sobota, 26 stycznia 2013

Ścieżka sotapanny - 6




Spokojne serce odkrywa prawdę

Budda odkrył prawdę; rozpoznał, że to co uwarzmy za rzeczywistość jest złudzeniem. Jest puste. Powstaje, trwa i zanika. Taka jest natura wszystkich uwarunkowanych rzeczy. Ten wgląd w nietrwałość przyniósł mu wyzwolenie. Trwając w błogości wyzwolenia, czuł, że prawdopodobnie będzie niemożliwe by inni podążyli jego ścieżką i posmakowali owoców praktyki. A skoro nie ma nic bardziej subtelnego niż nibbana, pomyślał że łatwiej będzie pozostawić sprawy samym sobie ciesząc się spokojem.

Jednak pewien Brahma przekonał go by nauczał prawdy innych. Wpierw Budda pomyślał o swoich dawnych nauczycielach, Udace Ramaputtcie i Alara Kalamie, jednak obaj wtedy już nie żyli. Wtedy pomyślał o pięciu ascetach, którzy pomagali mu w jego ascetycznych wysiłkach. Rozpoznał, że są oni zdolni do zobaczenia Dhammy. Czcigodny Ańńa Kondańńa był pierwszym u którego pojawiło się oko Dhammy, za nim podążyła reszta grupy. Byli zdolni do zrealizowania nibbany, ponieważ zobaczyli, że namarupa a także vińńana powstała na jej bazie, są nietrwałe, cierpieniem i nie-ja, że wszystkie te fenomeny są bez posiadacza.

Jeżeli rozwinęliśmy samadhi i używamy jego mocy do dociekań, krok za krokiem będziemy zdolni zobaczyć, zobaczyć, że ciało nie jest ani piękne ani atrakcyjne. To tylko elementy. Widzieliście liść? Wyobraźcie sobie jakiś. Rodzi się jako zielony, staje się coraz większy. Dalej starzeje się, blednie i w końcu opada na ziemię. Cała zieleń odeszła, teraz jest brązowy. Ten brązowy liść stopniowo ulega dekompozycji. W końcu wraca do ziemi. Nasze ciało jest takie samo jak ten liść; jak to drzewo, kora i rdzeń drzewa. Są one wszystkie nietrwale - i kiedy opuszcza je życiowa siła, rozpadają się i zanikają. Na końcu, czy to włosy na głowie, włosy ciała, paznokcie, zęby, skóra, wszystko to podąża swym naturalnym biegiem zmiany. Kolory ulegają zmianie i bledną. Tak samo z kośćmi, z białych stają się brązowe. W końcu powracają do elementu ziemi, do tego czym pierwotnie były.

Dalej percepcja "kości" i "ciała" zanika i tylko element ziemi pozostaje. Wszystkie te sankhary, zależne od odpowiednich warunków, powstają, trwają przez jakiś czas po czym zanikają. Jeżeli serce jest spokojne, pogrążone w samadhi, gdy dociekamy naturę rzeczy, będziemy zdolni do jej jasnego spenetrowania. Możemy puścić konwencje, "osoby", "mnie - innych". Ale gdy serce nie ma tego samadhi, wtedy będziemy widzieli w terminach "mnie" i jaźni.

Zatem musimy rozwinąć moc samadhi. Badać ciało od strony elementów, dzieląc je na cztery części. Jak rzeźnik tnący krowę na cztery części. Kawałek po kawałku badać jego elementy. Element ziemi to wszystkie twarde części ciała. Części wody mają charakter roztworu. Element powietrza to oddech, miejsca które są gorące to element ognia.

Wszystkie cztery elementy razem tworzą ciało, lecz na końcu ulega ono rozpadowi i dezintegruje się, nie można w nich znaleźć żadnego "ja", czy osoby.

Zatem skąd pochodzi te poczucie, że to ciało jest "nasze"? Pochodzi ono z samego umysłu, umysłu pogrążonego w ignorancji, chwytającej się wszystkiego. Pytamy siebie, "Jak to możliwe, by to ciało nie było moje? Te powstałe bolesne uczucia, czuję je tu i tam. Jeżeli będę siedział tu dłużej, zaczną mnie boleć nogi. Zatem jak to może być, że ciało nie jest moje?"

Cóż, jeżeli te uczucia są nasze i nazwaliśmy je naszymi, zanim tu przyszliśmy siedzieć, czy rzeczywiście je mamy? Oczywiście, że nie. Nie mamy tego bólu ani dyskomfortu. Pojawiają się one i zanikają zgodnie z warunkami. Nie mają właściciela.

Możemy spytać, czy te uczucia są umysłem? Lub jego częścią? Widzimy, że są po prostu czymś co powstało. Nie są tu cały czas. Umysł pozostaje, ale uczucie, po powstaniu, trwa jakiś czas i zanika. To natura vedana khandha.

A jednak nasze umysły przywiązują się do tych uczuć i dają się przez nie wciągnąć w cierpienie. Nie mamy wystarczającej siły, nasza uważność jest słaba. Zatem musimy praktykować. Musimy osiągnąć poziom gdzie sati i samadhi są stałe. Musimy medytować i praktykować aż do czasu gdy nasze serca się uspokoją. Aż staną się ciche. Wtedy możemy zagłębić się w dociekaniu.

Czasami serce jest ciche, czasami nie, ale to normalne. Musimy trwać w naszej praktyce, zmóc wysiłek by rozwinąć medytację.
Ajahn Anan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.