piątek, 6 grudnia 2013

Ciałem jestem kobietą, ale nie duchem.


Niektórzy historycy tej epoki nie chcą dziś w to wierzyć, wkładając między budujące legendy wszelkie wzmianki o pustelniczkach, znajdowane we wczesnej literaturze monastycznej (a więc na przykład w Księdze Starców), niezależnie od tego, czy są to wzmianki bezimienne czy imienne. Bezimienną wzmiankę znajdujemy na przykład pośród apoftegmatów Besariona, który trafił kiedyś na jaskinię nieznanego sobie pustelnika; ponieważ tamten nie chciał z nim mówić, Besarion w drodze powrotnej zaszedł znowu i tym razem zastał go martwego, a gdy przystąpił do grzebania ciała, odkrył, że była to kobieta. Imienne wzmianki mamy w tym samym źródle o trzech „matkach pustyni": Teodorze, Sarze i Synkletyce. Proporcja tej liczby do liczby Ojców, których ta sama księga wymienia ponad stu pięćdziesięciu, świadczy o tym, że kobieta na pustyni musiała być zjawiskiem wyjątkowym. Mimo to nie ma logicznych podstaw do twierdzenia, że nie było tam żadnych kobiet. Inna rzecz, że nawet te wspomniane po imieniu i do dziś czczone jako święte mistrzynie życia wewnętrznego niekoniecznie musiały spędzić całe życie w takim odosobnieniu jak w Sketis. Przecież także niejeden spośród Ojców przebył młodość zakonną w jakiejś mniejszej lub większej wspólnocie, choćby we wspólnocie uczniów zgromadzonych wokół mistrza; a poza tym i niejeden na starość zgromadził wokół siebie grupę uczniów mieszkających razem z nim. Życie pustelnicze miało wciąż jeszcze płynne granice i na tym to pobrzeżu zapewne należy umieszczać „matki pustyni". Wracając do opowiedzianej tu przygody Besariona, warto zauważyć jego bardzo znamienną reakcję na swe rewelacyjne odkrycie: Oto jak i kobiety zwyciężają szatana, podczas gdy my w miastach schodzimy na złe drogi. To „my" oznacza prawdopodobnie mężczyzn, a przynajmniej mnichów- niepustelników; jakkolwiek Besarion nie mieszkał w żadnym mieście (jak pamiętamy, nie mieszkał nigdzie, tylko błąkał się po pustyni), to jednak w obliczu kobiety odezwała się w mm męska solidarność. No i czyż nie wstyd, że nawet ta słabsza i gorsza z natury istota potrafi przynajmniej czasem osiągnąć to, co jest osiągalne dla niektórych tylko mężczyzn? Taki jest w pierwotnej literaturze monastycznej stosunek do świątobliwych kobiet: z jednej strony rozczulenie, że „nawet i one" za łaską Bożą mogą prowadzić życie monastyczne; z drugiej zaś zawsze przekonanie, że coś tu jednak jest nie tak, jak w porządku świata być powinno. Jeżeli któraś z „matek" (amma) zasłynęła tak bardzo, że jej nauk chcieli słuchać także mężczyźni, przychodzili do niej nie bez świadomości jakiegoś swego poniżenia. Dwaj starcy, którzy przyszli kiedyś po „słowo" do amma Sary, umówili się po drodze, że „upokorzą tę babę", zaczęli więc rozmowę od ostrzeżenia jej przed pychą: - Uważaj, żebyś się nie wynosiła i nie mówiła sobie: Oto pustelnicy przychodzą do mnie, kobiety!" Odpowiedziała im amma Sara: Ciałem jestem kobietą, ale nie duchem.

Za: Małgorzata Borkowska OSB, Twarze Ojców Pustyni, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.