środa, 12 listopada 2014

Życie jako powolna agonia na swej drodze ku śmierci


Dlaczego nie chcemy zaakceptować, że żywa medytacja nad śmiercią – tym najniebezpieczniejszym z zagadnień – jest możliwa do utrzymania? Śmierć nie jest czymś z zewnątrz, czymś ontologicznie różnym od życia, ponieważ śmierć niezależna od życia nie istnieje. Dostąpienie śmierci nie oznacza, jak się powszechnie wierzy (szczególnie chrześcijanie), wykonania ostatniego oddechu i przeniesienia się do obszaru jakościowo różnego od życia. Oznacza raczej odkrycie drogi ku śmierci w biegu życia; odnalezienie we wszelkich oznakach życia immanentnej otchłani śmierci. Dla chrześcijaństwa i innych metafizycznych wierzeń w nieśmiertelność, dostąpienie śmierci jest triumfem, otwarciem ku innym obszarom metafizycznie różnym od życia. Dla mnie jednak jest przeciwnie, prawdziwy sens agonii zdaje się leżeć w odkryciu, że śmierć jest immanentną częścią życia…

Dojrzeć, jak śmierć rozprzestrzenia się po świecie, jak zabija drzewo i przenika sen, jak wysusza kwiat czy cywilizację, jak zżera jednostkę czy kulturę niczym rdza, oznacza być poza łzami czy żalem, poza systemem i formą. Ten, kto nie doświadczył straszliwej agonii śmierci wypływającej i rozlewającej się jak krew, będącej jak duszący uścisk węża powodującego przerażające halucynacje, ten nie zna demonicznego charakteru życia i stanu wewnętrznego wrzenia, z którego powstaje wielkie przeobrażenie. Taki stan czarnego pijaństwa jest koniecznym warunkiem zrozumienia dlaczego ktoś pragnąłby natychmiastowego końca tego świata. To nie w świetlistym pijaństwie ekstazy niebiańskie wizje porywają swą wspaniałością wznosząc cię ku czystości sięgającej niematerialności, a w obłąkańczym, niebezpiecznym, rujnującym i wymęczającym czarnym pijaństwie, w którym śmierć ukazuje się ze straszliwą pokusą swych koszmarnych wężowych oczu. Doświadczyć takich wrażeń i obrazów oznacza być tak blisko samej esencji rzeczywistości, że zarówno życie jak i śmierć zrzucają swe iluzje, przybierając w tobie najdramatyczniejszą z form. Wyniosła agonia łączy życie i śmierć w straszliwym wirze. Życie jako powolna agonia na swej drodze ku śmierci to nic innego jak kolejna manifestacja demonicznej dialektyki życia, w której formy rodzą się tylko po to, by być niszczone…

Poczucie nieodwołalnego, które jawi się jako nieuchronna konieczność podążania wbrew swym wewnętrznym tendencjom, pojąć można tylko poprzez demoniczność czasu. Przekonanie, że nie ma ucieczki przed nieubłagalnym losem i że czas nie może uczynić nic innego niż odsłonić ten dramatyczny proces rozpadu, jest wyrazem nieodwołalnej agonii. Czyż nicość nie jest wówczas zbawieniem? Lecz jak zbawienie może leżeć w nicości? Jeśli zbawienie jest niemal niemożliwe przez istnienie, jak miałoby być możliwe przez całkowity brak istnienia?

Czy to możliwe, by istnienie było naszym wygnaniem a pustka naszym domem?

Cioran, Na szczytach rozpaczy
tłumaczenie: Ireneusz Kania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.