środa, 5 lutego 2014

O nauce religii


Bardzo wielu ludzi nauczyło się, że mówiąc na określony temat należy używać określonych frazesów. Nigdy jednak nie zastanawiają się, w jaki sposób ten sam frazes pasowałby do innego tematu. (...) Oto na przykład frazes, który usłyszałem kiedyś od bardzo sympatycznej i inteligentnej osoby, i który wszyscy słyszeliśmy setki razy od setek takich osób. Młoda matka powiedziała mi: "Nie chcę uczyć mojego dziecka żadnej religii. Nie chcę mu niczego narzucać, chcę, żeby samo bez mojego wpływu dokonało wyboru, kiedy dorośnie". Jest to zwykły przykład potocznego twierdzenia, często powtarzanego, lecz nigdy w rzeczywistości nie wprowadzanego w życie. To oczywiste, że matka zawsze wywiera wpływ na dziecko. To oczywiste, że równie dobrze mogłaby powiedzieć: "Mam nadzieję, że samo znajdzie sobie przyjaciół, kiedy dorośnie, tak więc nie będę go przedstawiać żadnym ciotkom czy wujkom". Dorosły człowiek w żaden sposób nie ucieknie od odpowiedzialności wywarcia wpływu na swoje dziecko, nawet wówczas, gdy godzi się na olbrzymią odpowiedzialność zostawienia dziecka samemu sobie. Matka może dziecko wychować nie narzucając mu religii, lecz nie uniknie narzucenia mu środowiska. (...) Dla każdego, kto pomyśli bodaj przez dwie minuty jest jasne, że odpowiedzialność za ukształtowanie dzieciństwa stanowi nieunikniony element stosunków między rodzicem a dzieckiem, i nie ma to nic wspólnego z wychowaniem religijnym czy ateistycznym. Ale ci, który powtarzają te oderwane frazesy nie myślą nad nimi nawet przez dwie minuty. Nie próbują łączyć ich z żadną filozofią. Słyszeli ten frazes używany wobec religii, a nigdy nie przychodzi im na myśl, by zastosować go do czegokolwiek poza religią, by wyjąć te dziesięć czy dwanaście słów z ich konwencjonalnego kontekstu i zobaczyć, czy mają sens w innym kontekście. Słyszeli, że są ludzie, którzy nie chcą uczyć dzieci nawet zasad swojej własnej religii. Równie dobrze mogliby istnieć ludzie, którzy nie chcą uczyć dzieci nawet zasad swojej własnej cywilizacji. Jeśli dziecko, gdy dorośnie, może woleć inną wiarę, może również woleć inną kulturę. Może z irytacją myśleć o tym, że zostało wychowane jako wyznawca Swedenborga; może z całego serca żałować, że nie wyrosło w kulcie Światowida. Jednak równie dobrze może żałować, że zostało wychowane jako angielski dżentelmen, a nie jako dziki Arab z pustyni. Gdy zaś będzie podróżować po świecie, od Chin po Peru (odebrawszy uprzednio zdrową geograficzną edukację), może pozazdrościć Chińczykom godności kodeksu Konfucjusza albo szlochać nad ruinami wielkiej cywilizacji Azteków. Ktoś jednak przedtem musi je ewidentnie wychować na kogoś; a przypuszczalnie najcięższa odpowiedzialność to wychować je na kompletne zero.

Tłumaczenie: Jaga Rydzewska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.