Spokojne serce odkrywa prawdę
Budda odkrył prawdę; rozpoznał, że to
co uwarzmy za rzeczywistość jest złudzeniem. Jest puste. Powstaje,
trwa i zanika. Taka jest natura wszystkich uwarunkowanych rzeczy.
Ten wgląd w nietrwałość przyniósł mu wyzwolenie. Trwając w
błogości wyzwolenia, czuł, że prawdopodobnie będzie niemożliwe by
inni podążyli jego ścieżką i posmakowali owoców praktyki. A skoro
nie ma nic bardziej subtelnego niż nibbana, pomyślał że
łatwiej będzie pozostawić sprawy samym sobie ciesząc się spokojem.
Jednak pewien Brahma przekonał go by
nauczał prawdy innych. Wpierw Budda pomyślał o swoich dawnych
nauczycielach, Udace Ramaputtcie i Alara Kalamie, jednak obaj
wtedy już nie żyli. Wtedy pomyślał o pięciu ascetach, którzy
pomagali mu w jego ascetycznych wysiłkach. Rozpoznał, że są oni
zdolni do zobaczenia Dhammy. Czcigodny Ańńa Kondańńa był pierwszym
u którego pojawiło się oko Dhammy, za nim podążyła reszta grupy.
Byli zdolni do zrealizowania nibbany, ponieważ zobaczyli,
że namarupa a także vińńana powstała na jej bazie,
są nietrwałe, cierpieniem i nie-ja, że wszystkie te fenomeny są
bez posiadacza.
Jeżeli rozwinęliśmy samadhi i używamy jego mocy
do dociekań, krok za krokiem będziemy zdolni zobaczyć, zobaczyć,
że ciało nie jest ani piękne ani atrakcyjne. To tylko elementy.
Widzieliście liść? Wyobraźcie sobie jakiś. Rodzi się jako zielony,
staje się coraz większy. Dalej starzeje się, blednie i w końcu
opada na ziemię. Cała zieleń odeszła, teraz jest brązowy. Ten
brązowy liść stopniowo ulega dekompozycji. W końcu wraca do ziemi.
Nasze ciało jest takie samo jak ten liść; jak to drzewo, kora i
rdzeń drzewa. Są one wszystkie nietrwale - i kiedy opuszcza je
życiowa siła, rozpadają się i zanikają. Na końcu, czy to włosy na
głowie, włosy ciała, paznokcie, zęby, skóra, wszystko to podąża
swym naturalnym biegiem zmiany. Kolory ulegają zmianie i bledną.
Tak samo z kośćmi, z białych stają się brązowe. W końcu powracają
do elementu ziemi, do tego czym pierwotnie były.
Dalej percepcja "kości" i "ciała"
zanika i tylko element ziemi pozostaje. Wszystkie te sankhary,
zależne od odpowiednich warunków, powstają, trwają przez jakiś
czas po czym zanikają. Jeżeli serce jest spokojne, pogrążone w samadhi, gdy dociekamy naturę
rzeczy, będziemy zdolni do jej jasnego spenetrowania. Możemy
puścić konwencje, "osoby", "mnie - innych". Ale gdy serce nie ma
tego samadhi, wtedy
będziemy widzieli w terminach "mnie" i jaźni.
Zatem musimy rozwinąć moc samadhi. Badać ciało od
strony elementów, dzieląc je na cztery części. Jak rzeźnik tnący
krowę na cztery części. Kawałek po kawałku badać jego elementy.
Element ziemi to wszystkie twarde części ciała. Części wody mają
charakter roztworu. Element powietrza to oddech, miejsca które są
gorące to element ognia.
Wszystkie cztery elementy razem tworzą
ciało, lecz na końcu ulega ono rozpadowi i dezintegruje się, nie
można w nich znaleźć żadnego "ja", czy osoby.
Zatem skąd pochodzi te poczucie, że to
ciało jest "nasze"? Pochodzi ono z samego umysłu, umysłu
pogrążonego w ignorancji, chwytającej się wszystkiego. Pytamy
siebie, "Jak to możliwe, by to ciało nie było moje? Te powstałe
bolesne uczucia, czuję je tu i tam. Jeżeli będę siedział tu
dłużej, zaczną mnie boleć nogi. Zatem jak to może być, że ciało
nie jest moje?"
Cóż, jeżeli te uczucia są nasze i
nazwaliśmy je naszymi, zanim tu przyszliśmy siedzieć, czy
rzeczywiście je mamy? Oczywiście, że nie. Nie mamy tego bólu ani
dyskomfortu. Pojawiają się one i zanikają zgodnie z warunkami. Nie
mają właściciela.
Możemy spytać, czy te uczucia są
umysłem? Lub jego częścią? Widzimy, że są po prostu czymś co
powstało. Nie są tu cały czas. Umysł pozostaje, ale uczucie, po
powstaniu, trwa jakiś czas i zanika. To natura vedana khandha.
A jednak nasze umysły przywiązują się
do tych uczuć i dają się przez nie wciągnąć w cierpienie. Nie mamy
wystarczającej siły, nasza uważność jest słaba. Zatem musimy
praktykować. Musimy osiągnąć poziom gdzie sati i samadhi są stałe. Musimy
medytować i praktykować aż do czasu gdy nasze serca się uspokoją.
Aż staną się ciche. Wtedy możemy zagłębić się w dociekaniu.
Czasami serce jest ciche, czasami nie,
ale to normalne. Musimy trwać w naszej praktyce, zmóc wysiłek by
rozwinąć medytację.
Ajahn Anan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.