Maki,
małe płomyki piekła,
Czy
nie zrobicie mi krzywdy?
Płoniecie.
Nie mogę was dotknąć.
Wkładam
ręce między płomienie. Nie parzą.
Męczy
mnie patrzenie na was,
Kiedy
tak płoniecie, pomarszczone i jasnoczerwone jak skóra na wargach.
A
wargi właśnie krwawiły,
Zakrwawione
spódniczki!
Są
opary, których dotknąć nie mogę.
Gdzie
są wasze leki makowe, gdzie wasze mdlące kapsułki?
Niech
krwawię, albo niech zasnę!
Niechby
na taką ranę przystały moje usta!
Lub
wy sączcie we mnie swoje soki, w tej szklanej kapsułce
Upijcie
mnie i uciszcie.
Ale
bez barwy. Bez barwy.
Sylvia
Plath
z
tomu "Ariel", 1965
tłum.
Julia Hartwig
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.