Ludzie upijają się wręcz własną
cielesnością, przez iluzję że ciało nie podlega chorobom,
dolegliwościom, bólom i gorączkom mu zagrażającym. Myślą, że ciało
nie umrze, nie zdegeneruje się, nie zużyje. Nie rozpatrują takiej
możliwości, ale to się dzieje. Ponieważ w rzeczywistości nasze
fizyczne ciało jest uwarunkowanym fenomenem, będzie zawsze podążać
za naturą materialnych rzeczy. Jednakże lubimy widzieć ciało jako
trwałe w pełni sił, mocne i potężne, nie podległe chorobie i
bólowi. Chcemy widzieć je w tej perspektywie, w ten sposób
zwykliśmy nań patrzeć, tak jakby ciało było gotowe na wszelkie
okoliczności. Ale Budda powiedział, jeżeli jest światło, jest i
ciemność. Jeżeli jest gorąco, będzie zimno. Musi być tak. Zatem w
dokładnie ten sposób, każdy stan pełni sił, mocy i swobody może
zdegenerować się w ciągu jednego dnia, czy nawet jednego momentu w
stan upadku i ruiny, ulegając zanikowi i zniszczeniu, podążając za
naturą rzeczy. Ale jeżeli będziemy kultywować postawę widzenia
dezintegracji ciała jako rzecz naturalną, nie staniemy się
wzburzeni przez jego degradację. Nie uznamy ciała za coś ważnego,
trzymając się go i wiążąc z nim poczucie "ja".
Budda iluzje jakie tworzymy wokół
ciała nazywał sakkayaditthi - poglądem że ciało jest
"ja", że my i inni ludzie są ciałami, że ciała są w naszym
posiadaniu. Budda przypomina nam, byśmy kontynuowali rekolekcję
jakichkolwiek rzeczy, jako nie naszych, nie będących naszymi "ja".
W rzeczywistości nic do nas nie należy. Myślenie takie jak to,
zapobiega przed powstaniem i zdobyciem władzy przez błędne kursy
percepcji (agati-dhamma).
Możemy łatwo zagubić się w tych percepcjach. Stymulują one uczucia
ważności samego siebie. Dlatego Budda nauczał neutralizowania ich
przez refleksję, że w rzeczywistości nic do nas nie należy. Przez
takie myślenie, nie zaczniemy chwytać się rzeczy. Przywiązanie
jest korzeniem ważności samego siebie.
Czym bardziej uważamy się za ważnych,
tym bardziej jesteśmy skłonni ulec niekorzystnym uczuciom,
prowadzącym do cierpienia, aż kończymy podążając ścieżkami
ciemności. W ten sposób unosimy się z nurtem samsary, narodzin i
stawania się. Budda dostrzegł to jak źródło wszelkiego cierpienia.
Stany gniewu, chciwości i złudzenia, dochodzą do bycia. Powstają
pragnienie, awersja i ignorancja. Wszystkie te stany bytu obejmują
cierpienie i nieszczęście.
Analizując i obserwując naszą
osobowość, widzimy, że składa się ona z tego co nazywamy namadhamma.
Mentalne fenomeny, również nie są nasze, nie są naszym "ja". Nasza
osobowość to nie "my" czy "oni", ale połączenie pewnych stanów, ze
wszystkich możliwych stanów mentalnych. Nie patrz na nie w sposób
"to ja", czy "to moje". Dostrzeż to w świetle mentalnych stanów
które powstają naturalnie i zgodnie ze swą naturą zanikają. Tak
jak ciemność pojawia się naturalnie, tak też i odchodzi. Światło
rodzi się zgodnie ze swą natura i tak samo zanika, te stany
pojawiają się i giną.
Luang Por Liem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.