Pokochanie innej osoby dowodzi zmęczenia samotnością: jest więc tchórzostwem i zdradą wobec samego siebie (jest rzeczą najwyższej wagi, abyśmy nikogo nie kochali). Fernando Pessoa
środa, 12 lutego 2014
Ogromna ilość norm wypracowanych przez chrześcijaństwo ...
“Ogromna ilość norm wypracowanych przez chrześcijaństwo jest trwałą zdobyczą ludzkości i nie może być przekreślona” (Przegląd Kulturalny, nr 181). Co się stało? Ha, na wyżyny doszły jakieś głosy wychowanków, statystyki, chuligani, prostytucja. Ucz ich “norm chrześcijańskich” bez Chrystusa. Może odpowiedzą ci jak ta Hanka, zapytana czy podoła sześciu chłopakom, czy wytrzyma “sztafetę”: “Ano, będziemy próbować”. My, po tej stronie, już od dawna próbujemy chrześcijaństwa bez Chrystusa, “myśli śródziemnomorskiej” i wyniki są te same. Bonjour tristesse.
Teraz widzą dno, na które stoczyła się młodzież przez te lata poniesiona wybuchem bezradnego buntu przeciwko nudzie, drętwej mowie, marksistowskim etiudom formalistycznym rewolucyjnych paniczów. Rozumiem ją i nie winię jej, nie gorszę się. Gdybym wrócił, wstąpiłbym od razu do bandy chuliganów i obrał za szefa tego siedemnastolatka, który powiedział “Zarzucacie młodemu pokoleniu, że jest cyniczne. Słusznie. Jesteśmy. Ale to nie jest zarzut. Nasz cynizm jest w gruncie rzeczy moralny. Jesteśmy cyniczni, bo tylko poprzez cynizm możemy mówić o rzeczach wartościowych. Nasz cynizm nie jest pozą ludzi znużonych. My nie jesteśmy znudzeni. Nie mamy przetrąconych kręgosłupów. Nasz cynizm jest po prostu obroną przed załganiem. Nie chcemy się dać nabrać. Czy tego tak zwani dorośli nie rozumieją? Dosyć nas napompowano wielkimi słowami” (“Życie Warszawy”, 11.3.1956).
Jestem tak zwanym dorosłym i rozumiem tego chłopca. Tak, jak i on, mam dosyć pompowania mnie wielkimi słowami, mam dosyć Polski takiej i owakiej, pisanej różnych rozmiarów i różnie wydętymi “P”, bo najmniej jest z niej w kontuszowych krzykach, a najwięcej w tym młodym głosie. Nie tylko Polski – całego świata, mojego świata. I w wyznaniach chuligana Krzysztofa: “Co go interesuje? Wszystko. Ale nie ma do niczego cierpliwości. Lubi teatr, film. Co czyta? Co wpadnie w ręce? Nie, literatury współczesnej nie lubi. Zupełnie. Jest nudna, nieprawdziwa. Szkoda czasu. Sto razy ciekawsze są pamiętniki Cezara, historia starożytnej Grecji, “Iliada”, Wolter, Maeterlinck, Twain… I dobra poezja. Norwid, Słowacki, Tuwim. No i “kryminały”". (“Życie Warszawy”, 20.2.1956). I cóż dadzą mu teraz? Lenina, towarzysze, i po stalinowskiej wazelinie znowu lody i chruszcz. Był odbiorca, inteligentny odbiorca i są ich setki tysięcy, ale trzęsienie spodniami sprzyja tylko produkowaniu… Naprodukowano tego mnóstwo.
I teraz robi się szum. King Kongi sztuki biją się w piersi aż dudni. Obraz rzeczywistości, fantazja, erotyka, sensacja wyplewione w bibliotekach, wzmogły się w życiu. Odkłamią się? Troszeczkę, ale nie do końca, bo wówczas trzeba by obalić nie tylko pomniki Stalina, ale przede wszystkim swoje własne i następców, i całego systemu. A na to nikt się nie zdobędzie, dopóki wybiera się wolność w tak zwanym socjalizmie.
Ponura groteska, pożar w wielkim burdelu z histerycznymi krzykami dziwek. “Więc – proces zakłamywania się. A za to, co się mnie tyczy – pragnę osobiście ponosić odpowiedzialność…”, krzyczy tow. Wirpsza. Więc poprawi się? Nie – zamiaTrudno się dziwić, że tak się pogrążyłem w marności st kurwić się po stalinowsku zmieni zakład i “madamę”. Będzie to teraz robił po leninowsku trzęsąc spodniami w takt dwóch nazwisk Bima i Boma. A co będzie jeżeli okaże się, że Bim lub Bom byli agentami Berii? Wtedy – znowu uderzy się w pierś i będzie pragnął osobiście ponosić odpowiedzialność. Jeżeli istnieje piekło, to wyobrażam je sobie jako przebywanie wśród tego rodzaju ludzi pozbawionych poczucia honoru i dogmatycznych matołów rewolucji. Ale na szczęście idą oni zawsze do raju socjalistycznego. Przez całe życie i po śmierci. Pijaństwo, chuligani, kociaki, cynie, wdechowcy – jakież to niewinne, jak bardzo niegroźne w porównaniu z tą “uprzywilejowaną warstwą”, z tym oceanem słów i dyskusji.
Oskarżenie i wołanie o karę dla winnych? Co znowu – planowe rozkładanie win, rozgrzeszanie wszystkich. Ci sami w pierwszych rzędach. “Wiele mówi się u nas o prawie do przemian. Ale samokrytyka tego rodzaju zdaje się raczej wskazywać na całkowite samozadowolenie, a więc na niechęć do jakichkolwiek przeobrażeń. Poza tym – jest rzeczą oczywistą, że przemiany te powinny wynikać z istotnej potrzeby wewnętrznej, muszą być autonomiczne, nie zaś – narzucone z zewnątrz. Trudno jednak uwierzyć w autonomiczność przełomów osobistych, które stale wypadają równocześnie z przełomami ogólnymi i każą niektórym pisarzom w 1947 roku głosić psychologizm, w 1949 postulat “literatury masowej”, a w 1955 – z tego postulatu się naśmiewać… Po cóż chcieć na siłę wycofywać się przez triumfalną bramę? Po cóż tworzyć karkołomne pojęcia “bohaterskiego oportunizmu” i przypisywać tragizm postaciom, które tragicznymi nie były?” – pisze Sandauer o “Obronie Grenady” (“Przegląd Kulturalny” nr 182).
Przemiany muszą być autonomiczne i nienarzucane z zewnątrz. Gdzie tknąć, tam po socrealizmie pojawia się surrealizm.
Andrzej Bobkowski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.