niedziela, 9 lutego 2014

Rozpacz Gilgamesza


Oddziaływania tego mitu doświadczyłem na sobie z taką siłą, że w ciągu półwiecza, które odtąd upłynęło, rozważałem go na wiele sposobów i obracałem w sobie na wszystkie strony, ale ani razu poważnie weń nie zwątpiłem. Przyjąłem go w siebie jako jedność i pozostał jednością. Nie mam zamiaru tego potępiać. Pytanie, czy wierzę w tę historię, w ogóle nie ma znaczenia, jakże mógłbym w obliczu najistotniejszej substancji, z której się składam, rozstrzygnąć, czy w nią wierzę. Nie chodzi o to, by powtarzać jak papuga, że wszyscy ludzie dotychczas umierali, chodzi tylko o to, by zdecydować, czy przyjmuje się śmierć z ochotą, czy się przeciw niej buntuje. Prawo do blasku, bogactwa, nędzy i rozpaczy każdego doświadczenia zdobyłem dzięki buntowi przeciw śmierci. Żyłem w tym nie kończącym się proteście. A choć żal za moimi bliskimi, których straciłem z biegiem lat, był nie mniejszy niż rozpacz Gilgamesza po stracie przyjaciela Enkidu, to mam jedną jedyną przewagę nad herosem: chodziło mi o życie każdego człowieka, nie tylko moich bliskich".


Canetti, Pochodnia w uchu
Przeł. Maria Przybyłowska, Czytelnik 1988.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.