piątek, 11 kwietnia 2014

Apoftegmaty i cuda


Niezwykle istotne źródło wiedzy o mnichach stanowią apoftegmaty. Są to sentencje, czy też porady, krótkie historyjki zakończone morałem. Znaczna część apoftegmatów przypisana jest słynnym Ojcom Pustyni. Teksty skierowane były przede wszystkim do ascetów młodych monastycznym stażem (co nie oznacza, że zawsze młodych wiekiem; na pustynię wielu przychodziło w zaawansowanym wieku), miały im przekazać mądrość kolejnych pokoleń pustyni (przede wszystkim dominuje materiał z Nitrii, Cel i Sketis).

Początki apoftegmatów są trudne do uchwycenia: mamy bowiem do czynienia z literaturą, która rodziła się bez interwencji pisma. Proces zapisu apoftegmatów rozpoczął się pod koniec IV w. W toku V w. powstały pierwsze ich zbiory.

W jakimś sensie apoftegmaty pełniły funkcje reguł, wskazywały, jak trzeba się zachowywać w różnych sytuacjach, nawet banalnych, ale ważnych. Jeden z nich opisuje dylemat, jaki powoduje w praktyce przestrzeganie zasady hierarchii. Do eremu z gościną przychodzi dwóch braci, jeden starszy, drugi młodszy, który jednak wcześniej został mnichem. Komu trzeba było najpierw umyć nogi, a to był zwykły gest uprzejmości wobec gościa, komu najpierw usłużyć? Starszemu stażem czy starszemu wiekiem? Trzeba było wybrać zasadę, która określi hierarchię: ten, kogo uzna się za pierwszego, nie tylko będzie miał pierwszy umyte nogi, ale najpierw dostanie pić i jeść, on rozpocznie modlitwy...

Taki monastyczny saroir-vivre?

W pewnym sensie tak.

{Opowiadano o abba Janie Karle, że kiedy został mnichem, zamieszkał na pustyni z pewnym starcem Tebańczykiem. Otóż jego abba wziął suche drewno, wetknął je w ziemię i powiedział mu: „Codziennie podlewaj je dzbankiem wody, aż póki nie wyda owoców". A wodę mieli tak daleko, że wychodziło się po nią wieczorem, a wracało rano. I po trzech latach drewno ożyło i wydało owoce. Starzec wziął te owoce, przyniósł do kościoła i powiedział braciom: „Bierzcie, jedzcie owoc posłuszeństwa" (1 Apo316)}.

Więc mamy apoftegmaty. Jakie jeszcze źródła informują nas bezpośrednio o pierwszych mieszkańcach pustyni?
Niezmiernie ważne są żywoty postaci wybitnych. Ich uczniowie odczuwali potrzebę podzielenia się swoimi wspomnieniami. Jeśli chciano zachować w pamięci środowiska jakiegoś wielkiego człowieka, który był postacią charyzmatyczną, spisywano jego żywot. Chodziło nie tylko o to, żeby utrwalić pamięć o świętym. Takie utwory pokazują szerokiemu gronu czytelników jakiś ideał mnicha, ku któremu trzeba dążyć.

W żywotach aż roi się od cudów, co dzisiejszego czytelnika raczej odstręcza, niż zachęca do lektury...

Charyzma i świętość muszą być udowodnione. A cóż jest lepszym tego dowodem niż znaki, to znaczy cuda, które jakiś święty zdziałał? Nasza niechęć do opisów cudów ma korzenie pozytywistyczne i jest zdumiewająco rozpowszechniona. Kiedy miewam wykłady, moi studenci z reguły się uśmiechają, gdy czytam teksty o cudach lub je komentuję, najwyżej podejmują próby racjonalizowania cudownych wydarzeń. Mają wielkie trudności z akceptowaniem nowoczesnych zasad badawczych nakazujących wyrzeczenie się dyskusji nad tym, czy dany cud miał miejsce czy nie. Nie żyjemy wszak w tamtych czasach, nie mamy żadnych instrumentów do robienia badań w tym zakresie i wara nam od tego. Nasze zadanie polega na tym, by ustalić, w co ludzie badanych czasów wierzyli. Jednak w XIX w. nasi pradziadowie podejmowali dyskusję o realności cudów i ich zachowanie pokutuje wśród niektórych do dziś.

Za: Mnisi nie tylko ci święci... Z prof. Ewą Wipszycką o pierwszych mnichach na pustyni egipskiej rozmawia Szymon Hiżycki OSB, seria: dialogi, TYNIEC - Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.