Wracając
do ułomności lub stron ujemnych, które każdy mieć może, nie
przeczę, iż wielekroć świat może być jako ci sędziowie, którym
prawo zabrania skazywać winnego, chociażby mu winy dowiedziono,
jeśli sam wyraźnie do niej się nie przyznał. I prawdziwie, nie
pochwaliłbym, gdyby ktoś z tego powodu, że ukrywanie z widocznym
wysiłkiem swych ułomności jest rzeczą śmieszną, przyznawał się
do nich dobrowolnie, a jeszcze mniej, gdyby przesadzał, uważając
siebie z powodu nich za niższego od drugich. To nie byłoby niczym
innym, jak skazywaniem siebie owym sądem ostatecznym, którego
świat, dopóki będziesz nosił głowę wysoko, nie odważy się
wydać. W tym rodzaju walki każdego przeciw wszystkim i wszystkich
przeciw każdemu, na której, jeśli mamy rzeczy nazywać po imieniu,
polega życie społeczne, i w której każdy stara się powalić
towarzysza, by postawić na nim nogę, źle czyni ten, który się
poddaje, a także ten, kto się zgina i ten, co dobrowolnie schyla
głowę: albowiem bez najmniejszej wątpliwości (wyjąwszy, kiedy to
czyni, udając, jako podstęp wojenny), natychmiast wlezą mu na
plecy i dadzą w kark sąsiedzi, bez żadnej uprzejmości ni
miłosierdzia. Błąd ten popełniają młodzi prawie zawsze, a
zwłaszcza, kiedy mają szlachetniejsze skłonności. Mówię o
wyznawaniu drobiazgowym, bez konieczności i bez celu, swych cech
ujemnych i niepowodzeń, powodowanym częścią przez ową szczerość,
która jest właściwa ich wiekowi, a dla której nienawidzą
udawania i znajdują upodobanie w potwierdzaniu nawet ze swą szkodą
prawdy, zaś częścią, ponieważ, będąc sami szlachetnymi,
wierzą, że w ten sposób uzyskają przebaczenie i wyrozumiałość
świata dla swych niepowodzeń. I tak dalece zbacza od prawdziwego
stanu spraw ludzkich ten wiek złoty życia, że młodzi nawet
pokazują swe nieszczęścia, myśląc, iż to ich uczyni miłymi i
zjedna im umysły. I jest, żeby rzec prawdę, zupełnie zrozumiałe,
że tak myślą gdyż tylko długie i stałe doświadczenie własne
przekonuje dusze szlachetne, iż świat łatwiej przebacza raczej
wszystko inne, niż niepowodzenie, a cóż dopiero nieszczęście, i
że tylko szczęście ma u niego powodzenie. Dlatego nie pierwsze,
lecz drugie należy zawsze pokazywać, choćby na przekór prawdzie,
o ile to tylko możliwe, bo wyznawanie własnych nieszczęść nie
powoduje litości, lecz przyjemność, nie smuci, lecz rozwesela i to
nie tylko nieprzyjaciół, ale każdego w ogólności człowieka,
choćby nie wroga. Albowiem jest to prawie potwierdzenie własnej
niższości, a wyższości drugiego. Tedy człowiek, nie mogąc
niczemu na świecie zaufać prócz swoim siłom, nie powinien nigdy
ustępować, ani cofać się nawet na krok, lecz bronić się do
ostateczności i walczyć z upartym wysiłkiem, dla osiągnięcia lub
zdobycia, jeśli może, także na przekór losowi, tego, czego mu
nigdy nie ustąpi szlachetność ni ludzkość bliźnich. Co do mnie
sądzę, że nikt nie powinien znosić, aby go nazywano choćby nawet
w jego obecności nieszczęśliwym: miano to jest prawie we
wszystkich językach równoznacznikiem szubrawca, może z powodu
starożytnego zabobonu, że nieszczęście jest pełne bezbożności.
Lecz z pewnością we wszystkich językach jest i będzie to miano
wiecznie pogardliwe dlatego, że każdy, co je wygłasza, jakikolwiek
by miał zamiar, czuje, że siebie nim wywyższa, a obniża
towarzysza; i toż samo odczuwa ten, co je słyszy.
*
Wyznając
własne wady, chociażby widoczne, szkodzi człowiek wielekroć także
czci, a stąd i uczuciu, które dlań żywią najdrożsi mu: tak jest
konieczne, żeby każdy silnym ramieniem podtrzymywał siebie samego
i żeby w każdym stanie i na przekór każdemu niepowodzeniu
objawiał stały i pewny dla siebie szacunek. W ten sposób da innym
przykład, by go cenili i prawie zmusi ich do tego swą własną
powagą. Albowiem jeśli poważanie jakiegoś człowieka nie weźmie
początku od niego, trudno, żeby się zaczęło gdzie indziej, bo
jeśli nie ma rzetelnej podstawy w nim samym, z trudem utrzyma się
na nogach. Społeczeństwo ludzkie jest podobne do płynu, którego
każda cząsteczka czy kropelka uciska sąsiednie ze spodu i z góry
i ze wszystkich stron, a za pośrednictwem ich i dalsze, i jest w
równym stopniu uciskana. A skoro tylko w jakimś miejscu opór i
nacisk stanie się mniejszy, w tej chwili zbierają się tam
wszystkie części płynu, i miejsce owo zajmują kropelki nowe.
Leopardi, Myśli
tłumaczenie:
Józef Ruffer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.