Naprzód był bóg nocy i burzy, czarny bałwan bez oczu,
przed którym skakali nadzy i umazani krwią. Potem w czasach republiki
było wielu bogów z żonami, dziećmi, trzeszczącymi łóżkami i bezpiecznie
eksplodującym piorunem. W końcu już tylko zabobonni neurastenicy nosili w
kieszeni mały posążek z soli, przedstawiający boga ironii. Nie było
wówczas większego boga.
Wtedy przyszli barbarzyńcy. Oni też bardzo cenili bożka ironii. Tłukli go obcasami i wsypywali do potraw.
Zbigniew Herbert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.