czwartek, 13 marca 2014

Jak powstaje zło czyli higiena naszych myśli


Inny brat pytał [Abba Pojmena]: „Co to znaczy nie oddawać złem za zło?". Starzec mu odpowiedział: „Ta wada ma cztery stopnie: pierwszy w sercu, drugi spojrzeniem, trzeci językiem, czwarty - uczynkiem. Jeżeli już serce zdołasz oczyścić, nie dojdzie do spojrzenia; jeżeli do spojrzenia doszło, pilnuj, żebyś nie przemówił; jeśli zaś nawet powiedziałeś, prędko zwalcz to w sobie, żebyś uczynkiem nie odpłacił złem za zło". Pojmen 34,396

Ciekawa i warta zapamiętania jest ta analiza powstawania grzechu. Warto ją zapamiętać, bo pomoże nam ona wykarczować zło w nas samych.

Pierwszym etapem jest serce, myśl człowieka. Zło rodzi się w sercu ludzkim, tu się rozwija, tu jest jego korzeń i dlatego też tak ważnym jest ten pierwszy krok. Stąd podkreślenie we Mszy św.: „zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem" — myśl jest tu na pierwszym miejscu. Za mało zwracamy uwagi na higienę naszych myśli, z których wyrastają nasze dalsze kłopoty. Myśli bywają różne i różne też jest ich zło: krótka, przelotna myśl, długie rozważanie lub myśl wprost pobudzająca do złego czynu. Drugim etapem jest spojrzenie: myśl pobudza wzrok, ale też i wzrok pobudza myśl. I znowu może to być krótkie spojrzenie, ale też świadome oglądanie złych rzeczy: filmu pornograficznego, pochwalającego gwałt i brutalność czy ogólniej - pochwalającego zło, lub po prostu takiego, który nam szkodzi. Takie oglądanie, tym bardziej, jeśli jest ono częste, przyzwyczaja nas do zła i oswaja z nim.

W sferę czynu wchodzi człowiek, gdy jego myśl, czasami pobudzona przez wzrok, przechodzi w słowo. Sytuacja staje się dlatego niebezpieczna, że pierwsze słowo pociąga inne, wyzwala lawinę, powoduje awanturę. Dlatego duże znaczenie ma zachowanie milczenia, nawet jeśli mamy rację.

I w końcu uczynek: on jest zdradliwym owocem współpracy i myśli, wzroku i słowa. To, co było powiedziane wskazuje profilaktykę w naszej walce z grzechem. Najważniejsze jest utrzymanie czystej myśli; ono oszczędzi trudnej i przykrej walki, której wyniku nigdy nie możemy być pewni.

Uczono mnie, że nie wystarczy zerwać liście czy kwiaty chwastu, który zapaskudza nam ogród; trzeba dotrzeć do korzenia i wyrwać go, inaczej chwast wyrośnie na nowo. Warto pamiętać o tej zasadzie ogrodniczej także w naszym życiu duchowym.

Za: Marek Starowieyski, Czego mogą nas nauczyć Ojcowie Pustyni, Wydawca Stowarzyszenie LIST, Listowa biblioteka tom 18, Kraków 2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.