Jak śpiącemu, który widzi przyjemny
sen, wydaje się przykry człowiek, który go budzi, odbiera mu bo
wiem uciechę, jeśli nawet nieprawdziwą, to jednak mającą pozór
prawdziwej, tak też zrobił mi przykrość twój list. Albowiem
odciągnął mnie od zbawiennych rozmyślań, w których byłem
zatopiony, a w których — gdybyś mi nie przeszkodził — miałem
trwać dalej. Przyjemnie mi było rozmyślać o nieśmiertelności
duszy, a nawet — na Herkulesa! — wierzyć w ową nieśmiertelność.
Chętnie bowiem przyjmowałem poglądy wybitnych mężów, raczej
obiecujących tę nader miłą rzecz aniżeli jej dowodzących.
Żywiłem w sobie tak piękną nadzieję! Już zacząłem odczuwać
wstręt do siebie, już zacząłem pogardzać resztkami swego
bezsilnego życia, mając zamiar przejść do owego nieskończonego
trwania i objąć we władanie wszystkie wieki, aż oto otrzymałem
twój list, który sprawił, że ocknąłem się z nagła i tak
piękny sen utraciłem. Będę się jednak starał wrócić doń i
znowu go odzyskać, jak tylko cię zaspokoję. (...)
Bo wielka to i wspaniała rzecz —
dusza ludzka! Nie pozwala, by wyznaczano dla niej jakieś inne
granice niźli wspólne z bóstwem. Przede wszystkim nie uznaje tak
małej ojczyzny, jak Efez albo Aleksandria, albo jakie tam jeszcze
jest gęściej zaludnione czy też piękniej zabudowane miejsce.
Ojczyznę jej stanowi wszystko, co w
krążeniu swym opasuje najwyższe sfery wszechświata — całe to
sklepienie, pod którym leżą morza oraz lądy, pod którym
powietrze przedziela i łączy zarazem siedliska ludzkie i boskie, na
którym znajduje się tyle baczących na swoje sprawy świateł
niebieskich. Następnie dusza nie po- zwala ograniczać swojego
wieku. «Należą do mnie — mówi — wszystkie lata. Żaden okres
nie jest zamknięty dla wielkich twórczych duchów, żaden czas nie
jest niedostępny dla myśli ludzkiej. Kiedy nadejdzie dzień, który
rozdzieli złączone ze sobą pierwiastki boskie i ludzkie,
pozostawię to ciało tam, gdzie je znalazłam, a sama powrócę do
bogów. Także i teraz nie zostaję bez nich, lecz więzi mnie ta
ciężka ziemska powłoka». Poprzez to przebywanie śmiertelnego
żywota zaprawia się ona do owego lepszego i dłuższego życia. Tak
jak łono matki zatrzymuje nas przez dziesięć miesięcy nie po to,
byśmy zostawali tam nadal, lecz po to, by przygotować nas do
zjawienia się na świat, na który mamy być wydani już mając
zdolność do wdychania powietrza i życia na otwartej przestrzeni,
podobnie i przez ten okres czasu, który rozciąga się od
niemowlęctwa do starości, dojrzewamy do innych narodzin. Czeka nas
bowiem nowe zrodzenie się oraz nowy stan rzeczy. Jeszcze nie możemy
znieść widoku nieba inaczej, jak tylko z dala. A zatem bez trwogi
czekaj owej rozstrzygającej godziny: nie dla duszy jest ona
ostatnia, ale dla ciała. Na wszystko, co się znajduje wokół
ciebie, patrz niby na jakieś tłumoki złożone w gościnnym domu:
należy je tam pozostawić. Natura obrabowuje zarówno odchodzącego,
jak i przychodzącego. Nie wolno ci wynieść więcej, niżeś
wniósł; w dodatku musisz porzucić nawet dużą część tego, coś
przyniósł na świat: ściągną z ciebie tę osłaniającą cię
skórę, ostatnie twoje okrycie; odejmą ci mięśnie i rozlaną czy
rozpływającą się po całym ciele krew; odbiorą ci kości i żyły
rozprowadzające po ciele płyny i soki. Dzień ten, którego
obawiasz się jako kresu, jest dniem narodzin do życia wiecznego.
Zrzuć to brzemię! Po cóż zwlekasz, jakbyś raz już nie wyszedł
zostawiając ciało, w którym się ukrywałeś? Nie chcesz odstąpić
ciała i opierasz się; ale także i wtedy wyrzucony byłeś wielkim
wysiłkiem swojej matki.
Jęczysz i płaczesz; lecz takiż sam
płacz charakterystyczny jest dla rodzącego się. Wtedy jednak
trzeba było pobłażać: przychodziłeś niedoświadczony oraz
niczego nie świadomy. Pozbawiony ciepłego i miękkiego spowicia
macierzyńskich wnętrzności, owiany zostałeś przez swobodniejszy
powiew, a potem uraziło cię zetknięcie się z twardą ręką.
Wydelikacony dotychczas i z niczym nie obeznany, byłeś zdumiony
obcym dla siebie otoczeniem. Teraz wszelako oddzielenie się od tego,
czego byłeś częścią składową, nie jest dla ciebie niczym
nowym. Spokojnie porzuć niepotrzebne ci już członki i zostaw tak
długo zamieszkiwane przez cię ciało. Zacznie się ono rozkładać,
zostanie pochowane i ulegnie zniszczeniu. Czegóż się smucisz? Tak
bywa zawsze: spowicie nowo rodzących się.... zwykle bywa
unicestwiane. Dlaczegoż więc miłujesz je tak, jakby należało do
ciebie? Jesteś tylko okryty nim. Nadejdzie jednak dzień, który
ciebie odsłoni i wywiedzie z kryjówki znajdującej się pośród
wstrętnych i cuchnących wnętrzności. Także i teraz, o ile to
jest możliwe, wychodź stamtąd, a trzymając się z dala od
wszelkiej rozkoszy z wyjątkiem tej, która wiązać się będzie z
rzeczami nieuniknionymi i poważnymi, już od zaraz pocznij myśleć
o czymś wyższym tudzież wznioślejszym. Kiedyś przecie otworzą
się przed tobą tajemnice natury, rozproszy się owa ciemność i
zewsząd ogarnie cię jasna światłość. Wyobraź sobie tylko, jak
silny jest tam blask łączącego się ze sobą światła tak wielu
ciał niebieskich.
Żaden cień nie zamąci pięknej
pogody. Niebo jaśnieć będzie jednako ze wszystkich stron; bo dzień
i noc — to zmiany, zachodzące tylko w najniższych warstwach
powietrza. Gdy całą swą istotą dostrzegać będziesz całą
światłość, którą obecnie podziwiasz z daleka, choć przez małe
otwory swych oczu widzisz niewyraźnie — wtedy powiesz, żeś
dawniej żył w ciemnościach. A czym dopiero wyda ci się boska
światłość, gdy zobaczysz ją w odpowiednim miejscu? Tego rodzaju
rozmyślanie nie pozwala zagnieździć się w duszy żadnej
nikczemności, żadnej podłości i żadnej srogości. Ono mówi nam,
że świadkami wszystkiego są bogowie. Ono każe nam starać się o
ich błogosławieństwo, przygotowywać się do obcowania z nimi w
przyszłości oraz przedstawiać sobie wieczność. A kto ogarnie ją
myślą, nie przestraszy się już żadnych wojsk, nie przerazi się
dźwięku trąby, nie przelęknie się żadnych pogróżek. Bo czegóż
ma się bać ten, kto spodziewa się śmierci? Nawet i ten, kto
uważa, że dusza trwa tylko tak długo, jak długo pozostaje w
więzach ciała, i że wyzwolona z nich natychmiast się rozprasza,
nawet i ten kłopocze się, iżby mógł być pożyteczny także po
śmierci. Bo choćby sam porwany był sprzed oczu ludzkich, to jednak
Męża cnota wybitna i rodu sława ogromna Często w pamięci
potomnych odżywa. Pomyśl, jak bardzo pomagają nam dobre przykłady,
a zrozumiesz, że wspomnienia o wielkich ludziach są nie mniej
pożyteczne jak i ich obecność.
Seneka,
Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie:
Wiktor Kornatowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.