piątek, 28 marca 2014

Leopardi: Śpiew leśnego koguta


Utrzymują niektórzy mistrzowie i pisarze hebrajscy, że między niebem a ziemią albo raczej na pół w jednym, na pół w drugiem żyje dziki kogut opierający się stopami ziemi i dotykający grzebieniem i dziobem nieba. Ten olbrzymi ptak, prócz różnych właściwości wymienionych u owych autorów, posiada rozum, czy też na podobieństwo papugi wyuczony został nie wiem przez kogo wymawiać wyrazy na kształt ludzkich; znajduje się bowiem w starożytnym jednym pergaminie zapisanym głoskami hebrajskimi, językiem niby chaldejskim, niby targumickim, językiem rabinów, kabały i talmudu, śpiew zatytułowany: Szir detar negol bara lecafra, t.j. Ranna pieśń leśnego koguta, który, nie bez wielkiego trudu, nie bez licznych konferencyj z rabinami, kabalistami, teologami, prawnikami i filozofami hebrajskimi, na koniec zrozumiałem i przeniosłem na nasz język, jak się dalej czyta. Nie mogłem do tej pory odkryć, czy ten kogut powtarza swą pieśń od czasu do czasu, czy każdego ranka, lub czy ją tylko raz jedyny zapiał; kto go słyszy lub kto go słyszał i czy ten język jest właściwym językiem koguta, czy też pieśń swą zasłyszał gdzie indziej. Bądź co bądź, w przekładzie niniejszej gawędy, który chciałem uczynić jak najwierniejszym (i przeto przyłożyłem doń wszelkiej pilności), zdało mi się stosowniejszą rzeczą użyć raczej prozy niż wiersza, choć to jest poezja. Styl przerywany i nieraz napuszysty wynalazkiem jest nie moim, lecz jest przystosowany do tekstu, którego język zwłaszcza w poetyckich zwrotach objawia charakter wschodni.

„Hej, śmiertelni, obudźcie się. Dzień się rodzi na nowo, rzeczywistość wraca na ziemię, ulatują niecielesne widma. W stańcie, podejmijcie znów brzemię żywota, z fałszywego świata zstąpcie na
prawdziwy.

„Niech każdy w tej chwili zbierze i przeliczy w duszy wszystkie myśli obecnego życia; przywoła na pamięć zamysły, badania, zajęcia; wyznaczy sobie uciechy i trudy, których ma użyć w nowego dnia przestrzeni. A każdy w tym momencie pożąda goręcej niż zwykle znaleźć w myśli lube nadzieje i słodkie marzenia. A niewielu tylko osiągnie pożądań swych spełnienie; każdy się ocknie na niedolę. Nieszczęśliwy nie wprzód senność od powiek odpędzi, aż znów w ramiona nędzy popadnie. Słodką jest rzeczą ów sen, na ukołysanie którego śpieszy radość lub nadzieja. Jedna i druga aż do brzasku następnego dnia trwa wiernie i cało; później ucieka lub blednie.

„Gdyby sen ludzki trwał nieskończenie; gdyby był tym samem, co życie; gdyby pod gwiazdą dzienną śród zadrzemania w głębszej ciszy wszystkich istot żywych ustała wszelka praca; ryk bydła na łąkach, w boru dzikich zwierząt wołanie, w powietrzu ptaków śpiew, a na łąkach szumy i brzęki pszczół i motyli; gdyby z ża dnej strony nie doszedł nigdy żaden ruch i głos, chyba brzmienia potoków, wiatrów i burzy: —nieużyteczny byłby wtedy wszechświat, to prawda, ale czy byłoby mniej szczęścia wtedy niż dziś, lub więcej boleści? Ciebie pytam, słońce, twórco dnia i stróżu czuwania: czy w kolei wieków zużytych aż po dzień dzisiejszy na ciągłym wstawaniu i zapadaniu widziałoś kiedy jednego między ludźmi szczęśliwym? Z niezliczonych dzieł ludzkich, które oglądałoś, czy sądzisz, że choć jedno spełniło zadanie swe, to jest zadowoliło trwale lub chwilowo swego twórcę? Czy spostrzegasz obecnie lub czy widziałoś kiedy szczęśliwość w granicach świata? Na przestronnych polach, w lesie, na górze, w dolinie, w kraju ludnym, czy na puszczy, na którejkolwiek z planet oświeconych i ogrzanych twemi żary?

„Może kryje się przed twym wzrokiem, siedząc na dnie jaskini albo w głębokości ścian ziemi lub morza? Gdzie istota obdarzona życiem, coby jej zaznała? może posiada ją roślina, co tobą byt swój podtrzymuje; może inna kreatura oddychająca zwierzęcym lub roślinnym życiem? A ty, sarno, ty co jak niestrudzony olbrzym ruchem szybkim, dniem i nocą bez snu ni spoczynku przebiegasz niezmierzoną, przepisaną ci drogę; jestżeś nędzne czy szczęśliwe?

„Obudźcie się, śmiertelni. Nie jesteście jeszcze uwolnieni od życia. Przyjdzie czas, że żadna zewnętrza moc, żaden ruch nie zakłóci wam spokojności snu; że w nim spoczniecie wiecznie i nienasycenie. Na teraz nie dozwolona wam jeszcze śmierć; od czasu do czasu jedynie na krótko jej obraz ku wam zstępuje. Bo życie trwać by nie mogło, gdyby często nie było przerywane. Przydłuższy brak tego krótkiego i nikłego snu jest przez się złem śmier telnym, przyczyną wiecznego uśpienia. Taką dolą jest życie, że aby je znieść, potrzeba od czasu do czasu, złożywszy je, nabrać ducha i pokrzepić się przedsmakiem i jakoby cząstką śmierci. „Zda się, że wszelki byt ma śmierć swym własnym i jedynym celem. Chociaż nie może umrzeć to, czego nie było, przecież z niczego biorą się rzeczy, co istnieją. A niezawodnie ostatnim celem bytu nie jest szczęśliwość; nie widzisz bowiem, by coś było szczęśliwe. Prawda, że istoty myślące ten cel mają przed oczyma w każdym dziele swoim; lecz nie dopną go nigdy, w całym swym życiu siląc się, krzątając i cierpiąc zawsze; nie dlaczego innego znoszą ból i trudy, ja k aby zdobyć ten jedyny cel natury, którym jest śmierć.

„Zawsze jednak pierwsze chwile dnia najznośniejsze są śmiertelnym. Niewielu budząc się znajdują w duszy myśli rozkoszne i radosne, lecz tworzą się one i wysnuwają jakby w jednej chwili, bo umysł w tej porze nieopanowany jeszcze żadnym przedmiotem szczególnym i ograniczonym skłania się nade wszystko ku uciesze i ochotniejszy jest niż zwykle do pobłażania cierpieniu. Stąd, jeśli ktoś zasypiając ogarniony był uczuciem rozpaczy, budząc się znajduje na nowo nadzieję, choćby jej marności był świadom. A klęski i dolegliwości własne, przedmioty strachu i bólu, wydają się w tej porze drobniejsze niż poprzedniego wieczoru. Często nawet obawy minionego dnia przedstawią się obecnie nikłe i śmieszne, jako skutki błędu i przywidzenia. Wieczór podobny jest do starości; przeciwnie świt ranka do pory młodzieńczej; ten zawsze pocieszony, ufający; ów przygnębiony, oczekujący nieszczęścia. Ale jak młodość życia, tak owa, której śmiertelni każdego zaznają rana, krótka jest i przelotna; a wnet i dzień przemienia się im w wiek dojrzały.

„Kwiat żywota, choć jest jego częścią najlepszą, pełen jest nędzy. W tym, nawet tak krótkim czasie pozbawiony jest dobra, bo ledwo po wielu znakach zrozumiał człowiek skłonności swojego jestestwa, zaledwo przeczuł jego doskonałość lub doświadczył pełni sił własnych, już one w nim zanikają. W każdym rodzaju istot żyjących przeważająca część życia jest zanikaniem. Tak w każdym swym dziele natura skłania się i dąży ku śmierci i nie dla innej przyczyny tak długotrwałą i wyraźną ma przewagę starość w życiu i świecie. Każda cząstka wszechświata pośpiesza niestrudzonym biegiem ku śmierci, a dziwna jest jej chyżość i żarliwość. Sam tylko wszechświat zda się nie zagrożony omdleniem i upadkiem; bo choć w jesieni i zimie przedstawia się niedołężny i stary, zawsze przecież odmładza się nową porą. Ale jak ziemskie stworzenia, choć w poczęciu każdego dnia odzyskują część młodości, niemniej każdego dnia się starzeją i nareszcie giną, podobnie świat, choć odmładza się z początkiem każdego roku, ciągle przecież pochyla się ku starości. Przyjdzie czas, kiedy ten świat i natura sama zaginie. I jak z wielkich królestw i państw i ich cudownych ruchów tak bardzo głośnych w czasie prastarym nie zostało dziś śladu i pamięć o nich przebrzmiała, podobnie o dzisiejszym świecie, o losach i klęskach stworzenia nie pozostanie ni znaku; nagie milczenie i nieskończony spokój napełnią przestrzeń bezgraniczną. W ten sposób dziwna i groźna tajemnica istnienia wszech rzeczy, nim zostanie objaśniona i pojęta, zapadnie i zatraci się”.

Tłumaczenie: Edward Porębowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.