Stosownie do zapłaty jesteśmy
pobożni, stosownie do zapłaty bezbożni. Idziemy za cnotą dopóty,
dopóki łączy się z tym jakaś nadzieja zysku, gotowi zawsze
przejść na stronę przeciwną, jeśli występki przyrzekną nam
więcej. Podziw dla złota i srebra wzbudzili w nas rodzice, a
wszczepiona za młodu chciwość wkorzeniła się głębiej i razem z
nami wyrosła. Poza tym całe pospólstwo, w innych sprawach
niezgodne ze sobą, w tej wykazuje jednomyślność. To wszyscy
szanują, tego życzą swoim najbliższym, to jako najcenniejsze z
dóbr ludzkich ofiarowują bogom, gdy chcą im okazać swą
wdzięczność.
Obyczaje upadły wreszcie tak nisko, że
ubóstwo stało się przedmiotem złorzeczeń i zniewag, wzgardzone
przez bogatych, a znienawidzone przez biednych. Dochodzą jeszcze do
tego wiersze poetów, które namiętnościom naszym dodają żaru, a
w którym bogactwa wysławiane są jako jedyna krasa i ozdoba życia.
Wydaje się, że nic lepszego od bogactwa bogowie nieśmiertelni ani
nam dać, ani sami już mieć nie mogą.
Boga Słońca królewska siedziba,
wyniosła i wsparta
Na smukłych kolumnach, a jasna od
blasku skrzącego się złota .
Przypatrz się jego pojazdowi:
Złotą oś miał ten pojazd, złoty
dyszel i złoty
Kół cały obwód, a szprychy wykute
były ze srebra .
Wiek w końcu, który mają za
najlepszy, też zwą zło-
tym. Nie brak również wśród
greckich tragików ta-
kich, którzy korzyścią zastępują
prawość, bezpieczeństwo i dobre imię.
Niech już zwą mnie najgorszym, byle
mnie zwano bogatym.
Wszyscy pytamy, czy ktoś jest bogaty,
lecz nikt nie pyta.
Czy dobry.
Nie w jaki sposób i skąd, lecz ile
masz — tylko tego
Chcą się dowiedzieć.
Wszędzie każdy wart był tyle, na ile
ceniono
To, co miał on w kieszeni.
Pytasz, co posiadać hańbę nam
przynosi?
Hańbą jest nic nie mieć!
Chcę bądź żyć bogaty, bądź ubogi
umrzeć.
Dobrze umiera, kto korzyść jakąś
przez śmierć swą zyskuje .
Pieniądz — oto rodzaju ludzkiego
dobro największe,
Któremu dorównać nie zdoła ni matki
czar miły, ni dzieci
Powab przymilny, ni ojca szacowne i
święte zasługi.
Jeśli coś już tak przyjemne błyski
w oczach
Samej Wenus wznieca, to słusznie
pieniądze wzbudzają
Miłość ku sobie wśród niebian, a
także wśród ludzi śmiertelnych.
Gdy te ostatnie wiersze z tragedii
Eurypidesa zostały wygłoszone, cały lud jakby za jednym popędem
powstał, aby wyrzucić zarówno aktora, jak wiersze, aż sam
Eurypides skoczył na środek, prosząc, by jeszcze poczekali i
zobaczyli, jaki ostateczny skutek osiągnie ów wielbiciel złota. Bo
w opowieści tej Bellerofontes ponosił karę tak, jak ją każdy
ponosi w opowieści o sobie samym. Wszak nie masz chciwości bez
kary, choć już sama chciwość starcza za karę. O, ileż łez,
ileż cierpień ona wymaga! Jakże biedną być pragnie, a jakże
biedna jest, gdy coś zyska! Dodaj codzienne niepokoje, które dręczą
każdego wedle miary jego majątku. Większej męki przysparza
posiadanie pieniędzy niż ich zdobywanie. Ileż to żalu budzą
straty, które rzeczywiście bywają znaczne, ale wydają się
jeszcze znaczniejsze! Gdyby zresztą los nic tym chciwcom nie
odebrał, uważają za stracone to, czego nie zdobyli.
«Ale przecież ludzie zwą takiego
szczęśliwym i bogatym i radzi by osiągnąć tyle, ile on ma».
Przyznaję to. Lecz cóż z tego? Czy sądzisz, że ktoś może być
w położeniu gorszym niźli ci, którzy i nędzę cierpią, i
zawiści ludzkiej doznają? Obyż wszyscy, którzy chcieliby życzyć
sobie bogactw, poradzili się wprzódy bogaczy! Obyż wszyscy, którzy
chcą się ubiegać o zaszczyty, zasięgnęli wprzód zdania tych, co
tak gonią za urzędami i zdobyli już najwyższe godności! Z
pewnością odmieniliby podówczas swe życzenie, gdy tymczasem,
pogardziwszy swymi pragnieniami dawnymi, zaczynają żywić nowe. Nie
ma bowiem nikogo, kto by się zadowolił swoim szczęściem, choćby
nawet biegło dlań szybkim pędem. Wszyscy narzekają na swe zamysły
i osiągnięcia i zawsze wolą to, co porzucili. Otóż fi lozofia da
ci rzecz taką, od której, jak ja przynajmniej sądzę, nie ma już
nic większego. Sprawi mianowicie, że nigdy nie będziesz
niezadowolony ze siebie. Do tej szczęśliwości, tak trwałej, iż
nie wstrząśnie nią żadna burza, nie doprowadzą cię ni zręcznie
złączone wyrazy, ni spokojnie płynąca mowa. Niechaj słowa biegną
sobie, jak chcą, byleby tylko utrzymywał się właściwy stan
ducha, byleby duch był wzniosły i niepodatny na obce mniemania,
byleby podobał się sobie ze względu na to, co się nie podoba
drugim, a postęp swój mierzył sposobem życia i uważał, że
mądry jest tylko o tyle, o ile już nie pożąda, o ile się nie
boi.
Seneka,
Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie:
Wiktor Kornatowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.