czwartek, 6 marca 2014

Po klęsce nad Trebią


Kiedy Rzym poniósł kieskę nad Trebią, nie mówił o nie] wyraźnie ani pisemny komunikat głównego dowództwa rzymskiego, ani też oficjalny posłaniec, ale po prostu ukryto prawdę i podano wiadomość, ze zwycięstwo jest sporne i niezdecydowane. O tej ostatniej zaś kiesce skoro tylko dowiedział się pretor Pomponiusz12, natychmiast wystąpił przed zgromadzeniem ludowym i bez wykrętów, bez złudnych niejasności, lecz wprost powiedział: „Rzymianie! Ponieśliśmy w wielkiej bitwie zupełną klęskę, straciliśmy armię, konsul Flaminiusz nie żyje! Radźcież więc sami nad sposobami ratunku i ocalenia!"

Te słowa pretora przeszły przez tłum jak gwałtowna wichura nad morzem i tak silnie wstrząsnęły całym miastem, że w tym przerażeniu nie mogła się utrzymać żadna rada, żaden projekt obrony nie wytrzymywał naporu chwili. Wreszcie jednak wszyscy uznali, że położenie wymaga bezwzględnie dowództwa o nieograniczonej władzy, zwanej w Rzymie dyktaturą, i człowieka, który by umiał ująć wszystko w swe ręce bez trwogi i chwiejności. Takiego zaś widziano wówczas tylko w osobie Fabiusza Maksymusa, którego umysł i charakter w zupełności dorównywał wielkości zadań tej władzy. Przy tym jeszcze był Fabiusz właśnie w tym wieku, w którym siły ciała są w stanie dotrzymać kroku siłom ducha i w którym roztropność idzie w parze z największą odwagą.

Kiedy więc ta myśl ostatecznie się przyjęła i Fabiusz został mianowany dyktatorem, na stanowisko dowódcy jazdy13 powołał Lucjusza Minucjusza. Równocześnie zaś zażądał od senatu, aby mu, zezwolił w czasie marszów jeździć konno. Dyktatorowi bowiem na mocy jakiegoś starego prawa nie wolno było używać konia — czy to dlatego, że piechotę uważano za główną siłą zbrojną i żądano, aby wódz przy niej właśnie pozostawał bez przerwy na miejscu i nigdy się od niej nie oddalał, czy też z tego powodu, że wielkość i rozległość władzy dyktatorskiej miała charakter jedynowładczej tyranii i dyktatorowi chciano przynajmniej tutaj pokazać, że sam, bez pomocy ludu, niczego dokonać nie zdoła. Ale i Fabiusz postanowił zaraz pokazać ogółowi wielkość i dostojeństwo swej władzy, aby sobie zyskać u obywateli tym większe posłuszeństwo i poważanie. Dlatego to wystąpił publicznie w otoczeniu dwudziestu czterech liktorów14; a kiedy drugi konsul wracał do Rzymu, wysłał do niego gońca z rozkazem złożenia rózg liktorskich i wszelkich oznak władzy konsularnej oraz stawienia się przed nim w charakterze osoby prywatnej.

Potem zaczął sprawować swą władzę od najpiękniejszego początku, mianowicie od ofiar na cześć bogów i od przemówienia, w którym pouczał naród, że nieszczęście, jakie go spotkało, zawinił wódz przez zlekceważenie bożej woli, a nie żołnierze z ludu; bo ci nie byli złymi wojownikami. Dalej zachęcał ich, aby się wroga nie obawiali, ale żeby bogów prosili o przebaczenie i łaskę i oddawali im należną cześć. Nie wmawiał on w nich w ten sposób zabobonnego lęku, lecz przez bogobojność podnosił ich na duchu i męstwu sił dodawał. Pocieszając zaś lud ufnością w pomoc bożą, uwalniał go od trwogi przed nieprzyjacielem.

12 pretor zastępował w mieście nieobecnych konsulów.
13 dowódca jazdy (magister equitum), wybrany wraz z dyktatorem, posiadał, jak on, władzę (imperium), ale był jego podkomendnym.
14 liktorowie — rodzaj woźnych, tworzyli niby straż przyboczną wysokich urzędników, kapłanów i westalek. Ich odznaką były noszone na ramieniu pąki rózg (fasces), czasem z toporami jako symbolem wymiaru sprawiedliwości. Było ich 12 przy konsulu, 24 przy dyktatorze, 6 przy pretorze i dowódcy jazdy, zwanym magister equitum.


Plutarch, Żywoty sławnych mężów
tłumaczenie: Mieczysław Brożek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.