Mówił
mi pewien brat: „Kiedy pewnego dnia poszedłem do abba Kroniosa z
góry Panahon, on mi powiedział: «Strzeż się, mój synu, abyś
gdziekolwiek pójdziesz i gdziekolwiek zamieszkasz, nie umieścił
tam twego serca, tak jakbyś miał tam zostać na zawsze; ale bądź
tam jak cudzoziemiec". (Abba,
46)
Największą
troską Ojców pustyni, którzy porzucili wszystko, by żyć na
pustyni, było to, by w samotności nie stworzyć sobie na nowo
,.małego światka", by nie przywiązać się znowu do
drobiazgów, do marności. Starali się wszędzie być jak „obcy".
Dlatego ich stałym zwyczajem ( było zmienianie celi, okolicy,
kraju, aby za wszelką cenę nie osiedlić się na stałe. Istnieli
mnisi wędrujący, mnisi koczujący, których św. Benedykt w swojej
Regule nazywa „włóczęgami" (gyrovagi) i których nie cenił
za bardzo. Nie wystarczy bowiem być tułaczem, aby stać się
świętym.
Pozostaje
pouczenie, które powinien zapamiętać każdy wierzący: by nie
przywiązywać się do żadnego miejsca, nigdzie nie „pozostawiać"
swojego serca, gdyż na tym świecie jesteśmy tylko pielgrzymami i
czekamy na Ziemię Obiecaną, gdzie znajdziemy wreszcie całkowity i
ostateczny odpoczynek. Już teraz jednak możemy tam złożyć swoją
nadzieję, dzięki czemu nie będziemy błądzili w poszukiwaniu
złudnego szczęścia, jak to dzisiaj czyni tak wielu ludzi. (...)
Za:
Dom Lucien Regnault, Ewangelia przeżyta na pustyni. Słowa Ojców
pustyni przełożone i opatrzone komentarzem, Kraków 1997
(Wydawnictwo „M”), Tytuł oryginału: L’Evangile vecu au
desert, Przekład z jęz. francuskiego: Joanna Kokowska. Redakcja
naukowa: Ks. prof. Marek Starowieyski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.