Unikalność podejścia Buddy to anatta, realizacja
nie-ja. Specyficzny styl refleksji w strukturach takich jak
Cztery Szlachetne Prawdy i paticcasamuppada,
zmienia sposób myślenia, od poglądu na jaźń czy duszę i mnie
jako absolutu - do anatta
- nie-ja.
Problem leży w fakcie, że nie-ja brzmi jak
anihilacja, czyż nie? I to co przeraża ludzi w Nauce Buddy,
to, że to "nie-ja" czy "bezduszność" brzmi jak absolutna
pozycja, którą trzeba przyjąć jako buddysta. Ludzie, którzy
nienawidzą Boga i czują resentyment do chrześcijaństwa, mogą
stać się buddystami ponieważ moją coś przeciw Bogu, duszy,
winie i grzechowi. Rzeczywiście chcą by Nauka Buddy była
rodzajem ateistycznej filozofii i totalnego odrzucenia całego
chrześcijańskiego doświadczenia. Ale tym oczywiście Nauka
Buddy nie jest. Dhamma nie jest ateistyczna czy nihilistyczna.
Budda zadbał bardzo o to, by uniknąć takich ekstremalnych
pojęć.
Zamiast tego, jego Nauka jest bardzo zręcznie i
troskliwie skonstruowaną psychologią. Jej celem jest pomóc nam
dostrzec, przejrzeć przez i puścić wszystkie nawykowe
przywiązania - postawy zrodzone z ignorancji, lęku i
pragnienia - kreujące to iluzoryczne poczucie "ja". Zatem,
przez 2530 lat aż do teraz, Nauce Buddy udało się przetrwać i
utrzymać jej czystość. A to z powodu bardzo jasnego podejścia.
Jest Sangha żyjąca i podporządkowana dyscyplinie Vinayi, i są
nauki Dhammy.
Jeżeli we właściwy sposób tego użyjemy, możemy
zobaczyć cierpienie i ból jaki tworzymy kierowani tymi
iluzjami na temat samych siebie. Nie próbujemy stworzyć
iluzji, że nie ma żadnego "ja". Ważny punkt, to nie popaść z
iluzji "ja" w iluzję "nie ma ja", ale raczej by dociekać i
kontemplować i mieć wgląd, by zrealizować niezmienną prawdę,
każdy musi dokonać tego sam dla siebie.
Każdy z nas ma swe własne unikalne doświadczenie -
nie doświadczamy dokładnie tych samych rzeczy. Mamy różne
wspomnienia, doświadczenia i nawyki. A jednak zawsze odnosimy
tą nieskończoną różnorodność doświadczenia do nauk Dhammy, tak
by nie popaść w totalnie subiektywne interpretacje. Stosujemy
Dhammę do naszego doświadczenia ażeby móc komunikować i
rozumieć je w kontekście szerszym niż nasza osobista
subiektywność.
Często miejscem gdzie ludzie schodzą na manowce w
praktyce, są religijne doświadczenia, gdy interpretowane zbyt
subiektywnie. Nie są przedstawiane w ten sposób, który
umożliwiałby komunikację. Stają się unikalnymi osobistymi
doświadczeniami raczej, niż uniwersalnymi realizacjami. Tak
było w przypadku chrześcijański gnostyków, skończyło się to
wszelkiego rodzaju bardzo dziwnymi subiektywnymi
interpretacjami mistycznego doświadczenia. Każdy gnostyk miał
swój własny sposób mówienia, zatem KK tego czasu powiedział:
"To szaleństwo!" i zastopował to wszystko. Ale Budda ustanowił
pełen sposób myślenia i ekspresji nauk, który jest dokładnie
taki sam i dziś. Nie zmieniamy i nie zniekształcamy tego by
pasowało to do naszego osobistego doświadczenia. Mierzymy
nasze doświadczenie używając Dhammy, ponieważ te nauki są tak
dobrze przedstawione, że pokrywają wszystko.
W kontemplacji paticcasamuppady
dochodzimy do zgody jak jej terminy odnoszą się do
doświadczenia. Kiedy pierwszy raz czytasz paticcasamuppadę,
zupełnie nie wiesz o co w tym chodzi. "Z ignorancją jako
warunek ..." No to co? Co to oznacza? Wyobrażasz sobie, że
musi to być bardzo głębokie i prawdopodobnie zabierze całe
życie studiowania Pali by to zrozumieć. Zatem kończysz,
odkładając to na bok.
W kręgach buddyjskich Cztery Szlachetne Prawdy są
często komentowane: "Och tak, podstawowy buddyzm. Tak ... a
teraz przejdźmy do rzeczywiście zaawansowanej Madhyamiki!" Lub
"Co powiedział Dogen?" czy "Milarepa jest absolutnie
fascynujący, czyż nie?" i myślisz: "Cierpienie, Powstanie,
Wstrzymanie i Ścieżka", tak, wiemy o tym, teraz przejdźmy do
czegoś poważniejszego".
I tak, Cztery Szlachetne Prawdy mają tendencje do
stawania się w oczach buddystów bezrefleksyjnymi wierzeniami.
Ludzie nie dociekają ich, ani nie używają, ponieważ same w
sobie te nauki nie wydają się być zbyt atrakcyjne, czyż nie?
Cierpienie, Powstanie, Wstrzymanie i Ścieżka, nie są to
inspirujące rzeczy, ponieważ są raczej naukami praktycznymi i
to dlatego używamy ich: ponieważ ten szczególny rodzaj
myślenia i kontemplowania jest psychologicznie ważny.
Z tym, możemy zacząć rozumieć to czego nigdy nie
widzieliśmy i nie rozumieliśmy przedtem. Podążając tą drogą
praktyki, faktycznie rozwijasz swój umysł i inteligencję w
sposób jaki się to rzadko czyni. Nawet najbardziej
zaawansowani i wyedukowanie ludzie w rzeczywistości nie
trenują swych umysłów w tym szczególnym sposobie refleksji i
kontemplacji. Myślenie racjonalnie cieszy się prestiżem. Ale
by zrozumieć czym jest racjonalność, jako funkcja umysłu, do
tego potrzebujesz refleksji nad naturą umysłu. Co się
właściwie dzieje? O co tu chodzi? I oczywiście, te pytania są
pytaniami dotyczącymi egzystencji, czyż nie? Egzystencjalne
pytania: "Dlaczego się urodziłem?" "Czy życie ma sens?" "Co
się stanie ze mną gdy umrę?" "Czy to absurd, ledwie kosmiczny
przypadek?" "Czy jest tu relacja z czymś głębszym, czy to
zaledwie tylko to co się przejawia i po tym, koniec?"
Mamy wielkie problemy z odnalezieniem sensu w życiu i
odniesieniu tego do czegoś ponad ledwie materialny świat. I
tak, materializm staje się dla nas rzeczywistością. Kiedy
badamy przestrzeń, to zawsze na materialnym planie. Chcemy
statkami kosmicznymi dostać się na księżyc, ponieważ zgodnie z
poglądem materialistycznym to jest rzeczywistością.
Zachodniemu materializmowi brakuje subtelności i
wyrafinowania, ściąga nas w dół na bardzo toporny poziom
świadomości, gdzie rzeczywistość sprowadza się do widzialnego
materialnego obiektu, a emocje są negowane jako nie istotne,
będąc subiektywnymi. Nie możesz zająć się mierzeniem emocji
elektronicznymi instrumentami.
Ale emocje oczywiście są bardzo realne, dla każdego z
nas indywidualnie - to co czujemy jest w rzeczywistości dla
nas bardziej ważne niż naukowa obiektywna obserwacja. Nasze
lęki i pragnienia i nienawiści i aspiracje są tym co
rzeczywiście czyni nasze życie szczęśliwym lub żałosnym. A
jednak są one ignorowane przez współczesny materializm, gdzie
przedkłada się ponad to świat bazujący na zmysłowej
przyjemności, materialnym bogactwie i racjonalnym myśleniu,
tak że życie duchowe dla wielu ludzi wydaje się być po prostu
iluzją. Nie możesz zmierzyć go przy pomocy komputera czy
przeegzaminować elektronicznymi instrumentami.
A jednak w przed-naukowej europejskiej cywilizacji,
duchowy świat był światem realnym, jak myślisz, w jaki sposób
ludzie wznosili katedry? I sztuka - wszystko to wyszło z
rzeczywistego poczucia duchowych aspiracji, ludzi połączonych
z czymś ponad materialnym światem. Duchowa prawda jest czymś
co każdy musi zrealizować sam. Prawda jest samorealizacją,
ostateczną subiektywnością. I Budda bierze subiektywność w
same centrum wszechświata, milczący punkt, gdzie podmiot nie
jest podmiotem jako osoba. Ten punkt ciszy nie jest kimś bądź
czymś.
W medytacji przemieszczasz się w jego kierunku.
Puszczasz wszystkie te przywiązania do zmiennych warunków
materialnego świata, emocjonalnego planu, intelektualnego
planu, symbolicznego planu, astralnego planu. Wszystko to
zostaje puszczone aby zrealizować punkt ciszy, milczenie. To
puszczenie nie jest anihilacją czy odrzuceniem, ale daje ci
perspektywę do zrozumienia całości. Nie możesz zrozumieć
całości z miejsca gdzie jesteś kształtowany przez
okoliczności, gdzie wpadasz w wir. Być w wirze wydarzeń
oznacza że jesteś zagubiony w przywiązaniu do wszystkich
rzeczy, które wirują. To nazywa się samsarą, gdzie kołujesz w
kręgu i nie umiesz uzyskać żadnej perspektywy na swą sytuację.
Nie posiadasz umiejętności zatrzymania się i obserwowania,
ponieważ zostałeś pochwycony w cyrkularny ruch.
Celem medytacji na sposób
Czterech Szlachetnych Prawd i paticcasamuppady jest zatrzymanie tego
wirowania umysłu. Trwanie w ciszy, nie jako sposób
atakowania uwarunkowanego świata ale aby zobaczyć perspektywę. Nie anihilujesz tego
ani nie krytykujesz, próbując się wydostać z tego przez
awersję czy strach przed tym. Ale dostajesz się do centrum,
do punktu gdzie widzisz samsarę taką jaką jest i znając nie
jesteś przestraszony ani nie dajesz się zwodzić. I to robimy
w obrębie limitacji naszego osobistego doświadczenia. I tak,
możemy powiedzieć: "Każdy dla samego siebie", ponieważ tak
to właśnie wygląda, gdy tu siedzimy. A jednak ten punkt
ciszy nie jest w umyśle, ani w ciele. Oto gdzie jest
nieopisane. Umysł czy punkt ciszy nie jest punktem w mózgu.
Realizujesz to uniwersalne milczenie, ciszę, jedność gdzie
wszystko inne jest refleksją widzianą w perspektywie.
Osobowość, działanie, różnice, różnorodność i wszystkie te
rzeczy, już dłużej nas nie zwodzą, ponieważ już dłużej się
ich nie chwytamy.
Gdy coraz głębiej i głąbiej egzaminujemy umysł, wraz
z refleksją i kontemplacją nad nim, uczeniem się od niego,
zaczynamy realizować ciszę umysłu, która jest zawsze obecna,
ale której większość ludzi nie zauważa. Ponieważ życie
samsaryczne jest tak pełne pośpiechu, tak zabiegane, że
wpadamy w wir. Nawet choć punkt ciszy jest zawsze tutaj, nigdy
nie jest widziany, aż do czasu gdy raczej zaczniesz trwać w
ciszy niż wirować zgodnie z okolicznościami.
To nie tak, że cisza jest czymś do czego trzeba się
przywiązać! Nie próbujemy stać się ludźmi cichymi - po prostu
siedząc tutaj w ciszy, niczego nie czując. Wiem, że pewni z
was przybyli tutaj i tworzą swój osobisty świat, który możecie
zamieszkiwać przez godzinę medytacji. Ale to nie jest droga ku
końcu cierpienia; ten subiektywny i osobisty świat jest bardzo
zależny od specyficznego układu rzeczy. Jest tak nietrwały i
efemeryczny, że ulega destrukcji przy najmniejszym wstrząsie.
Oczyszczony świat spokoju jest tak miły, tak wyciszający - i
wtedy ktoś się poruszy. Komuś zaburczy w brzuchu, ktoś
zachrapie! To obrzydliwe, czyż nie, gdy toporne funkcje
cielesne przeszkadzają nam podczas tych subtelnych
uspakajających stanów.
Ale czy cisza jest spokojem? Nie jest konieczne byśmy
byli spokojni, lecz cisza jest obecna gdy potrafimy zaufać
trwaniu w milczeniu raczej niż podążaniu za naszymi
kompulsywnymi tendencjami. My wszyscy mamy tendencję do
myślenia, że musimy coś zrobić; tak jesteśmy uwarunkowani, na
robienie rzeczy; nawet medytacja staje się jakimś rodzajem
przymusowej aktywności w którą jesteśmy zaangażowani. "Rozwiń
to ... rozwiń tamto ... Muszę rozwinąć moje samadhi, i muszę rozwinąć
jhany". Nie
przychodzisz tu po prostu i siedzisz, przychodzisz tu i
rozwijasz! Oto jak myślimy! Czujemy się winni, gdy niczego nie
robimy, nie czynimy postępu, nie rozwijamy, nie dostajemy się
nigdzie. A jednak, być zdolnym do przyjścia tutaj i siedzenia
w ciszy, nie jest bardzo łatwą rzeczą, czyż nie? Jest znacznie
łatwiej uczynić wielkie projekty dotyczące rozwoju medytacji,
plany pięcioletnie i tym podobne. Jednak kończy się to zawsze
na punkcie ciszy: rzeczy takich jakimi są.
Ze zrozumieniem, coraz bardziej i bardziej pojawia
się zdolność puszczenia pragnienia rozwoju i stania się
czymkolwiek. I z tym jak umysł staje się wolnym od tego
pragnienia stawania się i uzyskiwania, osiągania czegoś,
zaczyna się odsłaniać Prawda. Jest ona zawsze obecna, tutaj i
teraz. To sprawa bycia zdolnym do otwartości i wrażliwości, w
taki sposób, że Prawda się odsłania. Nie jest to coś co jest
odsłaniane od zewnątrz. Prawda jest zawsze obecna, ale nie
dostrzegamy jej, gdyż jesteśmy pochwyceni przez idee
osiągania,"mnie" muszącego coś zrobić, "mnie" muszącego coś
osiągnąć.
Budda uczynił ten bezpośredni atak na "mnie" i
"moje". To jedyna rzecz która cię blokuje. Przeszkodą jest
przywiązanie do poglądu-ja, oto gdzie leży problem! Jeżeli
potrafisz przejrzeć przez ten pogląd, puścić go, wtedy
zrozumiesz resztę. Nie potrzebujesz wiedzieć wszystkich tych
opracowanych ezoterycznych formuł. Nie musisz nieskończenie
wchodzić w kompleksowość, puść tylko pogląd wspierany przez
ignorancję, sakkaya-ditthi.
Dostrzeż i poznaj i zrozum drogę puszczenia, nie
przywiązania. Wtedy Prawda sama się odsłoni, gdziekolwiek
jesteś, każdego czasu. Ale dopóki tego nie zrobisz, będziesz
zawsze pochwycony w tworzenie problemów i komplikacji.
Avijjapaccaya sankhara; sankharapaccaya viññanam;
viññanapaccaya namarupam; namarupapaccaya salayatanam;
salayatanapaccaya phasso; phassapaccaya vedana;
vedanapaccaya tanha; tanhapaccaya upadanam;
upadanapaccaya bhavo; bhavapaccaya jati; jatipaccaya jaramaranam-soka-parideva-dukkha-domanassupayasa.
viññanapaccaya namarupam; namarupapaccaya salayatanam;
salayatanapaccaya phasso; phassapaccaya vedana;
vedanapaccaya tanha; tanhapaccaya upadanam;
upadanapaccaya bhavo; bhavapaccaya jati; jatipaccaya jaramaranam-soka-parideva-dukkha-domanassupayasa.
Wszystko to oznacza, że jeżeli
trwasz przy byciu przywiązanym do iluzji "ja", do chciwości,
nienawiści i złudzenia, to co osiągniesz na końcu to starość,
chorobę i śmierć, smutek, żal i rozpacz i niepokój. To
wszystko co osiągniesz przez resztę swojego życia: dość mdła
perspektywa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.