wtorek, 11 lutego 2014

Człowiek-maszyna


Powtarzam: powinniście się bać nie maszyny w wierszu czy wokół wiersza, lecz człowieka-maszyny.

Kim może być ten przerażający człowiek jutra? Obym był złym prorokiem! Zresztą prorokowano jego nadejście od dawna. Bauer aber nich Mensch, Metzger aber nich Mensch, Dichter aber nich Mensch – mówił Hoelderlin o swoich rodakach. I owo prawnuk owego Bauera, Metzgera i Dichtera – Hoess, komendant obozu w Auschwitz, napisał w polskim więzieniu autobiografię, od niedawna dostępną francuskiemu czytelnikowi. Książka-podstawa, książka-wzór, książka-klucz. Wyobraźcie sobie, że autor, który unicestwił blisko trzy miliony więźniów, bynajmniej nie był sadystą. Gdybyż nim był! To się mieści w naturze rzeczy, od zawsze! Zdrów na ciele i umyśle, inteligentny, wzorowy mąż i ojciec, przykładny obywatel, niemal bohater pozytywny w służbie sił zła, który jedynie skrupulatnie wykonywał – Kadavergehorsam! – rozkazy przełożonych! Żaden sadysta, żaden obłąkaniec, przeciwnie, człowiek wyzbyty własnego rozumu, wyzuty z samego siebie, ze swojej osobistej ludzkiej odpowiedzialności. Stał się wyłącznie pragmatycznym narzędziem rzekomej woli mas, którą wykorzystują wszystkie wielkie instytucje nowoczesnych sił historycznych i tych, co pragną za takie uchodzić.

Człowiek-instrument, człowiek funkcjonalny lub operacyjny, produkt wojen i techniki, ukoronowanie stulecia alienacji. “Osobowość totalitarna” Adorna to już przeżytek!

Nie twierdzę – niech Bóg broni! – że człowiek jutra musi koniecznie być katem. Albo ofiarą. Albo jednym i drugim w jednej osobie. Możliwe, że będzie dobrym dzieckiem. Ale obawiam się – jak widzicie, nie przesądzam sprawy – że zrodzony z permanentnej rewolucji przemysłowej i wykarmiony przez nią, wskutek nadmiaru techniki, postępującego wysuszenia duchowych soków, a wreszcie entropii wartości czysto ludzkich stanie się narzędziem sił historycznych.

Przejście od Hoessa do poetów – cóż za demagogia! Ale przecież Hoess był jedynie monstrualnym wykwitem pewnego stanu świadomości, bardziej rozpowszechnionego, niż się sądzi. Trzeba go wypłoszyć zewsząd, gdzie się pojawia lub gdzie się ukrywa! A poezja nie jest strefą chronioną.

Instrumentalizm w filozofii, nauce, sztuce i życiu pojawił się nie wczoraj. Dobroczynny i niezbędny dla myśliciela i artysty, kiedy pochylali się nad narzędziami swoich eksploracji, zmuszał ich do stawiania sobie pytania o “myślącą rzecz” … i doprowadził do pragma jako dyrektywy. W nauce dokonał największych odkryć i zniszczył całkowicie spójność, jedność wiedzy i świata, a nawet, ba, cudowny dar syntezy. W obecnym naszym życiu ów nurt próbuje wszelkimi siłami zepchnąć ludzkość gdzieś na obrzeża społeczeństwa ludzi-mechanizmów. Wszechogarniający proces dialektyczny i dehumanizacja sprawiły, że to, co było modus, stało się substancją, a środki – celem samym w sobie.


Aleksander Wat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.