piątek, 11 stycznia 2013

Ignacy Nowopolski - Społeczeństwo i media

Nie ma co dywagować na temat spiskowej teorii dziejów gdy na naszych oczach rozgrywa się ich spiskowa praktyka. Kiedy w ubiegłym stuleciu, do lamusa historii zaczęły odchodzić systemy totalitarne egzekwujące społeczną kontrolę przy pomocy tzw. środków bezpośredniego przymusu, znaczenia zaczęły nabierać metody socjotechniczne. Grupy marketingowe agresywnego kapitalizmu amerykańskiego od dawna już stosowały całą gamę środków „zachęty” w stosunku do potencjalnego klienta. Od tradycyjnej „propagandy”, poprzez odpowiedni dobór kolorów reklam, aż do (formalnie zakazanych) błyskawicznych bodźców wizualnych działających na podświadomość widza. Działania marketingowe, tradycyjnie skierowane na promocję konkretnej marki poszukiwanego wyrobu (tzw. commercials), stopniowo ewoluowały w kierunku tak zwanych „infomercials”. Te ostatnie miały już za zadanie nie przekonywać do zakupu konkretnej marki poszukiwanego przez klienta wyrobu, ale namawiać do zakupu oferowanego rodzaju produktu, bez względu na to czy potencjalny odbiorca w ogóle poszukiwał takowego. Te zdobycze socjotechniki stanowiły solidną podstawę do zastąpienia wspomnianych środków przymusu bezpośredniego metodami „perswazji medialnej”.

Upowszechnienie elektronicznych nośników informacji (telewizja) i „information technology” (komputer, internet) wzmocniło jeszcze te trendy. Aby jednak w pełni móc wyzyskać ich owoce należało uzyskać monopol informacyjny. O ile prasa „wolnego świata” od dość dawna znajdowała się we „właściwych rękach”, o tyle dynamicznie się rozwijający rynek mediów elektronicznych musiał jeszcze dostać się w pełni pod kontrolę „ośrodków decyzyjnych”. Z jednej strony pomógł tu proces „globalizacji”, pozwalający na skupienie w kilku zaledwie najbogatszych rękach gros nadawców, a z drugiej odpowiednia „regulacja rynku” praktycznie uniemożliwiająca przebicie się niezależnym publikatorom. Swoistym ewenementem na polskim rynku są „Radio Maryja” i „Telewizja Trwam” doprowadzające do szału swoją egzystencją dysponentów tzw. „mainstream mass media”. Szczęśliwie ta sytuacja nie ma precedensu w „zachodnim cywilizowanym” świecie. Mając gros światowych środków przekazu pod swoją kontrolą, „ośrodki decyzyjne” mogą nie tylko dowolnie selekcjonować i kontrolować przepływ informacji, ale mogą również tworzyć wirtualną fikcję i urabiać do woli opinię publiczną.

Klasycznym przykładem wirtualnego kłamstwa, był przekaz medialny z okresu konfliktu w Kosowie. Nie ograniczał się on tylko do zwykłej propagandy przy zastosowaniu „uznanych ekspertów i autorytetów”, ale również do tworzenia całych inscenizacji, filmowanych i rozpowszechnianych w świecie jako przekaz rzeczywistości. Wg. Antiwar.com celowała w tym procederze CNN reżyserując całe przedstawienia pt. „ucieczka Albańczyków z Kosowa”. Jak prostymi metodami można tworzyć totalne wirtualne kłamstwo, łatwo się było przekonać oglądając „spektakl” pt. „Spotkanie Madeleine Albright z Albańczykami w Prisztinie” już po jej „wyzwoleniu” (osobista obserwacja autora). Kamera pokazała panią sekretarz przemawiającą na podium i otoczoną gęstym morzem głów słuchaczy. Tylko nieopatrzny ruch kamerą pokazał wielkość „tłumu” składającego się w rzeczywistości z ok. dwudziestu stłoczonych i prawdopodobnie dobrze opłaconych osób, poza którymi była już tylko pusta przestrzeń.

Istotniejszą rolą niż fabrykowanie pospolitych kłamstw jest jednak umiejętne kształtowanie opinii publicznej, polegające na „przesunięciu spectrum akceptowanych społecznie zasad moralnych”. Zilustrować to można na przykładzie bardzo obecnie a propos, a mianowicie zachowań seksualnych. Od zarania świata obecne były w życiu społeczeństw wszystkie znane formy tych zachowań. Od zboczeń np. nekrofilii, pedofilii, czy homoseksualizmu, poprzez „zwykłą” rozwiązłość aż do normalnego życia w rodzinie. A od tego ostatniego do życia zakonnego w „czystości”. Z tym spectrum zachowań skorelowana zawsze była ocena społeczno-moralna. W zależności od czasów i specyfiki cywilizacyjnej podlegająca wahaniom. Jednak z reguły za normę przyjmowano życie rodzinne, mniej lub bardziej przykładne, pogardą a często i restrykcjami karnymi zaopatrywano to co „na minusie” (e.g. zboczenia), a estymą i często wsparciem społecznym to co „na plusie”.Obecnie „miara moralna i społeczna” tego spectrum przesuwa się „na minus”.

Ten proces dobrze ilustruje stwierdzenie jednego z katolickich biskupów, który powiedział niedawno, że gdyby w połowie XX wieku do urzędu stanu cywilnego stawiło się dwóch mężczyzn, prosząc o ślub to szybko wylądowali by w szpitalu psychiatrycznym, a obecnie „obrządki zaślubin” tego typu odbywają się z całą powagą i nikogo to nawet nie dziwi. Pedofilia ciągle jeszcze jest „przestępstwem”, ale już w „postępowej” Holandii pojawiają się próby zmiany tej sytuacji. Życie w rodzinie, jest już nie normą ale konserwatywnym obciążeniem, natomiast np. zakon, ciągle jeszcze niekaralnym „dziwactwem”. Jeżeli proces ten będzie postępował dalej, to zapewne za jakiś czas zakony zostaną wyjęte spod prawa, a kwitnąć będą wszelkie formy zboczeń zapewne jako „nowoczesne metody wyrażania poglądów” czy coś podobnego. Celem tego zabiegu socjotechnicznego jest uznanie przez społeczeństwo tego co złe za normę a tego co dobre za jeżeli nie przestępstwo to przynajmniej „skrajny margines”.

Aby tego dokonać trzeba jednak najpierw ogłupić gros społeczeństwa. Najlepiej zacząć jak najwcześniej. Już Lenin stwierdził „dajcie mi na wychowanie małe dzieci a z każdego zrobię komunistę”. Od dawna już tej dewizie hołdują zachodnie systemy edukacyjne, które wbrew kłamliwej propagandzie o „wysokich standardach” w swojej masie produkują głównie ograniczonych umysłowo niedouków, którzy w najlepszym wypadku posiadają umiejętności w jakiejś wąskiej specjalności. Dalej proces ogłupiania kontynuowany jest już opisanymi metodami głównie przez media. Zniekształcenie omawianego „spectrum” prowadzi do zaniku zmysłu moralnego. Wg. amerykanki Lindy Kimball (Bajda) ten zanik jest dowodem głupoty nabytej i posuniętej aż do idiotyzmu. Nieco inaczej definiuje to Michalkiewicz ( „Zanim Usłyszymy Kroki”) w ocenie „polskiej opinii publicznej”: „ Ponieważ opinię publiczną w Polsce w znacznym stopniu kształtują półinteligenci, jedynym bezpiecznym sposobem jest śpiewanie w chórze, bo skoro całe stado tak samo śpiewa, to nikt nie naraża się na ośmieszenie indywidualne”.

Takie właśnie mechanizmy spowodowały, że polskie społeczeństwo, które jako pierwsze powiedziało komunizmowi „NIE” i pierwsze wyrwało się z tego totalitaryzmu, praktycznie natychmiast dało się wprzęgnąć w jego nową formę dla niepoznaki nazywaną „demokracją”. Poddało się władzy ideologicznej starych ortodoksyjnych komunistów jak Michnik czy Kuroń, oddało władzę w ręce komunisty Kwaśniewskiego, z uwielbieniem wpatrywało się w „ekonomicznego guru”, komunistycznego doktrynera ze „szkoły” przy Komitecie Centralnym PZPR, „profesora” Balcerowicza. Można chyba tu zaryzykować stwierdzenie, że Polska jest modelowym przykładem, jak metodami „medialnej perswazji” nakłonić społeczeństwo do akceptacji tego z czym przez dekady walczyło. Jak to, zakrzykną gromko „ekonomiczne autorytety”, teraz Polska ma „gospodarkę rynkową”, „nowoczesny system bankowy” etc. etc. Meritum sprawy polega na tym, że w totalitaryzmie komunistycznym właścicielem gospodarki była PZPR (czytaj agentura zagraniczna), w totalitaryzmie demokratycznym wielkie konsorcja międzynarodowe (znów agentura zagraniczna). Jedno co się zmieniło to „środki perswazji”. W komunizmie było to ZOMO obecnie przykładowo TVN „Całe kłamstwo całą dobę” i inne „mainstream mass media”. Czy uda się z tego Polsce wyrwać? Podobnie jak w przypadku komunizmu, nie jest to walka tylko z wrogiem wewnętrznym, ale z całym globalnym systemem. Polakom nigdy odwagi nie brakowało, a w przypadku walki z komunizmem była to najważniejsza zaleta. Do przezwyciężenia obecnego systemu potrzeba przede wszystkim bardzo wiele mądrości. A ile jest jej w polskim społeczeństwie każdy może ocenić sam.

14.04.2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.