sobota, 8 lutego 2014

Bandyta, który się stoczył do poziomu literata. Niesamowita historia Sergiusza Piaseckiego



„Nieprawdą jest, jakobym był w kurtce zrabowanej komisarzowi bolszewickiemu. Natomiast prawdą jest, że byłem w kurtce zrobionej ze skóry komisarza bolszewickiego” – stwierdzał w prasowym sprostowaniu. Przemytnik kokainy, bandyta z 15-letnim wyrokiem, twórca siatki polskiego wywiadu w Sowietach, autor najlepszej satyrycznej powieści o komunizmie, kandydat do Nobla. Tak, cały czas mowa o tej samej osobie – Sergiuszu Piaseckim.

„To, co przeżył, to jest coś tak piekielnego, że wierzyć się nie chce, że on w ogóle jeszcze istnieje” – pisał o nim Witkacy. „Żyliśmy jak królowie. Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny… Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść. Lubiłem swych kolegów, bo nigdy mnie nie zawodzili. Byli to prości, niewykształceni ludzie. Lecz czasem byli tak wspaniali, że stawałem zdumiony” – pisał Piasecki o swym „przemytniczym” okresie życia we wstępie do powieści „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”.

Przygodowe antykomunistyczne powieści Piaseckiego przetłumaczono na: angielski, francuski, niemiecki, włoski, hiszpański, holenderski, duński, norweski, szwedzki, jidisz, czeski, węgierski, rosyjski, białoruski i estoński.

„Zwalczanie bolszewizmu jest moją ideą i celem mojego życia” – pisał Piasecki, przedstawiający się w dedykacji dla Witkacego jako „król granicy i bóg nocy, który się stoczył do poziomu literata polskiego”.

Michnik: rozbójnik i naganiacz

„Piasecki był naprawdę człowiekiem odważnym. Nie jest blagą, co pisze” – stwierdził pisarz Józef Mackiewicz, któremu Piasecki dwa razy uratował życie. „W antologii publicystyki polskiej mógłby on pozostać jako rozprawa definitywna z literaturą zdrady, jako jej egzekucja” – oceniał artykuły Piaseckiego poeta Jan Lechoń.

Zdecydowanie gorszego zdania o Piaseckim był Adam Michnik, który nie darował mu naruszenia świętości – krytyki Czesława Miłosza. Michnik pisał w 2005 r. w „GW”: „Oskarżyciel Miłosza pisarz Sergiusz Piasecki, pracownik wywiadu wojskowego, spędził przed wojną kilka lat (w rzeczywistości jedenaście – przyp. PL) w więzieniu za rozbój i napady rabunkowe. Teraz, przeobrażony w naganiacza, przemówił jako sumienie polskiej emigracji”.

Jak odpowiedziałby na zarzuty Michnika nieżyjący wówczas od półwiecza Piasecki? Zapewne w swoim stylu, czyli z ironią, którą tak lubią jego czytelnicy. Np. tak jak dziennikarzowi, który szykując sensacyjny materiał na temat wypuszczonego z więzienia Piaseckiego, zadał mu pytanie: „Co by pan zrobił, gdyby pana zostawiono na noc w banku, gdzie by była otwarta ogniotrwała szafa pełna pieniędzy?”. Zmierzył go wówczas wnikliwie od stóp do głów i odpowiedział: „Całą noc bym nie spał i pilnowałbym, aby pan nie dostał się do banku”.

Zbrojny zamach na inspektora gimnazjum

Data narodzin Piaseckiego wypisana na jego grobie, 1 czerwca 1899 r., jest nieprawdziwa. Jego przyjaciel Ryszard Demel wyjaśniał w liście do Krzysztofa Polechońskiego, autora biografii Piaseckiego „Żywot człowieka uzbrojonego” (korzystam z niej przy pisaniu niniejszego tekstu): „Oficjalnie (...) podawał datę 1 VI 1899 r. (…), obawiał się starych zapisków w rejestrach międzynarodowych policji, aby mu to nie utrudniało poruszania się po Europie”.

Prawdziwa data urodzin to prawdopodobnie 1 kwietnia 1901 r. Piasecki przyszedł na świat w Lachowiczach, na terenie obecnej Białorusi. Był nieślubnym dzieckiem Michała Piaseckiego, zruszczonego polskiego szlachcica, oraz jego służącej Klaudii Kukałowicz, białoruskiej wieśniaczki. Opiekowała się nim wrogo nastawiona do niego macocha. By dopełnić obrazu trudnego dzieciństwa, wspomnieć trzeba o konfliktach w szkole, gdzie rosyjscy koledzy nie darzyli go sympatią jako „Lacha”.

Swe szkolne perypetie Piasecki skomentował żartobliwie, gdy krótko po wojnie londyńskie „Wiadomości” rozesłały ankietę dla pisarzy: „1. Jak się Pan(i) uczył(a) w szkole średniej? 2. Czym się Pan(i) najbardziej interesował(a)? 3. Jaki był stosunek Pana(i) do literatury?”. Piasecki odpowiedział zwięźle. „1. okropnie 2. dziewczynkami 3. niedbały”. Pisarz ukarany miał być za to w przyszłości: „Nie zwracałem w szkole uwagi na książki – teraz za karę muszę sam je pisać”.

Karierę szkolną zakończył na siedmiu klasach. Wspominał: „Komedia mej edukacji skończyła się tragedią. (...) Zrobiłem zbrojny zamach na inspektora gimnazjum (…). Wkrótce dokonałem rzeczy fantastycznie głupiej – dlatego się udała – ucieczki z więzienia, i skoczyłem w wir życia awanturniczego i rewolucji”.

„Przemycałem na Rosję kokainę”

Awanturniczemu trybowi życia sprzyjały przewalające się przez Białoruś fronty I wojny światowej. Rewolucja październikowa zastała 16-latka w Moskwie. Na własne oczy zobaczył terror komunistycznej władzy.

W Mińsku wstąpił do białoruskich oddziałów „Zielonego Dębu”, których celem była „walka o niepodległą i niepodzielną Białoruś i antykomunizm”. Gdy w 1919 r. polskie wojska wkraczały do Mińska, partyzanci z „Zielonego Dębu” postanowili z nimi współdziałać. W efekcie Piasecki trafił do Warszawy na kurs w Szkole Podchorążych Piechoty. To trwale związało go z polskością. W 1920 r. bronił Warszawy w walkach pod Radzyminem.

Po wojnie zorganizował siatkę szpiegowską w Sowietach. Rosła ona na tyle szybko, że polskiemu wywiadowi brakowało pieniędzy na jej finansowanie. Znalazł więc własny sposób zarobkowania – przemyt. Dawał on znakomite alibi w przypadku zatrzymania przez bolszewików. Szpieg dostawał kulkę w łeb, przemytnik – kilka lat więzienia. Kilka razy trafiał do polskich i sowieckich więzień. W Polsce wyciągali go przełożeni z wywiadu, a w Sowietach – pieniądze i spryt.

Pod koniec życia, w liście do P. Janson-Smitha, Piasecki przyznał: „Przemycałem na Rosję kokainę, a stamtąd futra. W ciągu czterech lat przez moje ręce przeszło nie mniej jak 1 milion funtów. Nie zabezpieczyłem siebie, nie kupiłem nawet kamienicy, choć mogłem kupić ulicę. A później głodowałem”.

W lutym 1926 r. Piasecki został zwolniony ze służby wywiadowczej. Jako przyczynę jedni wskazywali kłopoty związane z jego przemytniczym procederem, inni wspominali, że trafił na trop powiązań z Sowietami ważnej osoby związanej z kręgami rządowymi.

Pozostał bez środków do życia. „Wyrzucono nas na śmietnik” – pisał w „Żywocie człowieka rozbrojonego”. „Syte i bezpieczne społeczeństwo nie zainteresowało się losem tych, którzy bronili jego wolności” – stwierdzał gorzko.

Neurasteniczne faraonice w sądowych ławach

„Kurier Wileński” o wydarzeniach z 27 lipca 1926 r. pisał: „Bandyta Piasecki wałęsał się wówczas od kilkunastu dni po okolicznych lasach. W krytycznym dniu o godzinie 8 rano zauważył furmankę. Dokonując napadu na siedzących na niej dwóch Żydów: Jodela Boryszańskiego i Morducha Drazlina i grożąc pistoletem, obrabował doszczętnie obu”. Pieniądze potrzebne mu były na wpłatę kaucji za przyjaciela Antoniego Niewiarowicza.

Gdy Piasecki dotarł do aresztu, okazało się, że Niewiarowicz jest już na wolności. Wpłacił więc 40 zł na więzienną bibliotekę, resztę zaś przetrwonił z przyjacielem. Następnie wspólnie napadli na kolejkę podmiejską. Zakapowała ich kochanka Niewiarowicza.

Sprawa trafiła przed sąd doraźny w Lidzie. Jak odnotował relacjonujący rozprawę „Dziennik Wileński”, „stosunek Piaseckiego do Niewiarowicza jest rycerski: stale go broni, twierdząc, że on był duszą wszystkiego. (…) Oskarżeni cieszą się (…) sympatią obecnej na sali publiczności, wśród której neurasteniczne, krótkowłose faraonice prym trzymają”. Ustalono też, że uczestnicy napadu okradli bogatych kupców, a „jadącemu naonczas urzędnikowi, biednej kobiecie i furmanowi pieniędzy nie wzięli z pobudek litości”.

Przed zwykłym sądem oskarżonym groziłoby od 3 do 5 lat. Ale na terenach przygranicznych panował stan wyjątkowy. Wyrok brzmiał: kara śmierci. Obrona wniosła prośbę o ułaskawienie. Już następnego dnia przyszła odpowiedź pozytywna, o którą wystarał się polski wywiad. Zamiast stanąć przed plutonem egzekucyjnym, skazani mieli odbyć karę 15 lat więzienia.

„Jako przywódca buntu lidzkiego nosiłem trzy miesiące karne kajdany. Jako przywódcę buntu rawickiego wysłano mnie karnie do Koronowa. Jako przywódcę buntu koronowskiego wysłano mnie karnie na Św. Krzyż” – to fragment relacji Piaseckiego z pobytu w kolejnych więzieniach. W jego papierach widniało wypisane czerwonymi literami ostrzeżenie: „NIEBEZPIECZNY”. Ryszard Demel pisał: „Nie tolerował bezgranicznego chamstwa wśród personelu zakładów karnych i okrutnego traktowania współwięźniów”.

To w więzieniu narodził się Piasecki-pisarz. Początki wspominał tak: „We Wronkach wielu jest więźniów politycznych, niejednokrotnie bardzo inteligentnych. Wielu z nich w więzieniu pisało, toteż za ich przykładem zacząłem pisać i ja”. Informacja o utalentowanym więźniu dotarła do Melchiora Wańkowicza, który odwiedzał więzienia jako reporter. Po przeczytaniu rękopisu „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” obiecał, że podejmie starania o przedterminowe zwolnienie Piaseckiego. Akcję poparło wielu pisarzy. Adwokat Adam Pragier w podaniu do prezydenta pisał: „Łaska ta spotka moralnie odrodzonego człowieka, który dawne swoje życie okupi wzbogaceniem dobytku literatury ojczystej”.

Stoczony do poziomu literata

Przed bramą czekali na Piaseckiego dziennikarze. „Kurier Poranny” ogłosił: „Nasz świat literacki przeżywa obecnie sensację. Zdarzył się bowiem wypadek, który dotąd nie miał – zdaje się – miejsca na całej kuli ziemskiej”. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” był trzecią najlepiej sprzedającą się książką w II RP. Pisano, że ma szanse na Nobla.

A Piasecki kpił ze swej „degradacji”: „Dawniej interesowali się moją osobą policja, wywiadowcy, sędziowie, prokuratorzy, strażnicy graniczni. A teraz tylko wydawcy i reportery”. Do zdrowia wracał w Zakopanem. Zaprzyjaźnił się tam z Witkacym, który namalował kilka jego portretów. Współpracował z lwowskim i wileńskim środowiskiem literackim. Przed wojną ukazały się kolejne jego „antybolszewickie” powieści – „Piąty etap” oraz „Bogom nocy równi”.

Współpracownik Kedywu

Gdy 17 września Sowieci napadli na Polskę, zgłosił się na ochotnika do Korpusu Ochrony Pogranicza. Podjął współpracę z AK. W konspiracji używał pseudonimów: „Suez”, „Kira” i „Konrad”. Współpracował z Kierownictwem Dywersji – Kedywem. W 1943 r. objął dowództwo oddziału egzekucyjnego, wykonującego wyroki śmierci wydane przez podziemne sądy.

W 1943 r. gestapo aresztowało Zygmunta Andruszkiewicza z wileńskiej AK. Zakonspirowany był on jako litewski urzędnik i w swym biurze miał wiele ważnych dokumentów AK. Piasecki włamał się do biura i je ukradł. Pisarz Józef Mackiewicz był w tym czasie podejrzewany, na skutek sowieckiej intrygi, o kolaborację. W biurze Andruszkiewicza było jego odwołanie w tej sprawie. Dzięki Piaseckiemu nie trafiło ono w ręce gestapo. Gdy na skutek owych intryg Mackiewicz został skazany na karę śmierci, dowodzona przez Piaseckiego Egzekutywa nie wykonała wyroku. Piasecki domagał się anulowania go. Skutecznie.

Po zakończeniu wojny Piasecki przez rok grał na nosie poszukującej go bezpiece. 30 kwietnia 1946 r. zbiegł na Zachód. Przedostał się do Włoch, a potem do Anglii. Na emigracji ukazały się kolejne książki o świecie przestępców na Kresach – trylogia „Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno...”, „Nikt nie da nam zbawienia...” oraz „Żywot człowieka rozbrojonego”.

Za najskuteczniejszą broń w walce z komunizmem Piasecki uznał poczucie humoru. Pisał: „Uważam satyrę za broń ludzi wolnych duchem i brzydzących się obłudą”. Rekordy popularności na emigracji biły napisane przez Piaseckiego „Zapiski oficera Armii Czerwonej”. Tytułowy bohater książki to Misza Zubow, oficer Armii Czerwonej wkraczający do Polski 17 września 1939 r. Jego cel to „wszystkich burżujów posiadających zegarki i rowery wyrżnąć i za pomocą NKWD nasz ruski socjalizm wszędzie wprowadzić”. Miszka wraz z kompanami zdobywa „najlepsze na świecie burżujskie jedzenie”, czyli banany. Wraz z kompanami zagryza nimi wódkę.

Do ciekawych wynalazków, które poznaje, należy wanna. „Żebym ja dużo czasu miał, to nawet co miesiąc korzystałbym” – zapisuje. Lejtnanta dziwi, że polskie kobiety nie wykazują zainteresowania jego osobą, mimo że „złote zęby wstawił dla piękności”. Jedyną, którą udaje mu się poderwać, jest wielka dama Irka, która okaże się prostytutką (po zwycięstwie Sowietów zostanie prezeską Wydziału Opieki nad Matką i Dzieckiem).

Uciekająca armia sowiecka porzuca swojego oficera. Miszka trafia do gospodarstwa polskiej dziedziczki, która traktuje go jak syna. Przypadkiem odnajduje swojego zwierzchnika z wojska. Na wieść o zbliżaniu się Sowietów zakładają oddział partyzancki. Napadają na… pocztę. „Partyzanci” uznani zostają potem za bohaterów. Zubow cieszy się: „Gosizdat wydał w 1 000 000 egzemplarzy książkę słynnego pisarza Ilii Stalinbzdurga pt. »Niezłomni«. Są to opisy dziejów naszego partyzanckiego oddziału im. Wandy Wasilewskiej”.

Lejtnant odwdzięcza się też polskiej dziedziczce. Wydaje ją w ręce NKWD, m.in. pod zarzutem… ukrywania dezertera z Armii Czerwonej.

Piasecki kontra Miłosz

Bezkompromisowy antykomunizm konfliktuje Piaseckiego ze środowiskiem paryskiej „Kultury”. Szczególnie po tekście „Były poputczik Miłosz”. Piasecki napisał go po tym, jak Miłosz postanowił zostać w 1951 r. na Zachodzie. W latach stalinowskich Miłosz pracował jako attaché kulturalny w Nowym Jorku i sekretarz ambasady w Paryżu. Tymczasem po pozostaniu na Zachodzie twierdził: „W ciągu pięciu lat służyłem lojalnie mojej ludowej ojczyźnie. [...] Przychodziło mi to tym łatwiej, że cieszyłem się, iż półfeudalna struktura Polski została złamana”. Mówił jednocześnie: „Mój stosunek do emigracji był co najmniej ironiczny”.

Piasecki protestował przeciwko temu, że „postać tego dyplomaty Bierutowego zaczyna się powoli wywindowywać na piedestał bohatera narodowego”. Piasecki nabrał obrzydzenia do literackich kolaborantów, ukrywając się przez rok w kraju. Odnotowywał, jak donosy pisali dawni ideowi komuniści, „ci sami, którzy w niepodległej Polsce tak gorąco ujmowali się za wolnością słowa”.

Dobrowolnie nie zamilkłem

Charakterystyczny jest list Piaseckiego do Jana Nowaka-Jeziorańskiego: „Postanowiłem zwrócić się do Pana z propozycją pracy dla Radia Free Europe – nawet jeśli nie wierzę, że propozycja będzie przyjęta. (…) Wynik negatywny będzie dla mnie pożyteczny moralnie jako dowód tego, że dobrowolnie nie zamilkłem”.

Wyjechał na angielską prowincję do miasteczka Hastings, bo tam koszty utrzymania były mniejsze. „A ja (...) piszę powieści, wzbogacam wydawców i czekam: kiedy diabeł – obojętnie jakiego koloru – wydusi nareszcie bolszewików, aby móc wrócić do Polski, którą kocham ponad wszystko” – pisał.

Diabeł nie raczył się pośpieszyć, więc nie wrócił. Zmarł w 1964 r. Jego trumnę odprowadzało kilkoro przyjaciół. Na nagrobku umieścili wizerunek gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.