wtorek, 31 grudnia 2013

Grafomania i boska siła języka


"Grafomania Lebiadkina powstała z tęsknoty. Bezimienny karaluch, ogarnięty silniejszą od niego tęsknotą do piękna, dostęp do sfery wzniosłości ma tylko poprzez obce słowa. Jego mowa musi być stylizacją. Kiedy Lebiadkin wyraża myśl, przejmuje zespół chwytów mowy cudzej po to oczywiście, aby wyrazić swój punkt widzenia. Zespoły słów oderwane od swej naturalnej pozycji myślowej - z reguły jest to forma romantycznego indywidualizmu - mają teraz wyrazić tragizm bezimienności. Gdyby Lebiadkin nie wyrażał się 'na serio', lecz z dystansem, otrzymalibyśmy szereg wyśmienitych parodii, ale wówczas Lebiadkin byłby pełnym finezji literatem i ulotniłyby się wszystkie zagadnienia związane z tragizmem grafomana. Ponieważ jednak zarówno wierszem, jak i prozą wyraża się 'na serio', otrzymaliśmy cykl nieudanych pastiszów literackich, których śmieszność spływa nie na wzorzec stylistyczny, lecz na niefortunnego naśladowcę. Tragizm i śmieszność Lebiadkina polegają na tym, że jest to bunt źle wyrażony. Jest to w swej istocie bunt bajroniczny. Człowiek protestuje tu przeciw przypadkowemu zrządzeniu losu: został wtrącony w sytuację egzystencjalną, której nie akceptuje. I jednocześnie ten bunt jest sformułowany w idiomie poetyckim, który jest mieszaniną nieporadności i komizmu. Grafomania Lebiadkina ośmiesza jego bunt i wtrąca na powrót w bezimienność. Na tym przykładzie Dostojewski ukazał boską siłę języka. Jeśli istnieje stosowność myśli i słowa, człowiek może przezwyciężyć swój los. Każda niestosowność spotęguje jego kompleksy. [...]".

Ryszard Przybylski, "Stawrogin" [w] Ryszard Przybylski, Maria Janion, "Sprawa Stawrogina", Wydawnictwo Sic!, Warszawa 1996, s. 26-27. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.