czwartek, 6 lutego 2014

Tak niesamowite, tak potężne i groźne ...


Teraz może wreszcie znajdę uspokojenie.
Panie Pastewny, jakżeż się w bezradności motałem.
Patrzę na zwyczajnych ludzi, do których mnie zawsze tak bardzo ciągnęło, nad twardym losem których tak bardzo cierpiałem, których tak bardzo kochałem, i teraz jeszcze więcej w biedzie mojej kocham ich.
Patrzę i podziwiam ich. Tak niewiele chcą. Małym się zadowalają. I ja pod koniec najmniejszym chciałem się zadowolić. Najmniejszym, nie małym, bo byłem ekstremalista, tak to mówią.
Jestem bardzo słaby. I dziwnie chodzę. Tak, jakby nogi osobno szły, a góra osobno.
Chodzę jak przestraszony, jak powiedziała moja matka, do której dzisiaj przyjechałem.
Tak jest. Przestraszyłem się bardzo, ale nie śmierci i nie tego, co po śmierci, lecz tego, co przed śmiercią.
Co to było to, co mnie tak mocno dopadło, głowę i całe ciało od stóp do czubków włosów. Tak niesamowite, tak potężne i groźne, że nie ośmielam się o tym mówić. Nie ośmielam się nawet nazwać tego chorobą. A przecież tak bardzo było to nienormalne. A przecież normalność jest zdrowiem. A zatem?

Edward Stachura
Dzienniki, Zeszyty podróżne 2 s. 350-352

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.