Można także ująć nasze życie jako
niepotrzebnie zakłócający epizod w błogim spokoju nicości. W
każdym razie nawet ten, komu w nim wiodło się wcale znośnie,
uprzytamia sobie - tym wyraźniej, im dłużej żyje – że wzięte
w całości jest ono a disappointment, nay, a cheai, lub, mówiąc po
naszemu, ma charakter wielkiej mistyfikacji, by nie rzec
szalbierstwa. Gdy dwaj przyjaciele z młodości, po obejmującej cały
wiek dojrzały rozłące spotykają się znów jako starcy, to
dominującym uczuciem, jakie wzbudza w nich własny widok - z nim
bowiem wiążą się wspomnienia lat młodzieńczych - jest uczucie
całkowitego disappointment z powodu całego życia, które niegdyś
w różowym świetle porannej młodości tak pięknie się przed nimi
rozpościerało, tak wiele obiecywało i tak mało dotrzymało.
Uczucie to tak jednoznacznie określa ich spotkanie, że nawet nie
uważają za konieczne ubierać je w słowa, lecz wzajem milcząco je
zakładając, rozmawiają dalej na tej właśnie podstawie. Ten, kto
przeżyje dwa czy nawet trzy pokolenia rodzaju ludzkiego, czuje się
niczym widz na spektaklach wszelkiego rodzaju kuglarzy w budach
podczas jarmarku, gdy siedzi tak sobie i ogląda dwakroć czy
trzykroć powtórki takiego spektaklu; sprany były mianowicie
obliczone tylko na jeden spektakl, i stąd przestają być efektowne,
skoro ulatnia się nowość i złudzenie.
Schopenhauer, Metafizyka życia i
śmierci,
tłumaczenie Józef Marzęcki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.