niedziela, 9 lutego 2014

Przegrał … przegrał … przegrał ...


Dostojewski, nie licząc krótkich interludiów czułości i samooskarżania się o niegodziwość czy wręcz podłość, szarpie się i pieni jak gdyby był w kleszczach ciągłej epilepsji duchowej. Przybylski zbliża się do prawdy, kiedy świat utrwalony w zapiskach stenograficznych Ani nazywa mieszanką tragedii i farsy. Ba, nie brak w farsie elementów surrealistycznej groteski: "Fiedia wziął dziesięć złotych monet, poszedł i przegrał. Wrócił, wziął pięć złotych monet i przegrał. Przyszedł, wziął cztery złote monety i przegrał...". Tragedią była ciąża Ani, która przebiegała na obłędnej i morderczej huśtawce. Wyjechali do Genewy niemal bez grosza przy duszy, tam urodziło się dziecko i natychmiast zmarło. Dostojewski nie mógł nie rozumieć, że ta śmierć była spóźnionym epilogiem jego opętania wirującą ruletką w Baden.

Słowo "opętanie" nic jest tu figurą retoryczną. Skrupulatna aż do znudzenia stenografistka przyłapała na gorącym uczynku diabła, co daje właśnie niezamierzony przez nią efekt pomieszania (albo raczej skotłowania) tragedii, farsy i groteski. Dostojewski znajduje się w jego władzy tak wyraźnie, z tak namacalną oczywistością, że podczas lektury dziennika Anny Grigoriewny bywają chwile oczekiwania na jakąś otwartą sataniczną kulminację. Mówi się o wyobraźni Dostojewskiego, niechętni dodają: chorobliwej. Był stałym mieszkańcem wąskiego pasa nadgranicznego, o niesamowitym darze opisu realistycznego. "Najgorsze, że mam podłą i zbyt namiętną naturę. Zawsze i we wszystkim dochodzę do ostatecznej granicy, całe życie tę granicę przekraczałem". Nikt przed nim i po nim nie był równie za pan brat własnym biesem, dlatego nie znam pisarza, który by z podobną konwulsyjnością widział jedyne ocalenie w Bogu".

Herling-Grudziński
Dziennik pisany nocą 1971-1972

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.