ywiście, powiedzieć, że w młodych latach nie przechodziłem przez takie chorobliwe kryzysy. Lecz teraz nie potrafię zrozumieć, że ktoś może popełnić samobójstwo z powodu niewierności czy oziębłości kobiety. Wraz z dojrzewaniem płciowym, w moich latach męskich, odnosiłem się do kobiet jak do miłych i potrzebnych partnerek, które pośród swych wielkich życiowych zadań od czasu do czasu sprzymierzały się ze mną, byśmy wspólnie znosili ciężki los, los człowieczy. Zresztą nie oczekiwałem od nich wierności, ni szczególnej serdeczności, ni poświęcenia. Radowała mnie ich czułość, emocjonujące i kojące, ogłuszające siły naszych ciał, bystry umysł, instynktowne, a niekiedy heroiczne porywy, obserwowałem ich wytrwałą i pedantyczną zręczność, gdy — dziecięca naiwności! — chciały utrwalać ludzkie uczucia. Ale kiedy wychodziły z mojego pokoju albo z mojego życia, już więcej o nich nie myślałem. Taką mam naturę i sądzę, że jedynie taka postawa godna jest mężczyzny; i jestem wdzięczny losowi, że ofiarował mi takie usposobienie.
Sandor
Marai, Księga Ziół
przekład
— Feliks Netz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.