Jeśli wasz kodeks moralny mówi zwięźle: "Nie pijcie zielonego chartreuse", rozumie się samo przez się, że możecie pić maderę albo alkohol metylowy, kiedy tylko macie ochotę. Jeśli wasze plemienne święte księgi mówią, że nie wolno grać na wyścigach osłów, mówią tym samym, że wolno grać na wyścigach koni, jachtów, hipopotamów i pcheł. Każdy zakaz, każde przykazanie, które czegoś zabrania, oznacza, że poza jego enklawą rozciąga się obszar wolności. Im bardziej system moralny przypomina szereg kategorycznych stwierdzeń zaczynających się od "Nie", tym większa szansa, że ludzie w takim systemie cieszą się szerokim zakresem swobód i na różne sposoby radują się życiem.
Problem niestety w tym, że wyznawcy postępu próbują nam narzucić coś, co nazywają "etyką pozytywną", opartą nie na zakazach, lecz na nakazach. Zaś taka etyka w gruncie rzeczy oznacza niewolę. Zamiast oznajmić, że nie wolno mi myśleć o grzesznym Tym i Owym - co implikuje, że mogę myśleć o czymkolwiek innym - postępowcy oznajmiają, że wolno mi myśleć o śmiałym, wspaniałym Tym i Owym, ale nie wolno myśleć o niczym więcej. Niszczą daleko posunięty liberalizm dawnego kodeksu etycznego, stwarzając nową, koszmarną ciasnotę umysłową - ciasnotę opartą na upodobaniach. Dawniej wymagano, żebym nie robił czegoś, co nie podoba się mojemu bliźniemu. Teraz to już za mało. Teraz wymaga się, żebym robił coś, co będzie się mojemu bliźniemu podobać.
Tłumaczenie:
Jaga Rydzewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.