piątek, 25 stycznia 2013

Medytacja z Ajahnem Sumedho 36

Jak wielu z was czuje, że ma misję do spełnienia? Coś, co musicie wykonać, pewien rodzaj ważnego zadania, wyznaczonego wam przez Boga, los czy cokolwiek innego? Ludzie często dają się pochwycić w pogląd bycia kimś z misją. Kto potrafi być tylko w zgodzie z rzeczami, jakimi są, ciałem które rośnie, starzeje się i umiera, ograniczając się do oddychania i bycia świadomym? Możemy praktykować życie w obrębie moralnych wskazań, czynić dobro, reagować na potrzeby i doświadczenia, żyć z uważnością i mądrością - ale nie ma nikogo, kto musiałby coś robić. Nikogo z misją, nikogo specjalnego, nie stwarzamy osoby czy świętego czy awatara czy tulku czy mesjasza czy Maitrei. Nawet jeżeli myślisz: "Jestem nikim", nawet będąc nikim jest się kimś w tym życiu, czyż nie? Możesz być tak samo dumny z bycia nikim jak z bycia kimś, i tak samo uległy złudzeniom przywiązania do bycia nikim. Ale czymkolwiek jest to w co wierzysz, że tym jesteś, że jesteś nikim, albo kimś z misją, albo nonsensem i brzemieniem dla świata, lub w jakikolwiek inny sposób jeszcze widzisz samego siebie, obecne jest tam poznawanie, widzenie wstrzymania takiego poglądu.

Poglądy powstają i zanikają, czyż nie? "Jestem kimś, ważną osobą, która ma misję w życiu": to powstaje i zanika w umyśle. Zauważ zakończenie bycia kimś ważnym czy bycia nikim czy czymkolwiek - wszystko to powstaje i zanika, nieprawdaż? Wraz z widzeniem powstawania tego i zaniku, pojawia się wolność od chwytania się poglądu bycia kimś z misją czy bycia nikim. To zakończenie całej masy cierpienia, potrzeby rozwijania czegoś, bycia kimś, zmiany czegoś, doprowadzenia wszystkiego do porządku, usunięcia wszystkich skalań, czy zbawienia świata. Nawet najwyższe ideały, najlepsze myśli mogą być widziane jako rzeczy które powstają i zanikają w umyśle.

Możecie myśleć, że to bezpłodna filozofia życia, ponieważ jest znacznie więcej serca i uczucia w byciu kimś, kto zamierza zbawić wszystkie świadome istoty. Ludzie poświęcający siebie, mający misję i pomagający innym, mający ważne rzeczy do zrobienia, są inspirujący. Ale kiedy postrzegacie to jako rzeczy, dhammy, widzicie ograniczenia tych inspiracji i ich wstrzymanie. Jest w tym dhamma tych aspiracji i działań raczej, niż ktoś kto stał się kimś czy przymus zrobienia czegoś. Całe to złudzenie jest puszczone i to co pozostaje to czystość umysłu. Wtedy reakcja na doświadczenia pochodzi z mądrości i czystości raczej niż za osobistego przekonania i misji, z jej poczuciem jaźni, mnie i innych, i wszystkich tych komplikacji pochodzących ze wzoru tego złudzenia.

Czy możecie temu zaufać? Czy możecie zaufać puszczeniu wszystkiego i nie byciu kimkolwiek, nie posiadaniu żadnej misji, braku potrzeby stania się kimkolwiek? Czy możecie temu rzeczywiście zaufać, czy też odnajdujecie, że wzbudza to w was lęk, czy przygnębienie? Może rzeczywiście chcecie inspiracji. "Powiedz mi, że wszystko jest w porządku; powiedz, że rzeczywiście mnie kochasz; że to co robię jest słuszne i buddyzm nie jest egoistyczną religią gdzie oświecasz się dla samego siebie; powiedz mi, że buddyzm ma na celu zbawienie wszystkich czujących istot. To właśnie to do czego zmierzasz, Ajahnie Sumedho, prawda?" 
 
Na co wskazuję, to czym jest inspiracja, jako doświadczenie. Idealizm: nie próbuję tego negować czy osądzać w żaden sposób, ale dokonać refleksji, by poznać zawartość umysłu, i jak łatwo możemy dać się zwieść przez nasze własne idee i szczytne ideały. I spostrzec jak bardzo niewrażliwymi, okrutnymi i nieuprzejmymi możemy być, przywiązując się do naszych poglądów na bycie uprzejmym i wrażliwym. To miejsce gdzie rzeczywiście odbywa się prawdziwe dociekanie Dhammy.
Pamiętam moje własne doświadczenie, zawsze miałem pogląd, że byłem kimś specjalnym, na pewien sposób. "Cóż, musiałem być specjalną osobą. Już jako dziecko fascynowałem się Azją i jak tylko mogłem, zacząłem uczyć się chińskiego na uniwersytecie, zatem z pewnością muszę być reinkarnacją kogoś kto był związany z orientem".

Ale rozważ taką refleksję: bez względu na to ile znaków bycia specjalnym czy też dotyczących poprzednich egzystencji mógłbyś zapamiętać, czy usłyszeć głos Boga, czy przesłanie z kosmosu, cokolwiek - nie negując tego, że te rzeczy mogą być realne - są one nietrwałe. Są anicca, dukkha, anatta. Dokonujemy nad nimi refleksji, takimi jakimi są - pojawiającymi się i zanikającymi: przesłanie od Boga jest czymś co się pojawia i znika w twoim umyśle, czyż nie? Bóg nie mówi do ciebie zawsze i stale, chyba, że uznamy ciszę za głos Boga. Zatem nie mówi to nic specjalnego, czyż nie? Możemy to nazwać jakkolwiek, możemy to nazwać głosem Boga czy boskości, czy brzmieniem kosmosu czy szumem przepływającej przez uszy krwi. Ale czymkolwiek to jest, może to być użyte dla rozwinięcia uwagi i refleksji - oto na co wskazuję, jak używać tych rzeczy bez czynienia ich czymś wspierającym osobowość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.