Oglądani z daleka,
poznawani przez syntetyczne relacje historyków Kościoła, pierwsi
egipscy mnisi zlewają się w jedną szaroburą masę: wszystko to
zakapturzone, wszystko ucieka od ludzi, pości, umartwia się i
podobno z jakiejś niejasnej racji ma blisko do Pana Boga. Cóż,
równie bezkształtnie wygląda każda grupa ludzka, albo i każdy
gatunek stworzeń, widziany z zewnątrz. Oprócz informacji
rzetelnych składają się na taki obraz także bajki,
nieporozumienia i rzadko kwestionowane tzw. poglądy obiegowe. Mamy
takie poglądy i przekonania o różnych narodach, mamy i o grupach
zawodowych. Ojcowie Pustyni dzielą po prostu wspólny los
wszystkich „obcych". I jak człowiek, który na przykład
doskonale wie od dziecka, „jacy są Niemcy", a kiedy się
wreszcie pojedzie do Niemiec, zaczyna odkrywać, że są — jak
wszyscy ludzie — bardzo różni, tak i ten dopiero, kto zawiera
bliższą znajomość z Ojcami, zaczyna odkrywać różnice:
usposobień, charakterów, stylu pobożności.
Kiedy się nad tym
choćby przez chwilę zastanowić, to rzecz jest oczywista, tylko że
jest to jedna z tych oczywistości, nad którymi człowiek rzadko
się zastanawia. A przecież jeśli nawet we własnej rodzinie
możemy zobaczyć tyle indywidualności, tak bardzo od siebie
różnych („i skąd się nam taki wziął, do nikogo w domu
niepodobny?"), to dlaczego analogiczne różnice nie mogą
istnieć i w innej grupie, choćby żyła ona na pustyni, i to z
własnego wyboru? Każdy z nas spotkałby wśród Ojców takich, z
którymi znalazłby wspólny język, ale i takich, z którymi
zupełnie by się nie potrafił dogadać. A także takich, do
których po tzw. „wymianie poglądów, odbywającej się w
przyjacielskiej atmosferze", odnosiłby się z szacunkiem, ale
na dystans. Cykl sylwetek, który mieści się w tym tomiku, może
nam pomóc wybrać na egipskiej pustyni swoich przyjaciół.
Oni sami zapewne
dziwiliby się takiemu ujęciu; ci przynajmniej, którzy nie tylko w
odbiorze „straszą" dzisiejszych czytelników, ale nawet i w
życiu potrafili zachowywać się w sposób odstraszający. A
przecież każdy z nich nosił w sobie jakąś wewnętrzną prawdę,
której był wierny i z której wynikał jego sposób życia: jeżeli
coś w tym życiu negowali, to tylko po to, żeby coś innego tym
mocniej potwierdzić. Może uda nam się przynajmniej zrozumieć:
Arseniusza, Teodora z Ferme, Besariona? Bo z Agatonem albo Pojmenem
zaprzyjaźnić się można bez trudu.
Za:
Małgorzata Borkowska OSB, Twarze Ojców Pustyni, Wydawnictwo
ZNAK, Kraków 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.