niedziela, 9 lutego 2014

Posłowie do „Człowieka z Wysokiego Zamku”


Philip K. Dick (1928-1982) jest jednym z najwybitniejszych, może najwybitniejszym pisarzem, jakiego wydała amerykańska i światowa fantastyka naukowa. Mieszkał i tworzył w Kalifornii, najbogatszym stanie USA, siedzibie słynnych instytucji naukowych i setek najdziwaczniejszych kultów religijnych, gdzie o kilka ulic od supernowoczesnego centrum San Francisco można się znaleźć pośrodku jakby żywcem przeniesionego z Azji Chinatown. Być może to atmosfera Kalifornii podsunęła Dickowi pomysł wielopłaszczyznowej budowy jego powieści, których bohaterowie kursują między różnymi światami. Dick był autorem bardzo płodnym, nawet jak na warunki amerykańskie, i nie wszystkie z jego kilkudziesięciu powieści reprezentują równie wysoki poziom, we wszystkich jednak można odnaleźć centralną myśl jego twórczości: obsesyjną potrzebę poznania świata, zajrzenia za kulisy rzeczywistości, ustalenia granic między tym, co obiektywne i subiektywne.

Człowiek z Wysokiego Zamku, druga po Ubiku powieść Dicka, która ukazała się w Polsce, powstała w roku 1962 i uzyskała nagrodę Hugo. Autor wykorzystał znaną na terenie fantastyki ideę światów równoległych, mającą również swoje opracowanie naukowe w postaci tzw. „metateorii Everetta”, od nazwiska fizyka z Princeton, Hugha Everetta, który w 1957 napisał na ten temat pracę doktorską.

W powieści przecinają się trzy płaszczyzny rzeczywistości: świat realny dla bohaterów książki, świat książki Abendsena i nasz świat, istniejący w świadomości czytelnika, a w powieści pojawiający się na krótko w gorączkowej wizji pana Tagomi. Szczególny talent Dicka sprawia, że przyjmujemy punkt widzenia pana Tagomi i wraz z nim odczuwamy nierealność i fantastyczność tego świata. Bo Dick nie tylko tworzy rzeczywistość, ale i nadaje jej rzadką plastyczność i sugestywność. Odkładając jego książkę, musimy – jak po przebudzeniu z niektórych snów – przypomnieć sobie, gdzie jesteśmy.
Taką plastyczność ma obraz Kalifornii pod okupacją japońską, będący poniekąd odwróceniem amerykańskiej okupacji Japonii. Widzimy więc wpływ japońskiego języka, kultury, obyczaju, a także głębsze wpływy psychologiczne, jak w przypadku oportunisty i kolaboranta Roberta Childana. Dążenie do naśladowania zwycięskich Japończyków walczy w nim z resztkami urażonej dumy narodowej, a na wszystko nakłada się jeszcze silny wpływ propagandy hitlerowskiej: Childan, czerpiący wiedzę o świecie z nazistowskich pism ilustrowanych, wdzięczny jest kulturalnym nordykom za powstrzymanie nawały brudnych Słowian i komunistów. Jego prymitywizm kompromituje go w oczach o wiele kulturalniejszych Japończyków, liberalnych państwa Kasoura.

Dick wykazał dużo intuicji, pokazując stosunek Japończyków do Żydów, bo pewne materiały na ten temat ukazały się znacznie później. W książce M. Tokayera i M. Swartz The Fugu Plan (1979) opowiedziana jest historia kilkutysięcznej grupy Żydów, którzy dzięki pomocy konsula japońskiego w Kownie wyjechali w roku 1940 do Japonii, skąd zostali przesiedleni do Szanghaju. Hitlerowcy domagali się ich ekstradycji nawet stamtąd i wówczas jeden z rabinów został wezwany przed komisję wyższych oficerów japońskich, którzy zadali mu pytanie, dlaczego Niemcy tak nienawidzą Żydów. Rabin bez wahania znalazł właściwą odpowiedź: Niemcy nas nienawidzą za to, że jesteśmy Azjatami. Wysłannik gestapo wrócił z Szanghaju z kwitkiem.

W Człowieku z Wysokiego Zamku, jak w niewielu utworach science fiction, występuje cała galeria żywych, trójwymiarowych postaci. Wszyscy oni są jak gracze, usiłujący poznać tajne reguły gry, w którą zostali wplątani, i wszyscy przegrywają, rezygnują. Frink nigdy się nie dowie, jaki był mechanizm jego nagłego aresztowania i równie nagłego uwolnienia. Tagomi i Wegener kapitulują przed zagadką działania historii. Tagomi widział nawet przez chwilę inny świat, ale nie ma odwagi weń uwierzyć, podobnie jak Abendsen, który, będąc głosem prawdy, sam w nią nie wierzy. Jedynie Juliana, najsilniejsza psychicznie ze wszystkich postaci książki, ma odwagę wyciągnąć wszelkie konsekwencje z tego, co podpowiada wyrocznia, i tylko ona wie, że świat, w którym żyje, jest nierzeczywisty (a w każdym razie mniej prawdopodobny od świata z powieści Abendsena). Jeszcze jeden seans z I-cing i Juliana potrafiłaby odkryć, że sama jest bohaterką powieści.

Głównym tematem prozy Dicka jest podejrzliwość w stosunku do fasady świata, usiłowanie dotarcia do jego ukrytej struktury, zrozumienie jego praw. We wszystkich utworach spotykamy fałszywą rzeczywistość, sztucznych ludzi i podrabiane przedmioty. Człowiek z Wysokiego Zamku oparty jest na założeniu, że ludzkość posiada klucz do zagadki rzeczywistości i że jest nim stara chińska księga I-cing. Dzieło to, podsumowujące specyficzne chińskie podejście do świata i do człowieka, cieszy się wielką popularnością w Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza w Kalifornii. I-cing nie tylko zawiera światopogląd zaskakująco zgodny z osiągnięciami najnowszej fizyki, ale ma także zadziwiającą zdolność wdawania się w dialog z pytającym, zmuszając go do ujawnienia nie uświadomionych często motywacji. Pisze o tym Carl Jung w przedmowie do niemieckiego wydania księgi. (Bohaterowie Dicka posługują się, nawiasem mówiąc, dwutomowym przekładem z niemieckiego – obecnie mogliby korzystać z nowego tłumaczenie Bloefelda z oryginału).

Według I-cing świat znajduje się w nieustannym ruchu, jest żywym splotem działających na siebie, krzyżujących się potężnych i słabszych linii. Za pomocą heksagramu możemy uzyskać wgląd w układ sił właściwy danej chwili, a to, przy umiejętnej interpretacji, pozwala wybrać właściwe postępowanie.
Wyrażone w Człowieku z Wysokiego Zamku i w innych powieściach Dicka poczucie nietrwałości otaczających nas struktur i życia w jednej z wielu możliwych rzeczywistości jest zapewne odbiciem sytuacji współczesnego człowieka, dla którego przesunięcie w czasie (postarzenie się o dziesięć lat) lub przestrzeni (godzina lotu odrzutowcem) oznacza przeskok do innego świata.

Można też czytać Dicka jako dyskurs o Kantowskich kategoriach umysłu lub jako studium choroby umysłowej: obraz rozterki człowieka uświadamiającego sobie, że zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością.

Zarówno ze względu na tematykę, jak i na oryginalną, wielopiętrową strukturę swoich utworów Dick jest pisarzem ważnym we współczesnej literaturze. Ponieważ publikował pod szyldem science fiction, pozostawał poza polem widzenia uniwersyteckiej krytyki, a ponieważ jest nietypowym autorem science fiction, funkcjonował dość długo na marginesie tego ruchu literackiego. Dopiero w ostatnich latach fantastyka naukowa dojrzała do tego, żeby zaakceptować Dicka w pełni, a krytyka literacka zaczyna sobie uświadamiać, że coś należałoby z tym Dickiem zrobić.

Lech Jęczmyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.