niedziela, 9 listopada 2014

Pochwała zawieszenia myślenia jako bramy do pustki


Myśl też jest przesądem i przeszkodą. Wyzwala tylko na początku, gdy pomaga nam skruszyć te lub inne więzy; później wszystkim, na co ją stać, jest pochłanianie naszej energii oraz paraliżowanie naszych ciągotek do wolności. Tego, że w żaden sposób nie może nam pomóc, dostatecznie wyraźnie dowodzi błogość towarzysząca jej zawieszeniu. Całkiem podobnie jak pragnienie, (któremu jest pokrewna), karmi się własną substancją, lubi się przejawiać, pomnażać. W ostateczności może dążyć do prawdy, tym wszelako, co stanowi o jej istocie, jest zaaferowanie: myślimy, bo lubimy myśleć, tak jak pragniemy, bo lubimy pragnąć. I tu, i tam, gorączka w otoczeniu fikcji, znój skąpany w niewiedzy. Ten, który wie, przeniknął już na wskroś wszelkie bajki rodzące się z pragnienia i myśli; występuje on z nurtu, nie godzi się już na żadne szalbierstwa. Myśleć to uczestniczyć w niewyczerpalnej iluzji wciąż rodzącej i pożerającej, złaknionej samoutrwalenia się i samozniszczenia; to iść w zawody z obłędem. W całej tej gorączce sensowne są tylko przerwy na oddech, chwile, w których przystajemy, by opanować zadyszkę – czyli doświadczenie pustki pokrywające się z sumą owych pauz, przerw w obłędzie. Implikuje to wyeliminowanie na moment pragnienia, gdyż właśnie pragnienie wtrąca nas w niewiedzę, sprowadza na manowce i wszędzie naokoło każe nam projektować jakiś byt.

Pustka pomaga zdruzgotać pojęcie bytu, przy czym sama tej ruinie nie podlega – potrafi oprzeć się atakowi, który w wypadku wszelkiej innej idei oznaczałoby jej autodestrukcję. Prawda, że nie jest ona pojęciem, lecz czymś, co pomaga nam uwolnić się od wszelkiego pojęcia. Każde pojęcie to tylko jeszcze jedno skrępowanie; trzeba odciążyć umysł, tak jak trzeba nam pozbyć się balastu wszelkiej wiary, bo przeszkadza ona w wyrzeczeniu. Osiągniemy je wyłącznie wtedy, gdy wzniesiemy się nad czynność myślenia. Jak długo będziemy się im oddawać, jak długo będą hulać bezkarnie, tak też długo będą nam przeszkodą w wysondowaniu głębin pustki odsłaniających się tylko w chwilach spadku gorączki umysłu i pragnień.

Ponieważ wszystkie nasze wierzenia są z istoty powierzchowne i mają władzę tylko nad pozorami, wynika stąd, że i jedne i drugie leżą na tej samej płaszczyźnie, na tym samym poziomie nierzeczywistości. Tak nas ukształtowano, abyśmy mogli żyć z innymi, a nawet jesteśmy do tego przymuszeni. Stanowią one elementy naszego powszechnego, zwyczajnego przekleństwa. Dlatego ilekroć zdarzy nam się przeniknąć je na wskroś i wymieść precz, wkraczamy w jakąś niezwykłą sferę rozprężonej pełni, przy której wszystko – nawet owo przekleństwo – wydaje się blade i przelotne. Hamujące nas granice cofają się (o ile jeszcze je mamy). Pustka – Ja wyzbyte Ja – oznacza całkowite ustanie przygody z „ego”, jest bowiem wolnym od wszelkiego śladu bytu, błogim wchłonięciem, niezrównanie wspaniałą klęską.

(Niebezpieczeństwo czai się w przekształceniu pustki w namiastkę bytu, skutkiem czego może ona zostać wyzuta ze swej podstawowej funkcji – paraliżowania mechanizmu przywiązań. Jeśliby jednak sama miała stać się obiektem przywiązania, to bodaj byłoby lepiej trzymać się bytu i ciągnącego się za nim orszaku złudzeń... Żeby przezwyciężyć przywiązania, musimy opanować sztukę nietrzymania się już niczego – oprócz tego nic, jakim jest wolność.)


Cioran, Zły demiurg
s. 107-109
tłumaczenie: Ireneusz Kania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.