Magdalena Pawłowska: Pomiędzy ludźmi może
zrodzić się przyjaźń lub miłość, kiedy będą posługiwać się
w rozmowach konkretnymi cytatami, dyskutować o ulubionych książkach,
pożyczać sobie ważne dla siebie powieści – czyli będą odnosić
się do emocji, które wywołują w nich słowa i sprawdzać, czy
wzbudzają one w nich te same odczucia. Dlaczego tak się dzieje,
czym ten proces w istocie jest?
Ryszard Koziołek: Czytanie nie
jest kolektywne. Gdy przyglądamy się procesom odbioru literatury,
to widzimy na pierwszy rzut oka, że zaczynając czytać, odwracamy
się od świata. Literatura daje nam uprzywilejowaną pozycję w
odbiorze sztuki. Przede wszystkim czytamy sami. Oczywiście można
sobie wyobrazić głośną lekturę, publiczną lekturę, ale to, co
jest dominującym modelem czytania, to jest czytanie prywatne. A
nawet jeśli czytamy na oczach innych, to właściwie jesteśmy
nieprzeniknieni, nasz akt odbioru jest całkowicie uwewnętrzniony.
Jakieś dyskretne oznaki mogą pokazać, co się z nami dzieje, ale w
gruncie rzeczy jesteśmy niewidzialni. To jest fascynujące, czytamy
na oczach innych, podlegamy bardzo skomplikowanym procesom, a zarazem
jesteśmy nieprzeniknieni. Z jednej strony – intymność lektury
prywatnej, a z drugiej strony rodzące się z tego przekonanie, że
jeśli ktoś czyta w podobny sposób jak my (czyta tę samą rzecz,
lubi tę samą rzecz), to powstaje wspólnota intymności. Czyli mamy
pewną wysoce sprywatyzowaną przyjemność – przeżycie lektury,
które zostaje rozpoznane u innego, a przynajmniej zadeklarowane. Nie
wiemy do końca, czy on doświadcza podobnych rzeczy co my, czytając
tekst, ale zarazem to, że przyznaje się, czy też przeciwnie –
reaguje negatywnie na lekturę, wikła go w jakąś ciekawą relację
z nami, tworzy wspólnotę czytających. I teraz, trzymając się
chwilę tej mediatyzacji, o której Pani mówi, o przyjaźni, która
rodzi się dzięki literaturze – no oczywiście tak jest, mamy na
to cały szereg dowodów osobistych w postaci świadectw swoistego
braterstwa, kręgów przyjaciół, które powstają wokół jednej
książki. Natomiast mnie literatura interesuje w tym aspekcie jako
medium refleksji, to znaczy – jako taki język, dyskurs, przestrzeń
chyba najbardziej gościnna spośród wszystkich form uczestnictwa w
kulturze, jakie potrafię sobie przywołać i wyobrazić. Dzięki
literaturze ja mogę powiedzieć i pomyśleć wszystko, mam czas na
to, żeby pomyśleć i środek, aby rozmawiać z innym o wszystkim.
Takie jest moje pojmowanie i przyjmowanie literatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.