Papież-teolog wyróżnia w Homiliach do Księgi Ezachiela trzy stopnie na drodze kontemplacji. Najpierw dusza skupia się w samej sobie, następnie w tym wewnętrznym skupieniu postrzega samą siebie, w końcu wykraczając poza siebie podąża ku wyznaczonemu celowi i dostępuje kontemplacji niewidzialnego Stwórcy.
Skupienie
duszy w samej sobie, se ad se colligere, oznacza nade wszystko
porzucenie ziemskich radości i cielesnych żądz. Zakaz zbliżania
się do góry Synaj, obwarowany karą ukamienowania każdego
zwierzęcia, które dotknie tego miejsca, wyraża alegorycznie prawdę
o tym, że duch, zniewolony jeszcze namiętnościami, nie jest w
stanie oglądać Boga w kontemplacji142. Stan
rozproszenia, niepokoju uniemożliwia ten nadprzyrodzony ogląd, tak
jak chmury nie pozwalają widzieć nieba, a zmącona woda - twarzy
patrzącego. Musi dusza od rozpraszającej ją wielości rzeczy
skupić się na jednym, in unum se colligere, i mocą
rozpalającej się miłości zobaczyć jedność w bezcielesnym Bogu.
Trzeba odsunąć ograniczające obrazy, aby zobaczyć to, co
nieograniczone; w dążeniu ku temu, kim ma się być, należy
przezwyciężyć siebie w tym, kim się jest. Tego rodzaju wędrówka
ku górze dokonuje się małymi krokami. Zatrzymanie się w drodze
jest niebezpieczne. Są bowiem tacy, którzy porzucili doczesny
świat, jednak ich wyrzeczeniu nie towarzyszy wysiłek zdobywania
cnót. Taki zastój prowadzi do gnuśności i sprowadza natłok
nieczystych myśli. Życie świętych pokazuje, że droga na górę
polega na ciągłym zmaganiu się ze sobą. Złożenie głowy na
kamieniu, w myśl alegorycznego wykładu biblijnych zdarzeń, oznacza
czuwanie. Człowiek w pewnym sensie zasypia, odstępując od zgiełku
zewnętrznej aktywności, a nadprzyrodzona miłość pociąga ją ku
górze, tak iż może, podobnie jak Jakub, oglądać; aniołów. Nie
wystarczy więc porzucić zamęt świata, trzeba jeszcze, dostępując
oczyszczenia, dać się porwać Miłości. Wspomniane oczyszczenie
dokonuje się przez skruchę, compunctio. W odróżnieniu od
bólu fizycznego, ta duchowa boleść podnosi na duchu, przynosi
poprawę i radość. Dusza, ulegając skrusze, zastanawia się nad
tym, jaki był jej poprzedni stan (ubi fuit). Mając przed
oczyma Boży sąd, myśli, dokąd powinna dążyć (ubi erit).
Opłakuje obecne swoje postępowanie (ubi est) i ubolewa
nad niebieskimi dobrami, których jeszcze nie osiągnęła z powodu
własnej niedbałości (ubi non est). Powodem pewnej udręki
jest także obiektywna słabość ludzka, która uniemożliwia trwałe
przebywanie w świetle Boga; stąd pojawia się doświadczenie
określane przez Grzegorza mianem reverberatio, jakby pewnego
odepchnięcia od bliskości Boga. Kontemplację poprzedza czujność,
pokora, oczyszczenie serca.
Mniej
pisze Grzegorz o drugim stadium wędrówki (vacante mente), w
którym umysł, uwolniony od ziemskich zajęć i wrażeń, poświęca
swoją uwagę Bogu. To jest najwłaściwsze miejsce na sen Jakuba, to
jest odpoczynek od miłowania ziemskich rzeczy, zamknięcie oczu na
to, co widzialne. Duch ludzki zagłębia się w sobie i rozpoznaje
swą właściwą naturę: nie cielesną, a jednak przywiązaną do
ciała. Nie może oglądać Boga, ale rozpoznaje siebie, tak jak
został stworzony. W piątej księdze Moraliów znajdujemy
bodajże najbogatszy opis tego stanu. Dusza doznaje raz smutku, raz
radości; uświadamia sobie własne oddalenie od istoty wiecznej
niezmienności Boga, której jednak dotyka, czuje ją, obejmuje,
a więc w jakiś sposób widzi. Wykraczając poza siebie rozsmakowuje
się w Boskiej woni, zaznaje bezgranicznego światła, a jednak znowu
wraca do siebie. Znów więc trawi ją gorące pragnienie wyjścia
poza cień swojej doczesności, tak iż toczy walkę, w której
rozkosz miesza się z cierpieniem, zwycięstwo z porażką.
Kulminacyjnym
momentem tych niezwykłych doświadczeń jest przebywanie na górze
kontemplacji. Człowiek zostaje porwany siłą kontemplacji i
jakby wyrwany ze swego ciała. Grzegorz chętnie używa tu słowa
porwać, rapere. Grzegorz porównuje kontemplację do grobu, w
którym duch, umierając dla świata, osiąga spokój. To wyjście
poza siebie jest równocześnie wejściem w najgłębsze swoje „ja".
W tym stanie spotyka się Boga najbardziej bezpośrednio, jak tylko
jest to tutaj możliwe. Bożą mowę, którą odczytuje się w swoim
wnętrzu, raczej widzi się niż słyszy, gdyż dochodzi ona do
człowieka bez pośrednictwa języka.
Za:
Św. Grzegorz Wielki, Moralia. Komentarz do Księgi Hioba, t. 1.
List, Przedmowa, Księgi I-V, (źródła monastyczne, t. 39,
starożytność: 26), przekład: Teresa Fabiszak, Anna Strzelecka,
Rafał Wójcik, rewizja przekładu: Elwira Buszewska, Wydawnictwo
Benedyktynów, Kraków- Tyniec 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.