sobota, 1 lutego 2014

Pod wpływem ciężkiej choroby nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że właśnie jest chory


Kiedy ktoś potrzebuje leczenia, to jeśli go boli ząb lub palec, z miejsca idzie do lekarza; jeśli ma gorączkę, wzywa go do domu i prosi o pomoc; ale kto popadnie w melancholię, zapalenie mózgu lub obłęd, niekiedy nawet odwiedzin lekarza nie może znieść i albo go wypędza, albo sam ucieka, pod wpływem ciężkiej choroby nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że właśnie jest chory. Podobnie i ludzie błądzący: niepoprawni są ci, którzy do upominających ich i krytykujących odnoszą się wrogo i ze złością, mając im to za złe; mniej ciężki jest stan tych, którzy cierpliwie przyjmują zarzuty. Jeśli zaś ktoś zawini, przyznać się do tego ganiącym, powiedzieć, na czym wypadek polega, odsłonić swą występność, a nie cieszyć się, jeśli ona ujdzie uwagi i nie zostanie wykryta, tylko właśnie wyznać ją i odczuwać potrzebę kogoś, kto zajmie się nią i udzieli napomnienia — oto nie byle jakie znamię postępu moralnego! Tak kiedyś Diogenes powiedział, że kto potrzebuje poprawy, niech szuka albo zacnego przyjaciela, albo zajadłego wroga, aby — czy to przez krytykę, czy przez życzliwą pomoc — pozbyć się zła.

Dopóki zaś ktoś, pokazując zabrudzenie czy plamę na chitonie lub dziurawy trzewik, wystawia na pokaz próżną skromność, a podkpiwając ze swego małego wzrostu lub garbatych pleców myśli, że okazuje tym śmiałą beztroskę, natomiast wewnętrzną brzydotę duszy, wykroczenia życiowe przez małostkowość, zmysłowość, złośliwość, zawiść, jak wrzody osłania i ukrywa, by ich nikt nie ujrzał ani nie dotknął, w obawie nagany — dopóty niewiele jeszcze postąpił w cnocie, a właściwie wcale. Przeciwnie, kto z tymi wadami walczy, a chce i potrafi przede wszystkim, zawiniwszy, sam sobie robić wyrzuty i martwić się, po drugie zaś, na czyjeś upomnienia odpowiedzieć uległością i chęcią poprawy po skarceniu — taki zdaje się rzeczywiście odrzucać zepsucie i brzydzić się nim. Należy bowiem, naturalnie, unikać i wstydzić się nawet pozorów występności; ale kto bardziej boleje nad samą nieprawością niż nad niesławą z jej powodu, nie będzie się obawiał, że go skrytykują lub on sam siebie, byleby się przez to stał lepszy.

Dowcipnie odezwał się Diogenes do młodzieńca, którego zobaczył wchodzącego do karczmy, a który ze wstydu schował się w niej: „Im głębiej się schowasz, tym bardziej będziesz w karczmie!" I każdy marny człowiek — im bardziej wypiera się swych występków, tym bardziej w nie się pogrąża i sam siebie w zło wpędza. Bez wątpienia, ubodzy udający zamożnych stają się jeszcze ubożsi skutkiem swej chełpliwości; ten zaś, kto się rzeczywiście doskonali, może brać przykład z Hippokratesa, który napisał i wyznał, czego nie wiedział o szwach czaszki; otóż taki człowiek będzie rozumował, że straszna to rzecz, jeśli Hippokrates przyznał się do błędu po to, żeby inni weń nie popadli, a on pragnąc wybawienia z win nie odważy się poddać krytyce i przyznać się do nierozumu i nieuctwa. Wszelako wypowiedzi Biona i Pyrrona świadczą nie tyle o postępie, ile o lepszym już i doskonalszym stanie umysłu. Pierwszy z nich bowiem zalecał swoim bliskim, żeby stwierdzali u siebie postęp dopiero wtedy, kiedy słuchać będą obelg, tak jakby do nich mówiono: Gościu, nie zdajesz się mężem ni lichym, ni mało rozumnym, Zdrowiem i szczęściem się raduj, pomyślność niech bogi ci ześlą. A o Pyrronie opowiadają, że na statku w czasie niebezpiecznej burzy morskiej wskazał prosiątko, które z zadowoleniem pożywiało się rozsypanym jęczmieniem, i rzekł do towarzyszy, że z rozumu i filozofii powinni czerpać taką właśnie niewzruszoność, jeżeli nie chcą dać się niepokoić życiowymi zdarzeniami.

Plutarch, Moralia, t I
tłum. Zofia Abramowiczówna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.