sobota, 5 kwietnia 2014

Gombrowicz boi się diabła! Słusznie!


Ja bardzo boję się diabła. Dziwne wyznanie na ustach niedowiarka. Od idei diabła nie jestem w stanie się uwolnić... To błąkanie się straszności w najbardziej bezpośrednim moim pobliżu... Cóż z policji, z praw, ze wszystkich zabezpieczeń i środków ostrożności, jeśli Potwór przechadza się wśród nas swobodnie i nic nas przed nim nie chroni, nic, nic, żadnej zapory między nim a nami. Ręka jego wśród nas swobodna, jak najswobodniejsza! Cóż oddziela błogostan spacerowicza od podziemia rozwrzeszczanego głosem udręczonych - co? Nic zupełnie, przestrzeń tylko, pusta... Ta ziemia, po której stąpamy, tak pokryta jest bólem, brodzimy w nim po kolana - i jest to ból dzisiejszy, wczorajszy, przedwczorajszy, oraz sprzed tysiącleci - albowiem nie trzeba się łudzić, ból nie rozpływa się w czasie i krzyk dziecka sprzed trzydziestu wieków nie jest ani trochę mniej krzykiem od tego, który trzy dni temu się rozlegał. Jest to ból wszystkich pokoleń i wszystkich istnień - nie tylko człowieka. I wreszcie... ależ kto wam powiedział, że śmierć może wam przynieść, wyzwalając z tego świata, jakieś ukojenie? „A jeśli 'tam' są tylko pająki?" A jeśli tam jest ból, przekraczający nieskończenie wszystko, co możemy sobie wyobrazić? Nie drżysz zanadto przed tą chwilą, gdyż oddajesz się złudnej pewności, że za tą ścianą nie może cię spotkać nic co by było zupełnie nieludzkim - skąd ta pewność? Co cię do niej upoważnia?

„Dziennik 1953-1969” autorstwa Witold Gombrowicz


Diabła oczywiście należy się bać, jednak ci którzy wybudowali sobie zaporę z korzystnych czynów – myślą, mową i ciałem, nie muszą się z tego powodu niczego obawiać. Jednakże tak naprawdę mają poważne powody do niepokoju. Życie kusi nas i zaprasza do wielu niekorzystnych działań i zwykły człowiek prędzej czy później tym pokusą nie potrafić się oprzeć, nie teraz to w przyszłym życiu. Nie w przyszłym życiu, to choćby i za tysiąc lat …

A niekorzystne działanie otwiera bramę do niższych światów. Dlatego Budda podkreśla, że tylko szlachetni – ariya – są wolni od piekła, a to z tego powodu, że są już niezdolni do popełnienia czynów które owocują odrodzinami w piekle. Na ile słowa Gombrowicza są literacką kreacją i krygowaniem się, trudno powiedzieć, ale faktycznie sprawy mają się dokładnie tak jak to autor Ferdydurke opisał, zwykły człowiek chodzi po bardzo cienkiej linie zawieszonej nad przepaścią bólu i praktycznie kwestia jest nie „czy spadnie?” ale „kiedy spadnie?”. Jedyny dla niego ratunek to przestać być zwykłym człowiekiem, stać się ariya, czy w terminologi Jezusa, narodzić się ponownie w „duchu i prawdzie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.