wtorek, 15 kwietnia 2014

Trzy stopnie na drodze kontemplacji


Papież-teolog wyróżnia w Homiliach do Księgi Ezachiela trzy stopnie na drodze kontemplacji. Najpierw dusza skupia się w samej sobie, następnie w tym wewnętrznym skupieniu postrzega samą siebie, w końcu wykraczając poza siebie podąża ku wyznaczonemu celowi i dostępuje kontemplacji niewidzialnego Stwórcy.

Skupienie duszy w samej sobie, se ad se colligere, oznacza nade wszystko porzucenie ziemskich radości i cielesnych żądz. Zakaz zbliżania się do góry Synaj, obwarowany karą ukamienowania każdego zwierzęcia, które dotknie tego miejsca, wyraża alegorycznie prawdę o tym, że duch, zniewolony jeszcze namiętnościami, nie jest w stanie oglądać Boga w kontemplacji142. Stan rozproszenia, niepokoju uniemożliwia ten nadprzyrodzony ogląd, tak jak chmury nie pozwalają widzieć nieba, a zmącona woda - twarzy patrzącego. Musi dusza od rozpraszającej ją wielości rzeczy skupić się na jednym, in unum se colligere, i mocą rozpalającej się miłości zobaczyć jedność w bezcielesnym Bogu. Trzeba odsunąć ograniczające obrazy, aby zobaczyć to, co nieograniczone; w dążeniu ku temu, kim ma się być, należy przezwyciężyć siebie w tym, kim się jest. Tego rodzaju wędrówka ku górze dokonuje się małymi krokami. Zatrzymanie się w drodze jest niebezpieczne. Są bowiem tacy, którzy porzucili doczesny świat, jednak ich wyrzeczeniu nie towarzyszy wysiłek zdobywania cnót. Taki zastój prowadzi do gnuśności i sprowadza natłok nieczystych myśli. Życie świętych pokazuje, że droga na górę polega na ciągłym zmaganiu się ze sobą. Złożenie głowy na kamieniu, w myśl alegorycznego wykładu biblijnych zdarzeń, oznacza czuwanie. Człowiek w pewnym sensie zasypia, odstępując od zgiełku zewnętrznej aktywności, a nadprzyrodzona miłość pociąga ją ku górze, tak iż może, podobnie jak Jakub, oglądać; aniołów. Nie wystarczy więc porzucić zamęt świata, trzeba jeszcze, dostępując oczyszczenia, dać się porwać Miłości. Wspomniane oczyszczenie dokonuje się przez skruchę, compunctio. W odróżnieniu od bólu fizycznego, ta duchowa boleść podnosi na duchu, przynosi poprawę i radość. Dusza, ulegając skrusze, zastanawia się nad tym, jaki był jej poprzedni stan (ubi fuit). Mając przed oczyma Boży sąd, myśli, dokąd powinna dążyć (ubi erit). Opłakuje obecne swoje postępowanie (ubi est) i ubolewa nad niebieskimi dobrami, których jeszcze nie osiągnęła z powodu własnej niedbałości (ubi non est). Powodem pewnej udręki jest także obiektywna słabość ludzka, która uniemożliwia trwałe przebywanie w świetle Boga; stąd pojawia się doświadczenie określane przez Grzegorza mianem reverberatio, jakby pewnego odepchnięcia od bliskości Boga. Kontemplację poprzedza czujność, pokora, oczyszczenie serca.

Mniej pisze Grzegorz o drugim stadium wędrówki (vacante mente), w którym umysł, uwolniony od ziemskich zajęć i wrażeń, poświęca swoją uwagę Bogu. To jest najwłaściwsze miejsce na sen Jakuba, to jest odpoczynek od miłowania ziemskich rzeczy, zamknięcie oczu na to, co widzialne. Duch ludzki zagłębia się w sobie i rozpoznaje swą właściwą naturę: nie cielesną, a jednak przywiązaną do ciała. Nie może oglądać Boga, ale rozpoznaje siebie, tak jak został stworzony. W piątej księdze Moraliów znajdujemy bodajże najbogatszy opis tego stanu. Dusza doznaje raz smutku, raz radości; uświadamia sobie własne oddalenie od istoty wiecznej niezmienności Boga, której jednak dotyka, czuje ją, obejmuje, a więc w jakiś sposób widzi. Wykraczając poza siebie rozsmakowuje się w Boskiej woni, zaznaje bezgranicznego światła, a jednak znowu wraca do siebie. Znów więc trawi ją gorące pragnienie wyjścia poza cień swojej doczesności, tak iż toczy walkę, w której rozkosz miesza się z cierpieniem, zwycięstwo z porażką.

Kulminacyjnym momentem tych niezwykłych doświadczeń jest przebywanie na górze kontemplacji. Człowiek zostaje porwany siłą kontemplacji i jakby wyrwany ze swego ciała. Grzegorz chętnie używa tu słowa porwać, rapere. Grzegorz porównuje kontemplację do grobu, w którym duch, umierając dla świata, osiąga spokój. To wyjście poza siebie jest równocześnie wejściem w najgłębsze swoje „ja". W tym stanie spotyka się Boga najbardziej bezpośrednio, jak tylko jest to tutaj możliwe. Bożą mowę, którą odczytuje się w swoim wnętrzu, raczej widzi się niż słyszy, gdyż dochodzi ona do człowieka bez pośrednictwa języka.

Za: Św. Grzegorz Wielki, Moralia. Komentarz do Księgi Hioba, t. 1. List, Przedmowa, Księgi I-V, (źródła monastyczne, t. 39, starożytność: 26), przekład: Teresa Fabiszak, Anna Strzelecka, Rafał Wójcik, rewizja przekładu: Elwira Buszewska, Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków- Tyniec 2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.